Obudziłam się z krzykiem utkwionym w gardle.
Oddychając, jednocześnie powoli się uspokajając, miałam złe przeczucie, co do dalszych wydarzeń w przyszłości.
Zaniepokojona tymi śniącymi się wspomnieniami, miałam ochotę wyskoczyć przez okno, by biec.
Biec.
I Biec.
I jeszcze dalej biec.
Jak najdalej by uciec od tego, co było i tego co nieznane.Nie można uciec od przeszłości.
Jedynie można się z nią zmierzyć, by się jej przeciwstawić.Już nieco spokojniejsza, spostrzegłam na zegarze jak bardzo wczesnym rankiem wstałam.
Niezdolna do dalszego snu, powoli wstaję na nogi, gdy nie wiadomo z jakiego powodu, chciałabym zostać przytulona.
Nie przez Tomoko, tatę, ani mamę.
Tylko od jednej wyróżniającej się parze bliźniaków.
Przez choćby tylko jednego.
Co jeszcze dziwniejsze i nietypowe jakoś mnie ta myśl nie zraziła.Chyba aż tak oszalałam, że aż majaczę bzdury.
Prawda?
By przez pewien czas, nie rozprzestrzeniać czegoś, co jest niewarte lub niepewne w mojej głowie, zaczęłam, odwracać swoją uwagę, rozciągając swe partie ciała.
Nie słysząc dokładnie, w którym danym momencie zawitali do mojego pokoju goście, dotykam swojej twarzy, czułam jak leje się żar z moich policzków, oraz pot.
Przez całą tą dwudziestominutową gimnastykę nie jęknęłam z bólu, ani z powiek nie poleciały łzy.
Jednakże odwracając się o sto osiemdziesiąt stopni, moje oczy zrobiły się szklane na widok całej czwórki.
Nie mam żadnego pojęcia, skąd się tu wzięli, większym sensownym pytaniem raczej byłoby tutaj zadać, dlaczego oni się znajdują w mojej prywatnej przestrzeni.
Pomijając pytanie retoryczne, miałam wrażenie, iż osuwa się grunt z pod moich nóg.
Delikatnie upadając na podłogę kolanami, rozpoczynam szlochać.Nieznacznie chłopacy podchodząc do mnie, nie byli w stosunku do mnie nachalni.
Co jednak było to nietypowe.
Z zmieszaniem na twarzy odsłaniam twarz od przylegającej do niej dłoni, które zasłaniały okropny widok.
Dziewczyny w totalnej rozpaczy, oraz bezradności.Jeden z bliźniaków, podszedł najbliżej mnie, by następnie usiąść naprzeciwko z jednym kolanem w górze.
~"Domniemasz, iż tak się to zakończy ... Ami~chan?" ~ Przechylając delikatnie swoją blond czuprynę, wraz na bok z głową, nie dowierzałam po pierwsze jak ten typ, który marnuje tlen może być w stosunku, do mnie delikatny, zarazem szczery do bólu.
Te drugie nikogo nie dziwi.
Atsumu szczery zawsze będzie.
Lecz, co najbardziej to ten gest, w którym ociera łzy z moich własnych, zarumienionych policzków.~ Nie warto wylewać łez. Przy nas nic Tobie nie wydarzy się złego.~
Z przeszywającym na wskroś mnie jego uśmiechem, chciałam by z moich ust padły słowa, zaprzeczające temu, jednak miałam zaszyte usta.
Obudziłam się z mokrą twarzą od łez, także i potu.
W mojej głowie nadal zostawał widok uśmiechniętej i wspierającej mnie czwórki siatkarzy z Inarizaki.
Szczypiąc siebie w ramię, wiem że to nie kolejny pojebany sen.
Przecierając jedną twarz dłonią, ocieram niepotrzebne łzy.
Wyświetlając na telefonie, która jest godzina i ile mam czasu w zanadrzu odczuwam zmęczenie, też egzystencjalnie.
Delikatnie poddenerwowana, poszłam do łaźni damskiej.
CZYTASZ
ℂ𝕙𝕠𝕣𝕠𝕓𝕒 𝕂𝕣𝕨𝕚 ~ 𝔸𝕥𝕤𝕦𝕞𝕦 𝕄𝕚𝕪𝕒 𝕩 𝕆ℂ
Fanfiction„Czy wiesz jak to jest? Być niepewnym i przerażonym w pewnej chwili o tą osobę, by za chwilę ją ujrzeć i być najszczęśliwszym dotąd człowiekiem ? A zaraz usłyszeć prosto w twarz, iż przeprasza i odchodzi? O to posmak niespełnionej, gorzki...