Rozdział 11

364 22 16
                                    

Ubrałam swoją cyklamentową suknię i przejżałam się w lustrze. Założyłam złoty wisiorek od Bryan'a oraz jeszcze czarny zegarek. Włożyłam równiez buty które kupił Thomas do sukienki. Swoje włosy rozpuściłam i wyprostowałam. Przeczesałam je jeszcze palcami oraz poprawiłam sukienke. Pomalowałam rzęsy oraz pomalowałam powieki złotym cieniem, a usta błyszczykiem.

Nie ma tragedii.

Boję się. Nie samego balu, ale co mnie czeka. Jeszcze w dodatku idę z jakimś obcym chłopakiem którego w ogóle nie znam. Może tylko zgrywać takie niewiniątko. Prawie nic o nim w dodatku nie wiem. A co jeżeli jeszcze tych dwóch nieprzyjemnych typków mnie napadnie?

Na samą tą myśl serce mi przyspieszyło. W momencie oblał mnie zimny pot i zaczęłam się trząść ze strachu. Nogi się pode mną ugięły, a krew zaczęła szumieć mi w uszach. Przeleciał mnie dreszcz po plecach co wystraszyło mnie jeszcze bardziej. Do moich oczu zaczęły się cisnąć łzy, których nie umiałam powstrzymać. Poczułam jak wielka gula zaczęła mi rosnąć w gardle i zaczęło mi sie ciężko oddychać. Podeszłam szybko do okna i je otworzyłam, aby poodychać świeżym powietrzem, które dobrze mi zrobi. Od razu do mojego pokoju wpadło przeyjemne mroźne powietrze. Wzięłam głęboki wdech i wypuściłam powoli powietrze.

Nie chce mieć z nimi więcej do czynienia. Powiedziałam tacie wszystko, a on tylko powiedział: "Okej." Zupełnie tak jakby go to nie obchodziło. Może i nie obchodzi. Nie zdziwiłabym się. W końcu jestem złą córką. A tak, by się mnie przynajmniej pozbyli.

Patrząc przez okno i wdychając świeże powietrze zauważyłam jak pod dom podjeżdża, biały mercedes. Rozbrzmiał klakson, a ja z niechęcią zeszłam na parter. Na siebie założyłam tylko kurtkę jeansową i byłam gotowa by wyjść. Gdy już wyszłam z domu zobaczyłam wysokiego chłopaka z blond włosami. Ubrany w czarny garnitur oraz czarną muchę z uśmiechem otworzył mi drzwi od pojazdu i zamknął je za mną. Gdy juz oboje siedzieliśmy w aucie nastała dziwna cisza. Za kierownicą siedział jakiś starszy pan, a ja z Cooper'em siedzieliśmy na tylnych siedzeniach. W końcu postanowiłam sie przedstawić.

- Alice - wystawiłam rękę do chłopaka. A ten spojrzał na mnie z uśmiechem.

- Jason, miło mi - blondyn uścisnął moją dłon, a ja uśmiechnęłam się sympatycznie do niego tak jak on do mnie. - Twoi rodzice...mówili mi, że mam cię pilnować, żebys sinie zbliżała nawet na krok do jakiegoś wysokiego,  szatyna. Mogę wiedziec o co chodzi?

- Aa...to to...po prostu to zignoruj i im powiedz, że się do niego nie zbliżyłam, bo byłam pod twoim czujnym okiem dobra?

- Jak sobie życzysz - zielonooki puścił mi oczko pokazując swoje białe jak śnieg, proste zęby.

***

Gdy weszliśmy na sale mój wzrok od razu powędrował, tylko w jednym kierunku. W kierunku pewnego chłopaka o hipnotyzujących oczach i pięknym zapachu. Ubrany w granatowy garnitur oraz czarną muchę stał i rozmawiał z obrońcą z naszej szkolnej drużyny, Benjaminem Green. Benji jest z tego samego roku co my. Ma kruczoczarne włosy oraz ciemne brązowe oczy. Jest obiektem westchnień wielu dziewczyn z naszej szkoły. Jednak jeśli chodzi o wygląd to Noah jest górą. Zaraz za nim Benji, a po nich Steven oraz Scott. Wszystkie dziewczyny ze szkoły kiedyś robiły głosowanie o tym który chłopak ze szkoły jest najprzystojniejszy. No i oczywiście wygrał Noah. W sumie to nie ma co się zbytnio dziwić. Jednak jest serio przystojny i w dodatku jest kapitanem drużyny. Green dlatego, że też jest przystojny i jest obrońcą. A Steven i Scott? Dwa słowa: Przyjaciele Noah. To znaczy teraz już chyba nie, ale jeszcze do niedawna tak.

Stell spojrzał na mnie i uśmiechnął się lekko, ja jednak szybko odwróciłam wzrok i spojrzałam na Jasona, który zerkał gdzieś w dal nie reagując na moje wołanie. Postanowiłam spróbować odgadnąć na co lub na kogo patrzy Cooper. Zaczęłam sie patrzeć w tym samym kierunku co on i już wiedziałam, że patrzy na Kylie. Dziewczyna ma na sobie kremową tiulową sukienkę w której wygląda prześlicznie. Jej brązowo blond włosy są wyprostowane. A brązowo blond, bo pofarbowała na blond i teraz ma ciemne spore odrosty. Ale to i tak wygląda cudnie. W końcu to Kylie Roberts. Razem z Marinette są największymi laskami w tej szkole.

- Jason! - krzyknęłam, a chłopak podskoczył ze strachu i zaczal szybciej oddychać.

- Przepraszam, co mówiłaś? - powiedział patrząc się tym razem na mnie.

- Nic - zaśmiałam się - po prostu się zagapiłeś.

Weszłiśmy w głąb sali i znaleźliśmy jakiś cichy kącik w którym można na spokojnie porozmawiać. Muszę poznać mojego partnera z którym przyszłam na bal.

Z przymusu, ale jednak.

- A więc Jason - zaczęłam - chciałeś przyjść tu w ogóle? Tylko szczerze.

- Szczerze? Nie, chciałem i zostałem do tego zmuszony. Ale teraz patrząc na to jaką mam piękną partnerke to jest fajnie - uśmiechnęłam się lekko i spuściłam głowę na dół, żeby nie było widać jak spaliłam buraka.

- A ty? Chciałas tu przyjść? - spytał Cooper zachrypniętym głosem.

- To było tak, że nie chciałam, ale smo...dyrektorka mówiła, że ma przyjść każdy bez wyjatku. I mój tata mowił, że jeżeli nie znajde nikogo to mam iść z Tobą. No i teoretycznie znalazłam, ale..nie chce mówić dlaczego.

- To nie za dobrze. Teraz musisz siedzieć z takim gburem jak ja - zaśmiałam się na te słowa. - A z kim miałaś iść?

- Przecież nie jesteś gburem. Jesteś bardzo miły - Jason uśmiechnął się - Widzisz tamtego chłopaka pod ścianą? - pokazałam ukradkiem palcem na Noah.

- No widze.

- No go z nim.

- Z Noah?

Skąd on...?

- Skąd ty wiesz, że to Noah Stell? - spytałam zaciekawiona.

- Ja i Noah chodziliśmy na te same zajęcia z matematyki rok temu. To spoko kumpel. Idź tam do niego i nie zmarnuj tej szansy na bycie z nim na balu, taka okazja sie może nie powtórzyć, a on może mieć każdą. Twoim rodzicom powiem to co mi kazałaś - Jason puścił mi oczko i sprzedał lekkiego kuksańca w ramie, a ja odpowiedziałam mu tym samym.

Zaczęłam iść w stronę Noah patrząc się na niego. Gdy już podeszłam Benji powiedział:

- To ja was zostawie samych - uśmiechnął sie nonszalanco i poklepał ramię Stell'a.

- Hej... - powiedziałam niepewnie.

- Hej - chłopak uśmiechnął się do mnie słodko.

- Przepraszam, że tak cię ignorowałam, ale nie chciałam abyś miał kłopoty. A tutaj raczej moja mama nie ma łączników więc chyba możemy normalnie porozmawiać i dobrze się bawić.

Noah złapał mnie w talii i podniósł do góry robiąc obrót ze mną. Zaśmialiśmy się razem i chłopak postawił mnie na ziemii.

- A twój partner sie nie obrazi, jak bedziesz ze mną?

- Sam mnie tu wysłał - uśmiechnęłan się. - A twoja partnerka?

- Nie mam pary - Noah nie ma partnerki?

- Oh...okej. Dlaczego? Bo nie wierze, że żadna cie nie zaprosiła - tak to dziewczyny zapraszają Noah. Na każdy bal czy jakąś taka impreze w szkole.

- No to fakt, ale zawsze odmawiałem - powiedział. - Zatańczysz? - szarooki wyciągnął rękę u zrobił maślane oczy.

No jak tu odmówić takim oczom?

Podałam mu rękę i weszliśmy na parkiet. Akurat leciała teraz wolna piosenka Ed'a Sheeran'a - Perfect [media]. Szatyn położył ręce na mojej talii, a ja poczułam dziwne uczucie w brzuchu. Coś jakby...motylki? Ja swoje ręce założyłam mu na szyje i tak kołysaliśmy się patrząc sobie w oczy.

Mogę w nich utonąć...

Noah zdjął jedną rękę z mojej talii i dotknął nią delikatnie mojej twarzy. Przejechał kciukiem po moich ustach, a mnie przeszły straszne ciarki...ale nie takie z przerażenia, raczej takie w stylu podniecenia. Nawet nie wiem kiedy chłopak wpił swoje usta w moje. Poczułam jego delikatne ciepłe wargi na moich. Motylki w moim brzuchu obudziły sie do życia.

To musi być sen...

***

Hejka!
Rozdział jest trochę krótszy, ale stwierdziłam, że na tym momencie będzie dobrze skończyć.
Następny rozdział za max 6 dni.
Do nastepnego bay ♡

(Nie)idealnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz