🌥Rozdział XV~ Uczuć nie da się zamaskować~🌦

148 10 1
                                    


Odzyskałam świadomość.  Tyle zdołałam.
  Nie budziłam się ze koszmarnego snu.

    Nie miałam pojęcia, jakim cudem dokładnie w takim, a nie innym położeniu się odnajdywałam.
   Było mi wiadomo, tyle że miałam zamknięte oczy, jak w serialach normalnie mogłam słyszeć, lecz nie do końca wyraźnie i czuć przyjemne wygodne łóżko, ale nie moje własne.
Szpitalne.

   Byłam przerażona momentami spanikowana do szpiku kości.  A co jeśli się nie wybudzę ?
  Co jeśli umrę nie widząc twarzy i sylwetek moich bliskich?
  Przyjaciół?
  Moich...zauroczeń ?
Błagam oszczędźcie mnie i moich pytań bez odpowiedzi!!

   To okropne i przytłaczająca sytuacja, ponieważ nie mam pojęcia o otaczającym mnie świecie.
  Był piękny jasny poranek, czy bezdenna, ciemna noc ?
  Czy ktoś o mnie pamiętał ?
  A co to za pytanie? Ty hipokrytko jedna, odstawiłaś pewnie cyrk ponownie jakiś ponownie, więc nie mogło to obejść bez echa.

  Słysząc, jak pewnie dochodzą ciche szmery w szpitalu, pikanie z własnego pokoju urządzeń medycznych oraz niespodziewane kroki w stronę mego łóżka, które z każdą narastającą chwilą się przybliżały.
    Byłam zaniepokojona, ponieważ nienawidziłam, nie wiedzieć czegoś, co się dzieje oraz tej mojej okropnej zżerającej od środka mnie ciekawości.

   Ktoś przysuwając sobie krzesło tuż obok mego łóżka westchnął ze słyszalnym żalem i troską we głosie.
  Nie mogąc podnieść brwi, ani czegokolwiek do końca tej ulotnej długiej ciszy, jak we mgle nie mogłam sobie uświadomić sobie, kto w dotyku ma taką siłę i zadbane dłonie.
  Miałam dzikie wrażenie, ponieważ intuicja mi podpowiadała, że to z szczególną pewnością nie kobieta. 

    Ani także mój ojciec.
  Może wyglądał, jakby z kilometra był mięśniak, jednakże był wiotkim człowiekiem o złotym sercu.

  Nie było mi dane się dowiedzieć, któż to jest.
       Czułam to.
  Te próbujące na wskroś przejrzyste spojrzenie, chciało pewnie bym magicznie, jak pewnie za pomocą magii, czy siły miłości obudzić się ze długowiecznego snu.
Przypominam sobie jednakże to nie jest bajka wyjęta z Disneya.

   Dostajemy coś czego nie oczekujemy, tak samo jest na odwrót. 
   Gdy czegoś oczekujemy, nie dostajemy.

  Niespodziewany gość natomiast składa delikatny, lecz z uczuciem pocałunek na zewnętrznej stronie mojej lewej dłoni i powoli odchodzi, zostawiając mnie bez jednej ważnej odpowiedzi.

Co to do cholery jasnej było?

  Nie mając pojęcia, w którym momencie ponownie przymknęłam oczy, próbowałam je z powrotem po raz kolejny otworzyć.
  Tym razem z pozytywnym skutkiem!

   Rażące me światło oczy, tak paliło w oczy, że aż musiałam ponownie je zamknąć, przykrywając własnymi dłońmi.
  Łzy leciały małym ciurkiem po obu stronach.
  Nigdy w życiu więcej.

Ogarniając swoje emocje i targające mną uczucia, powoli z delikatnością rozejrzałam się po bardzo przyjemnym dla oka pomieszczeniu.
Znajdowałam się tylko ja i moje łóżko w pomieszczeniu i biały sufit.
Pokój był w delikatnie ciepłych, oraz także pastelowych barwach różu, za którym nie bardzo przepadałam, ale nie będę wybrzydzać.

Był ranek.
  Tylko ja, zamknięte drzwi i przyjemna cisza w sali, jak i za oknem.
Czując, iż byłam nafaszerowana przeciwbólowymi tabletkami, a także przypięta do kroplówki z przytłaczających emocji ponownie wpadłam w krótką drzemkę.

ℂ𝕙𝕠𝕣𝕠𝕓𝕒 𝕂𝕣𝕨𝕚 ~ 𝔸𝕥𝕤𝕦𝕞𝕦 𝕄𝕚𝕪𝕒 𝕩 𝕆ℂOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz