Rozdział 9

355 21 4
                                    

Poniedziałek, Boże czemu to już? Ja chce jeszcze weekend. Tak szybko się skończył. Ale nie to jest najgorsze. Najgorsze jest to żeby rodzice mnie nie widzieli pod szkołą. Nie mogę też dostać jakiejś gorszej oceny, bo nauczyciele od razu im nakablują i jeszcze po mnie do szkoły przyjadą. Ugh...musze żyć teraz w ukryciu. Na szczęście do czasu. Jeszcze musze troche poczekać do osiemnastki, ale jakoś dam sobie radę. Kto jak nie ja? Po prostu muszę się dobrze ukrywać.

- Alice no idziesz? - usłyszałam wołanie Noah.

Zeszłam na dół po schodach i powiedziałam:

- Noah trzeba być cierpliwym.

- Moja cierpliwość ma pewne granice - powiedział z lekkim uśmiechem.

- Skończ marudzić i chodź, bo za 10 minut mamy lekcje.

- Czyli rozumiem, że chcesz być na wf.

- Nie mam wyjścia bo jak mnie nie będzie to zadzwonią do moich rodziców.

- Ty to masz przesrane w życiu - westchnął chłopak.

- Lekko nie ma, ale jeszcze daje radę - uśmiechnęłam się.

- I mam nadzieje, że się nie poddasz

- Może...

- Alice... - chłopak stanął przede mną.

- Przecież dam radę głupku - zaśmiałam się.

- Mnie to nie bawi Alice.

- Noah, daj spokój. Mamy po siedemnaście lat. Jeszcze całe życie przed nami, nie chce tego kończyć, bo na razie jest, szczerze powiedziawszy do dupy. Wiem, że kiedyś będzie już dobrze.

Tak mi głupio cię okłamywać...

- Mam nadzieję, że to co mówisz to prawda.

- Mówię prawdę i nawet nie masz się o co martwić.

- 5 minut powiedział chłopak.

-O cholera lekcje! - krzyknęłam i zaczęłam go ciągnąć do samochodu.

W drodze do szkoły powiedziałam mu żeby zaparkował gdzieś z tyłu. Jak kazałam tak zrobił. Weszłam szybko tylnym wejściem do szkoły niezauważona i pobiegłam do szatni szybko przebrać się na wf.

Okej, minuta, jestem w połowie drogi do szatni, muszę się przebrać i zajść na salę gimnastyczną. Dobra dam rade. Kto jak nie Alice King? No właśnie...nikt. Matko nie zdążę. Na bank nie zdążę. Nikt by nie zdążył. Bynajmniej żaden normalny człowiek bez jakiś supermocy.

Gdy zaszłam do szatni przebrałam się w ekspresowym tępie i szybko pobiegłam na salę gimnastyczną, na którą wbieglam zziajana razem z dzwonkiem. Nie wierze, że to się udało. Normalnie kurwa nie wierzę.

- Okej chyba są wszystkie dziewczyny - powiedziała pani Molly.

Molly Mendes to nauczycielka wf, która na jakąs obsesję jeśli chodzi o bieganie. Zawsze na jej lekcji każe nam biegać 15 kółek na sali gimnastycznej, a jeżeli jest ładna pogoda to 10 na szkolnym boisku o długości 120 jardów i szerokości 53 jardów. Czyli w skrócie na normalnym boisku do footballu amerykańskiego. Pani Mendes jest dość niska, ale wysportowana. Ma może z 30 lat. Wiem, że jest samotna.

- Okej dzisiaj pomówimy o balu - ehh... - Trzeba was nauczyć kroków tańca. Z racji tego, że godzina nam nie wystarczy zamiast matematyki i fizyki będziecie miały wf.

Oo nie będzie kartkówki, ale fajnie.

***

Jestem wykonczona! Trzy godziny tańca i jeszcze na rozgrzewke 20 kółek. Ja nie chce więcej takiego wf. Teraz hiszpański. O nie, muszę się dziś tym razem skupić, żeby pani Smith nie zadzwoniła do moich rodziców. Jak zadzwoni to jestes w czarnej dupie.

(Nie)idealnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz