Czarodziej zaniepokoił się moją opowieścią. Podejrzewał to samo, co ja ale to nie było nic pewnego. Niestety w Białej Radzie najważniejszy był Saruman Biały. On nie wierzył /lub jak ja myślę nie chciał wierzyć/ w niebezpieczeństwo jedynego pierścienia. Mówił, że pierścień wpadł do Aiduiny i dopłynął z nurtem do morza, a teraz leży głęboko na dnie. Ja uważałam, iż pierścień trzeba zniszczyć - nie ma innej opcji.
***
Była noc, księżyc i gwiazdy świeciły jasno. Zobaczyłam daleko na skale wielkiego niedźwiedzia - Beorna. Znałam go - był moim przyjacielem. Mówił coś - za pewnie w mowie niedźwiedzi, ale za cicho i za daleko.
***
Następny dzień był piękny i słoneczny. Poszliśmy w stronę domu Beorna. W powietrzu latały pszczoły (Beorn słynął ze swojego miodu). Mój przyjaciel kochał zwierzęta jak mało kto, ale nie lubił krasnoludów. Z tego powodu zadanie spadało na moje barki. Poleciłam krasnoludom, by zostały, a ja z Gandalfem i Bilbem poszłam przez ścieżkę do drzwi. Beorn wiedział, że do niego idziemy, ponieważ jego konie już zdążyły mu powiedzieć.
- Luthien!
- Beornie, cieszę się, że cię widzę.
- Chodźcie, chodźcie do środka, przedstawisz mi moich przyjaciół. - weszliśmy do środka.
- Beornie to jest Gandalf Szary, czarodziej, druh Radagasta Burego. A to Bilbo Baggins szanowany wśród pobratymców hobbit.
- Miło mi poznać. - człowiek uścisnął dłonie moich kompanów. Uśmiechnęłam się, bo zauważyłam twarz Bilba - nie udało mu się ukryć strachu.
- Beornie, wiem, że to może lekka przesada, ale pragnę ci przedstawić jeszcze pozostałych uczestników kompani.
- W czym tkwi problem?
- Bo to... krasnoludy. - Beorn zaśmiał się basowo.
- Luthien, wiesz doskonale, że twoi przyjaciele są moimi przyjaciółmi. Mimo mojej niechęci do krasnali jestem gotów was ugościć i pomóc wam według moich możliwości. - rozpromieniłam się.
- Naprawdę? Uwielbiam cię, Beornie. Jestem twoją dłużniczką.
- Bez przesady. Zawołaj ich! - gwizdnęłam tak, jak się umówiliśmy. Po chwili pojawiły się przed nami wszystkie krasnoludy.
- Beornie to są: Balin, Dwalin, Ori, Nori, Dori, Bifur, Bofur, Bombur, Oin, Gloin, Fili, Kili i Thorin Dębowa Tarcza, syn Throra, syna Thraina. Kochani to jest mój przyjaciel Beorn. Umie zmieniać skórę na niedźwiedzią.
- Panie, - zaczął przemawiać w imieniu krasnoludów - dziękujemy, żeś nas nie wyrzucił. I mamy do ciebie prośbę o przenocowanie nas w tej nocy.
- Dobrze, Thorinie Dębowa Tarczo. Zrobię to ze względu na wspólnych wrogów i Luthien. Nie dość, że was ugoszczę to jeszcze wyprawie i pomogę wam w dalszej wyprawie. Pożyczę wam kucyki i dam zapasy na dalszą podróż.
***
Beorn zaprosił nas na pyszną ucztę, która mimo, że nie zawierała mięsa bardzo smakowała krasnoludom. Cóż się dziwić - nikt nie wytwarzał lepszych miodników od niego.
Następnego dnia wcześnie się wybudziłam z myśli i obudziłam kompanię. Beorn był już na pewno na nogach więc poszłam zobaczyć za dom. Tak jak się spodziewałam - mój przyjaciel oporządził zwierzęta i zbierał właśnie miód od swoich pszczół. Zaczekałam aż skończy. Beorn nie potrzebował żadnego stroju do tej roboty - miał wystarczająco grubą skórę. Użądlenia nawet by go nie zabolały.
- Dzień dobry, Beornie!
- Witaj, Nimrodel!
- Czemu posługujesz się moim drugim imieniem?
- Tak, jakoś wyszło. Wiem, że piękniejsze i bardziej pasujące do ciebie jest Luthien, ale nie można zapomnieć o Nimrodel.
- Masz rację - przecież to imię nadała mi matka - powiedziałam z nutą smutku. - Nimrodel - zawsze na myśl przychodzi mi Lorien. - westchnęłam - Mam piękne imiona, ale oby dwa kojarzą się ze smutnymi pieśniami.
- Obie są również piękne. Ta o Berenie i Luthien szczególnie. Myślę, że przypominałabyś ją, gdyby żyła. Z wyglądu, ale i charyzmy.
- Na pewno dałabym radę poświęcić się dla miłości. Ale nie jestem nawet w połowie tak piękna jak ona.
- Jesteś chyba najpiękniejszą żyjącą istotą w śródziemiu. W dodatku masz szare oczy, błyszczące jak gwiazdy, ale piękniejsze. I włosy - piękne czarne, długie do kostek - czyż nie taki był opis księżniczki elfów?
- Ttak, ale...
- Twoja twarz - blada, jasna, a okalają ją ciemne włosy. Jej rysy są delikatne, a jednak zarysowane - piękne.
- Beornie jakbym nie znała twojej historii to bym pomyślała, że się we mnie zakochałeś - mój przyjaciel kochał kiedyś ze wzajemnością kobietę - moją przyjaciółkę Minerettę. Pochodziła ze zwykłych ludzi, więc urodziła Beornowi syna i kilkanaście lat później umarła naturalnie. Mężczyzna załamał się. Syn jego żyje w Gondorze wśród pobratymców jego matki. Beorn nie ma o nim pojęcia. Ja to musiałam załatwić, jego dziecko byłoby dla niego zbyt dużym obciążeniem. Na szczęście mój przyjaciel znów zaczął się uśmiechać i nawet z takich żartów jak ten był w stanie się śmiać. Za kilka lat zaproszę go do Gondoru.
***
- I pamiętajcie: uważajcie na strumień i nie schodźcie ze ścieżki.
- Żegnaj, Beornie - powiedział Thorin, na co żegnany skinął głową.
Chwilę później kiedy zostałam:
- Luthien, uważaj na siebie.
- Ty też przyjacielu, ty też.
CZYTASZ
tam i z powrotem oraz historia pierścienia w innej wersji
FantasiJak wskazuje tytuł jest to historia hobbita i władcy pierścieni opowiedziana w innej wersji. W mojej interpretacji pojawia się jeszcze jeden uczestnik kompani Thorina i w przyszłości drużyny pierścienia - elf. Elf z ciekawym pochodzeniem, ale o tym...