ROZDZIAŁ 78

13K 493 540
                                    

„Jesteś taki skomplikowany"
_____________

Melody pov:

Gdy się rano obudziłam, Draco już nie było. Musiał wyjść z mojego dormitorium bardzo wcześnie rano, bo była dopiero szósta. Wstałam z łóżka, mając w głowie ogromny mętlik na temat tego, co się wczoraj stało. Byłam w jednej wielkiej kropce. Pocałował mnie, a w jego pocałunku poczułam prawdę, miłość i szczerość. Nie miałam pojęcia, co o tym wszystkim mam myśleć. Moje rany były jeszcze zbyt świeże. Nie chciałam się znowu sparzyć, bo wszystkiemu, co zrobił ostatnio Draco, cały czas zaprzeczały słowa z tamtej nocy: Masz rację, byłaś tylko zakładem. Nigdy cię nie kochałem. Właśnie te słowa dawały mi pewność, że wczorajszy pocałunek nie był prawdziwy. Draco po prostu był smutny i nie miał do kogo przyjść, więc wybrał mnie. Nic więcej. To było jednorazowe. Teraz znowu muszę starać się o nim zapomnieć. Muszę znowu starać się przestać coś do niego czuć, bo to mnie tylko niszczy. On nigdy mnie nie kochał, nigdy mu na mnie nie zależało, muszę się w końcu z tym pogodzić.

Tak jak powiedział Blaise: Muszę się pogodzić z tym, że nic między mną a Draco, nie było nigdy prawdziwe.

Właśnie dlatego postawiłam zamknąć w swoim życiu rozdział pod tytułem: Draco Malfoy i nigdy do niego nie wracać.

Założyłam szatę Slytherinu i udałam się prosto do Wielkiej Sali na śniadanie. Siadłam przy stole Ślizgonów obok Blaise'a. Na przeciwko mnie siedziała Pansy ze złośliwym uśmiechem na ustach, a zaraz obok niej siedział Newt.

—Co słychać Moon?—zapytała, a ja cicho westchnęłam.

—W porządku—mruknęłam, nie mając ochoty z nią rozmawiać.

Nałożyłam sobie na talerz placki dyniowe. Już sięgałam po sztućce, gdy nagle drzwi Wielkiej Sali się otworzyły. Stanął w nich Draco. O Merlinie.. nie spodziewałam się, że tu przyjdzie po tym wczorajszym pocałunku.

Podszedł do stołu Ślizgonów i usiadł zaraz obok mnie i Blaise'a. Chyba na dobre wrócił do szkolnego życia bez względu na inne rzeczy. Przy stole zapadła niezręczna cisza, a każdy zajął się jedzeniem. Wzięłam kęs placka.

—Hej Moon—odezwała się po chwili Pansy, przerywając niezręczną ciszę. —Nie zdążyłam cię jeszcze zapytać. Jak się czujesz z tym, że byłaś dla Draco tylko zakładem?

Mocniej ścisnęłam w dłoniach sztućce, patrząc w swój talerz, nie mając zamiaru jej odpowiadać. Nie wyprowadzi mnie z równowagi. Nie pozwolę jej na to.

—Musi ci być smutno, bo głupiutka ty myślałaś, że wszystko było naprawdę—dodała, a ja poczułam, jak wielka gula staje mi w gardle.

Nie będę płakać. Nie będę płakać.

—Daj jej spokój Pansy—fuknął Blaise, a ja chciałam się teraz najlepiej zapaść pod ziemię.

—Oh myślałaś, że to była miłość—zaśmiała się, a ja poczułam już nie smutek tylko gniew. Byłam wściekała, że tak naprawdę to wszystko jej sprawka. —Naprawdę myślałaś, że ktoś taki jak Draco, pokocha kogoś takiego jak ty?

W tym momencie coś we mnie pękło. Nie mogąc jej dłużej słychać, wstałam gwałtownie od stołu i spiorunowałam ją wzrokiem.

𝐈𝐧𝐟𝐢𝐧𝐢𝐭𝐲 |Draco Malfoy| Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz