Rozdział 4

494 35 3
                                    

Tańczyli jeszcze długo. Na ich twarzach błąkał się cień uśmiechu. Kiedy wybiła północ dziewczyna postanowiła zacząć realizować plan uwolnienia kompanii. Odsunęła się powoli od mężczyzny, który spojrzał na nią zdezorientowany.

- Thranduilu, jestem zmęczona, dziękuję ci za wspólny taniec, ale chyba już wrócę do mojej komnaty. Poza tym prawdopodobnie jutro już wyruszę w drogę powrotną do Imladris. - uśmiechnęła się ciepło, po czym skierowała się do wyjścia.

Po drodze zgarnęła ze stołu dwie butelki wina. Znalazła w miarę trzeźwego, za razem wystarczająco pijanego by się na to zgodzić, strażnika. Uprzejmie "poprosiła" go, aby zaprosił do wspólnej zabawy, czytaj picia do nieprzytomności, klucznika. Ten pokiwał głową i zabrał przyniesione przez kobietę wino.

Pół godziny później obaj panowie leżeli nieprzytomni w spiżarni, a butelki po alkoholu były praktycznie puste. Zabrała klucze do lochów i pędem pognała do swojej komnaty.

Założyła strój, składający się z brązowo-zielonych spodni, zielonej bluzki i ciemno-zielonego płaszcza, potocznie nazywanego peleryną z kapturem. Zarzuciła na plecy kołczan ze strzałami, w pasie przymocowała pochwę z mieczem i sztylet, a łuk wzięła do ręki.

Otworzyła okno i już chciała wyskoczyć, ale postanowiła, że zostawi tu list.

Drogi Thranduilu,
Bardzo dziękuję za gościnę i miło spędzony czas na balu. Zrobiłam jednak coś wbrew Tobie. Wybacz mi proszę, ale ja nie mogłam pozwolić, aby moi przyjaciele siedzieli w lochach. Chociaż zapewne bym się nie zjawiła tutaj gdyby nie prośby i tłumaczenia Gandalfa. Bardzo cię przepraszam, ale choć spróbuj mnie zrozumieć.
Lottie

Przeczytała jeszcze raz co napisała i postanowiła nie napisać swojego prawdziwego imienia. Przekreśliła je i napisała inne, to którym się przedstawiła.

Raven
Kiedyś jednak znałeś mnie pod innym imieniem, ale czy pamiętasz?

Chciała go za to przeprosić co ma zamiar zrobić i jednocześnie się nie ujawnić. Ale jednak chciała mu dać wskazówkę do jej prawdziwego ja, gdyż za bardzo ją bolał fakt, że jej może nie pamiętać.

Położyła kopertę na biurku i wyskoczyła przez okno. Zakradła się do wejścia od lochów. Szepnęła cicho "Bilbo". Kiedy ten się pojawił i wesoło przywitał dziewczyna podskoczyła trochę wystraszona.

- Nigdy więcej mnie tak nie strasz, bo na zawał zejdę. A teraz. Masz tu klucze i ich wyciągnij. Będę na was czekać od strony rzeki. Chyba wiesz co masz robić nie? Domyślam się, że zdążyłeś zwiedzić zamek. - szeptała do niziołka, po czym podała mu klucze.

- Jasna sprawa. Postaram się ich dostarczyć w nienaruszonym stanie. - zachichotał hobbit. Elfka wywróciła oczami i bezszelestnie opuściła Królestwo. Znalazła swojego konia i pognała w stronę Miasta na jeziorze.

🥀🥀🥀

Thranduil, był zauroczony nowopoznaną elfką. Inaczej nie umiał sobie tego wytłumaczyć. Krótko po jej powrocie do komnaty, sam postanowił już wracać do swojej sypialni.

Po drodze jednak zdecydował, że jeśli tajemnicza kobieta jutro chce wyjechać, lepiej się już pożegnać. Skierował swoje kroki do drzwi jej tymczasowego pokoju.

Będąc pod drzwiami zapukał. Raz... Drugi... Trzeci... Żadnej odpowiedzi. To go trochę zaniepokoiło. Złapał za klamkę i otworzył białe drzwi.

Rozejrzał się po pomieszczeniu i stwierdził, że jest puste. Zniknęły rzeczy Raven, a okno było otwarte. Na łóżku leżała koperta.

Podniósł ją i przeczytał zawartość. Skądś kojarzył to pismo. Miał wrażenie, że już je kiedyś widział. - Wiele lat temu... - Pokręcił głową na swoją absurdalną myśl. - Przecież nie zmieniłaby się aż tak... A może jednak... Nie. To nie możliwe. Musisz się pogodzić, że ona uciekła i już nie wróci, Thranduil. - poczym spojrzał na podpis. - Kim ty jesteś Raven?

Jednak dopisała przekazała mu więcej niż miała.
- Lottie...

𝐔𝐌𝐘𝐒𝐋 𝐙𝐀𝐏𝐎𝐌𝐍𝐈𝐀𝐋, 𝐀𝐋𝐄 𝐍𝐈𝐄 𝐒𝐄𝐑𝐂𝐄 â€Ē ð“ðĄðŦ𝐚𝐧𝐝ðŪðĒðĨOpowieści tętniące Åžyciem. Odkryj je teraz