✨Rozdział XIV~ „Kawałek po kawałeczku. Aż do skutku."✨

190 11 2
                                    

 

   Kilka dni później po całym tym zdarzeniu z najdroższą mi przyjaciółką na tym monstrualnym świecie, jak nigdy dotąd, na tyle wydobrzałam zdrowotnie, aż poruszałam się jak gdyby wcześniej nie dolegało mi absolutnie nic.

   Ma się dobrze myśleć, iż fizycznie.
  Psychicznie to tak troszeczkę nie do końca.
I tu sprawa się komplikuje.

  Mam na tyle skomplikowaną osobowość, że swoje własne problemy egzystencjalne, jeszcze bardziej je komplikuje.

    Oczywiście nie powróciłam do poprzedniego bardzo dobrego stanu fizycznego jak kiedyś, jednak mało kto by spostrzegł, iż nastąpiła jakakolwiek zmiana.

    Z bólem serca, oraz zawrotami głowy, stoję w deszczu bez parasola, przy wejściu do bram szkoły od dobrych pare chwil.
Gdy ten sromotny deszcz nie pozostawił ani jednej na mnie suchej nitki. I moim zdaniem słusznie.

    Odczuwając cierpkość na podniebieniu i żar w przełyku, zdobywam się na pierwszy krok pójścia o rozgrzeszenie.

Calutko przemoczona, nie zamartwiająca się nie tym, co trzeba, z zapierającym wdechem w piersiach, przechodzę tuż obok innych uczniów, wypatrując tej, na której z jednej strony bardzo zależy, z drugiej zaś boje się.

Ostatecznie może wyjść z tego rezultat taki, że nie będziemy zamieniać ani jednego, jedynego słowa.

Jednak na moje nie szczęście, które akurat jest bardzo mnie przychylne, spotkałam się kontaktem wzrokowym z jednych z bliźniaków Miya.
Nie potrafiłam totalnie rozczytać z jego oczu, jak bardzo obsesyjnie mnie pożądał.
Czyż miłość nie jest chorobą?

~Ooh moja droga! Mam nadzieje, że przyszłaś wtulić się w me ramiona! Będę uszczęśliwiony jak nigdy dotąd !~ Drwiąc z mojej osoby na całego tuż za nim rozkłada przed drzwiami klasy ramiona, jedną dłonią szepczę prędko do ucha czarnowłosego, na co ten niezauważalnie tylko przewrócił oczy, zamiast się śmiać.

Całe śniadanie podeszło mi do gardła.
Nie za bardzo przejmując się moją mimiką twarzy i to jak stwarzałam idealną sytuację na dalszą prowokacje, podniosłam brew w akcie zdziwienia, zatrzymując się tuż naprzeciwko farbowanego głąba.

~ Oszczędź mi tego mój drogi. Wolałabym przelizać się z tą o to podłogą, niż zarazić się od blondyna głupoty.~ Nie miałam zbytnio humoru na głupie gryzienie się.

Grzecznie mrucząc pod nosem przeprosiny by przejść, ponieważ stał oparty w przejściu drzwi, przeszłam nad jego ramieniem, dostawając po raz kolejny z kolei niepokojących dreszczy wzdłuż kręgosłupa.

Nie zwiastujących nic na „lepsze".

Nie było jej.
A może aczkolwiek jej nie dostrzegłam?
Chciałam czy nie chciałam ?

Unikała mnie czy ja jej?

Nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo strasznie wyglądałam.
   Tak przybita, jak gdyby cały ciężar pozostawiony na barkach nie lżał, tylko przygniatał,
   by z czasem z całej możliwej siły przywalić z impetem.

   Tak o to właśnie przedstawiałam się w oczach blond bliźniaka, który czując w środku coś na znak martwienia, odczuwał obojętność.
Nie parzyło go to, ani ziębiło.

ℂ𝕙𝕠𝕣𝕠𝕓𝕒 𝕂𝕣𝕨𝕚 ~ 𝔸𝕥𝕤𝕦𝕞𝕦 𝕄𝕚𝕪𝕒 𝕩 𝕆ℂOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz