☀Rozdział IV ~ Klub siatkówki. . . męskiej?!🌙

511 24 57
                                    


    W pewnym momencie się zatrzymuje.

   Dostrzegając kilka znajomych w oddali mi sylwetek, szczęśliwa za pomocą magicznej różdżki prawie, że w podskokach, kieruję się w stronę dwojga bliźniąt.

    Mój uśmiech blednie, kiedy widzę nie sprzyjający mojemu stanowi, jedną twarz.
Jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody, stojąc nadal na padającym deszczu, naprzeciwko Tomoko Hinari, zła do granic możliwości stoi tuż przede mną z skrzyżowanymi ramionami na klatce piersiowej.

   Obawiając się bardzo długiej "miłej" przemowy, cofam się o krok do tyłu, gdy ona mając inne plany wyciąga do mnie dłoń bym dalej nie mokła.

~A.S.A.M.I co Ci do głowy przyszło?!
Możesz się przecież przeziębić!! ~     
   Spuszczając głowę w dół, czuje jak na moich policzkach pojawia się gorąco.
Tymczasem ona dopiero się rozkręca.

~ Nie wspominając o tym jak mi obiecałaś pójść ze mną!!! Gdzie Tobie się podziała pamięć i rozsądek?!
Wiesz jak się o Ciebie martwiliśmy?! ~

    Moje milczenie, wzięła za przeprosiny.
Odchodząc tylko na moment, Shigeru podaje mi moją marynarkę, z wypiekami na twarzy. Po chwili rozumiejąc sytuację, staję się bardziej czerwona, szybciej zakładając marynarkę.

  Czując wyrzuty sumienia, chwytam za dłonie Tomoko.

~ Nie mam pojęcia, czy mi uwierzysz, ale jest mi strasznie głupio i siebie obwiniam, więc bardzo Cię przepraszam Moko~Chan... ~ Chwytam następnie dłonie Shigeru ~

~ Tak jak i również, Cię przepraszam za to, że musiałeś wraz z siostrą się o mnie martwić. Niepotrzebnie was kłopotałam..
~ Odsuwając się dostrzegam na ich twarzach ulgę, jednakże na dziewczyny twarzy widzę nadal zbulwersowanie.

~ Dobrze, dobrze a teraz marsz do domu. Nie żebym Ci wybaczyła.. Dopiero jutro Cię przyprowadzę. ~ Dostrzegając, że jeszcze nie straciłam przyjaciółki, przytulam ją w pasie.

    Machając im na pożegnanie, widzę ich odchodzących w stronę własnych klubów, odwracam się, otwierając parasol.

   Po przekroczeniu, budynku szkoły, czuję przytłaczające mnie osłabienie ciała.
Gdy nagle, nie trudno nie spotrzec, klejącego się do mojego ramienia Atsumu Miyi.

   Podskakując jak oparzona, wydzieram się mu do ucha.

~ Co do cholery?!

~ Jesteś taką dobrą osobą Asami~Chan biorąc mnie pod parasol!! ~ Patrząc się na niego jak na kosmitę, z tym jego uśmieszkiem, nie potrafię powstrzymać wzdychania.

~ Miła to będę jak łaskawie odsuniesz ode mnie swoje "zacne" cztery litery. ~
   Nie mając innego wyjścia, przyśpieszam kroku, ciągnąć ze sobą parasol i zostawiając go na deszczu.

  Nie mając pojęcia jakie plany ma wobec mojej osoby, dopada mnie szybciej niż się spodziewam, przywierając do mnie jak rzep od tyłu.

~ Oh no Asami~san chciałem tylko pójść na kompromis. . . ~ Puszczając mi oczko, o mało co nie dostaje wymiotów.

Człowiek jego pokroju, na żadne ustępstwa by nie poszedł a co dopiero z jego inicjatywy.

   Marszcząc brwi w jego stronę, nie potrafię rozgryźć, jaką kolejną grę w głowie sobie rozgrywa.

ℂ𝕙𝕠𝕣𝕠𝕓𝕒 𝕂𝕣𝕨𝕚 ~ 𝔸𝕥𝕤𝕦𝕞𝕦 𝕄𝕚𝕪𝕒 𝕩 𝕆ℂOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz