Rozdział 15

378 26 18
                                        

Mój łeb zaraz wybuchnie. Dajcie mi pić. Matko ja chyba umieram. Czy to już ta pora? Chwila co się w ogóle wydarzyło? Gdzie ja jestem? Tak nie pachnie moje łóżko. Tak bardzo nie chce mi się otwierać oczu. Pomocy...dobra na trzy. Raz, dwa...nie no nie mogę...trzy! Pomocy! Tak cholernie razi! Wdech i wydech. Powoli. 

Gdy już mój wzrok trochę się przyzwyczaił zobaczyłam, że nie jestem u siebie. Z resztą już to odkryłam po zapachu. Czarno białe ściany, okno przez które wpada DUŻO słońca, jakiś dziwny żyrandol, biało czarne meble...nie to nie u mnie. W takim razie u kogo? O cholera gdzie ja jestem?! Nic nie pamiętam! A co jeśli poszłam do łóżka z jakimś obcym typem. O nie, nie, nie! Cholera! Podniosłam kołdrę i spojrzałam czy wszystkie części mojej garderoby są na miejscu, wszystko jest prócz spodni i stanika, a na sobie mam jakąś za dużą męską koszulkę. KURWA...

- Któż to wstał? - Jason? - Wyspałaś się?

- Em...łeb mi pęka i mnie suszy także dawaj wodę, bo zaraz z wazonu wypije wszystko. - Przetarłam rękami twarz i ziewnęłam. Chłopak rzucił mi butelkę wody na którą się dosłownie rzuciłam.

- Serio Alice? Ty i alkohol? - Oderwałam się już od prawie pustej butelki wody i spojrzałam na niego.

- Ja się dopiero rozkręcam. 

- O nie, nie, nie. Tobie już alkoholu wystarczy, a jeśli myślisz o innych używkach to zapomnij - tatuś się znalazł. - Nie poznaje cię. Nie jesteś tą samą przemiłą, zabawną i grzeczną Alice King. - Wstałam z łóżka i stanęłam naprzeciw niego.

- Oj słońce...ludzie się zmieniają. - Uśmiechnęłam się i poklepałam go po twarzy.

Dobra jestem bez spodni.

Zgarnęłam szybko jeansy z krzesełka i zaczęłam je ubierać.

- Dzięki za gościnę, ale musze już spadać. - Powiedziałam pośpiesznie i zaczęłam iść w stronę drzwi.

- O nie ty nigdzie się nie wybierasz moja droga. - Chłopak złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie. - Zostajesz tutaj, albo idziesz ze mną do siebie.

- Ale ty jesteś sztywny. - Powiedziałam patrząc mu w oczy. - Cooper wyluzuj trochę.

Nie wiem jak to się stało, ale chłopak wpił się w moje usta i złapał mnie za biodra, a ja zarzuciłam mu ręce na szyje. Trwaliśmy chwilę w pocałunku, ale po chwili się od siebie oderwaliśmy. Chłopak przeklnął pod nosem, przetarł twarz rękoma i odwrócił się do okna. Wzięłam płaszcz z krzesełka i poszłam sobie szybko. Biegałam jak walnięta po domu szukając wyjścia. W końcu udało mi się odnaleźć wyjście i nie wiedząc kompletnie gdzie jestem poszłam w lewą stronę. Tylko pytanie, czy w dobrą stronę?

***

Poszłam w dobrą stronę, bo zaszłam w znane mi już miejsce. Łeb mi pękał, ale i tak chodziłam po mieście. Zapewne wyglądałam jak zombie, ale miałam to wtedy totalnie gdzieś. Chodziłam i myślałam, dlaczego Noah ze mną zerwał, dlaczego Bryan musiał się zabić, jakoś byśmy sobie ułożyli życie, dlaczego pocałowałam się z Jasonem. Tak wiele pytań, a tak mało odpowiedzi. Gdyby tylko można było znaleźć na to wszystko odpowiedź, tak jak odpowiedzi do zadań w internecie. Niestety tak nie jest. A chciałabym, aby tak było. Życie by było wtedy prostsze.

Wyciągnęłam telefon i odblokowałam go. Zobaczyłam 50 nieodebranych połączeń od Hannah więc szybko postanowiłam oddzwonić. Odebrała po dosłownie jednym sygnale. 

- Chryste dziecko gdzie ty jesteś?! - Powiedziała gorączkowo.

- Spokojnie, jestem na mieście, na razie nie wracam do domu. 

(Nie)idealnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz