Minęło wiele, wiele lat odkąd pierwszy raz kogoś pokochał i został że złamanym sercem. Nigdy jej nie zapomniał. Nigdy nikogo tak nie kochał jak ją. Spełnił jej jedną prośbę. Ułożył sobie życie z Tamiel. Ma syna, ale jego żona zginęła w smoczym ogniu. Drugi raz został z pustką w sercu. Ale czy pierwsza pustka została zapełniona zupełnie. Nie. Tak, pokochał Tamiel, jednak nie tak jak Lottie. Tej blondynki nie był w stanie zapomnieć, przestać kochać. Zawsze będzie za nią tęsknić.
Siedział właśnie w sali tronowej, kiedy drzwi się otworzyły i wszedł przez nie Legolas. Jego syn. Smutek i tęsknota w jego oczach momentalnie zamieniły się w obojętność.
- Ojcze. W puszczy znaleźliśmy krasnoludy. Mówią, że jeden z nich jest Thorinem Dębową Tarczą, prawowitym panem Ereboru. - powiedział, tak podobny do ojca elf.
- Przyprowadź tu tego Thorina. - powiedział chłodnym tonem. Blondyn wyszedł, ale wrócił po chwili z krasnalem. Tak Thranduil od razu poznał w nim Dębową Tarczę. Nie miał wątpliwości, że to on.
- No proszę, proszę. Kogo my tu mamy. Co robił słynny Thorin dębowa Tarcza w Leśnym Królestwie? Hm? - każde słowo ociekało chłodem i obojętnością. Niektórzy mogliby pokusić się o stwierdzenie, że nagle w pomieszczeniu zrobiło się zimniej.
- Już nie można spokojnie przejść przez Mroczną Puszczę, bo jak nie pająki chcą cię zabić, to elfy cię aresztują. - krasnolud miał głos przepełniony sarkazmem i nienawiścią. No tak elfy i krasnoludy... Nienawiść, bo ci drudzy nie chcą oddać elfom jakiś tam kryształów.
- Nie będą mi krasnale łazić po lesie. Po co w ogóle tu weszliście? - mówił spokojnie, ale w środku, w nim wrzało. Nie lubił krasnoludów. Krótko przed śmiercią Tamiel, zamiast wyciągnąć do niego pomocną dłoń zabrali należące do niego kryształy. Nie, po tym nie mogą sobie ot tak po prostu przejść przez las.
- No cóż to najkrótsza trasa do Ereboru, a ja wraz z moją kompanią idziemy odzyskać nasze Królestwo. - Thranduil przewrócił oczami na ignorancję w głosie ciemnowłosego.
- Jak chcesz niby pokonać smoka, który tam aktualnie śpi? - ironia i obojętność nic więcej.
- Gdybyście pomogli to bylibyśmy pewniejsi, że to się uda. Ale cóż wy elfy wolicie grzać fotele i siedzieć w swoich pałacykach.
- Może byśmy pomogli, gdybyśmy mieli pewność, że odzyskamy dzięki temu to co nam zabraliście. Ale słowo krasnoluda nigdy nie daje pewności, a poza tym nie jesteście chętni zwrócić nam naszą własność.
- Słowo krasnoluda jest więcej warte niż jakiegokolwiek elfa! Mam dobry przykład obiecaliście, że pomożecie gdy Ereboru będzie zagrożony. Przyleciał Smaug i co?! Gdzie byliście?! No?! - Thranduil zastanawiał się, jakim cudem krasnoludy jeszcze nie pękły. One kompletnie nie umieją trzymać emocji na wodzy. - Elfy to zwykłe, bezuczuciowe tchórze! - o nie. Tu Thorin przegiął.
- Legolas! - białowłosy zawołał swojego syna. Ten pojawił się praktycznie od razu w sali. - zamknij ich wszystkich w lochach.
Młodszy elf skinął tylko głową i zaprowadził Dębową Tarczę wraz z jego kompanią we wskazane przez ojca miejsce.
🥀🥀🥀
- Gandalf, ja cię kiedyś zabiję. - szepnęła do siebie brunetka. Chwila, brunetka? Ach tak, przez te wszystkie lata pewna blond włosa elfka nauczyła się zmieniać kolor włosów i tęczówek na zawołanie. Normalnie magia. Lottie została namówiona przez Mithrandira (tak to się pisało?. AUTORKA.), aby pomóc kompanii Thorina Dębowej Tarczy przedostać się przez Leśne Królestwo. Jak dawno jej tam nie było... Wiedziała, że jej ukochany ma syna, i że jego żona zginęła od smoczego ognia...
CZYTASZ
ððððð ððððððððð, ððð ððð ððððð âĒ ððĄðŦðð§ððŪðĒðĨ
Fanfictionâ - ðððððððð ð ðððð. ðððððððð ð ðĄðĶð ðĒðð§ðĒðððĒ, ððð ðĪðĶðððððððð, ððð ððð ðĄððððĄððĪðððð. ðð ðððð ðĄðĒ ð§ððððððð ðâðððððĒðððĒ. - ðððĪðððð§ðððð, ðð ðð§ðĶð ðĪð ððïŋ―...