Rozdział 11

449 23 0
                                    

- Nie czas na przypominanie sobie imion. Niziołek wpadł na pomysł, który może się udać. - Gandalf przyciągnął ich uwagę. A oni starali się odsunąć na bok wspomnienia i brak ukochanej osoby obok przez te wszystkie lata.

Gandalf wytłumaczył, że chcą przekupić Thorina. On złotem wesprze mieszkańców wioski, a elfom odda kamienie. Wzamian dostanie arcyklejnot.

Lottie czuła, że z tego nie wyniknie nic dobrego. Bała się, że będzie musiała wybierać między miłością, a tymi, którzy dla niej są rodziną. Obawiała się, że urazy z przeszłości, żądza i odmienność między tymi dwiema rasami, wywołała wojnę, która dziś ma się rozstrzygnąć.

🥀🥀🥀

Szła obok swojego konia, mając na oku Thranduila. Nieświadomie elf co jakiś czas zerkał na nią kątem oka. On również się bał. Wiedział, że ukochana jest w rozterce. Bał się, że kiedy będzie miała wybierać, nie wybierze jego.

Gandalf również nie był pewien. Ta wojna zbyt wiele zniszczyła. I miał obawy, że nie uda jej się rozstrzygnąć pokojowo.

Bilbo nie wiedział czy robi dobrze. Chciał uchronić kompanię przed smoczą chorobą. Nie chciał jednak zawieźć Thorina. Nie chciał również zawieźć Gandalfa, ani Lottie.

🥀🥀🥀

Blondynka razem z tłumem zatrzymała się przed Samotną Górą. Kili i Fili zaprzestali układania kamieni. Thorin pojawił się chwilę później. I wtedy się zaczęło...

🥀🥀🥀

- Wolisz wojnę, czy pokój?! - zapytał Bard. Przymknęła oczy wiedząc co się zbliża. Słyszała jak po ziemi stąpają ciężkie kroki. Wiele nóg stawiało te kroki.

Spojrzała na mężczyznę, który się w niej zakochał. Ich spojrzenia się skrzyżowały. Miała resztkę nadzieji, że jednak nie będą walczyć. Elfka odniosła wrażenie, że przez chwilę w jego oczach dostrzegła żal i ból. Jednak zaraz odwrócił wzrok w stronę kruka. Spowrotem spojrzał na Thranduila.

- Wybieram wojnę! - powiedział i strzelił strzałą pod kopyta tego wielkiego łosia. Blondynka wiedziała, że to czas na wybranie strony. Obaj mężczyźni i elf, i krasnolud popatrzyli na nią.

- Ale ta wojna będzie trwać beze mnie! - wsiadła na Ciernia i pogalopowała w kierunku Kruczego Wzgórza, mijając je potem.

🥀🥀🥀

Cieszył się, że oddaliła się od walki i jest bezpieczna. Ta radość przeważała nad rozterką czy się cieszyć, że nie wybrała Thorina, czy się smucić, że nie wybrała jego. Pokręcił głową, żeby skoncentrować się na walce.

🥀🥀🥀

Walczył o swoje złoto i arcyklejnot. Twierdził, że po prostu broni swojego. Wewnętrzny cichy szept, który wcześniej ignorował nie chciał teraz odpuścić. Szeptał, że przez jego wybór doszło do wojny, której kobieta którą pokochał nie chciała. Ale on próbował to uciszyć mówiąc, że to elfka jak każda inna, że nie ma w niej nic na czym mogłoby mu zależeć.

🥀🥀🥀

Tymczasem nie zdawali sobie sprawy, że jedna rzecz, choć z pozoru nic nie znacząca ich łączy. Jednego żądza bogactw nie przyćmiewała na tyle, że cenił ją nade wszystko, oddałby nawet za nią życie jeśliby musiał.

Drugiego zaś ta żądza pochłonęła. Próbował żal i złamane serce zagłuszyć. Nie chciał o niej myśleć, jej pamiętać, lecz serce co pokochało tak łatwo kochać nie przestanie, nawet jeśli jest tłumione.

Ona natomiast kochała obu, lecz każdego inaczej. Jeden był jej ukochanym, przy którym jeśliby mogła chciała spędzić resztę życia, a drugiego kochała jak brata.

Łzy zbierały jej się w oczach. Nie chciała, żeby walczyli przeciwko sobie. Nie chciała, żeby ktoś z nich zginął. Chciała, żeby elfy i krasnoludy znów żyły w zgodzie. Jak kiedyś przed arcyklejnotem, przed kłótnią o kamienie, przed Tamiel, przed groźbami Orophera.

Wiedziała, że chce się jej pozbyć, mimo to walczyła póki dawała radę. Bo elf zakochuje się raz na całe życie. Jednak Oropher nie chciał by obok jego syna na tronie siedziała jakaś tam strażniczka.

🥀🥀🥀

Lottie była jedną z pierwszych osób, które dowiedziały się, że Thranduilowi zaaranżowano małżeństwo. Po tej wiadomości właśnie wyjechała.

Wracała właśnie z uśmiechem na twarzy z kolejnego spotkania, z ukochanym. Darzyła go szczerą miłością i miała nadzieję, że on darzy ją równie szczerą.

Przypadkiem jednak wpadła na jego ojca. Jej mina od razu spoważniała. Od jakiegoś czasu próbował ich od siebie odsunąć, ale ona uparcie się temu opierała. W jej stronę słane były również groźby. "Wygnam cię z królestwa, jeśli nie zostawisz mego syna w spokoju, wstrętna dziewucho!". Ona jednak stawiała na swoim. "Mogę stracić posadę w straży, mogę stracić dom nad głową, może mnie król wypędzić z Zielonego Lasu, ale ja go kochać nie przestanę!". Po tej wymianie straciła posadę w straży. Po kolejnych traciła coraz więcej. Po jakimś czasie rodzina wyrzuciła ją z domu i się jej wyrzekła.

Im więcej traciła, tym bardziej umacniała się jej miłość do Thranduila. Do momentu...

Tym razem Oropher nie szukał jej, żeby jej coś odebrać, czy grozić. Tym razem tylko ostrzegał. Nie sądził jednak, że w ten sposób odbiera jej wszystko o co walczyła.

- Thranduil jeszcze nie wie, ale będzie się żenił. I nie z tobą. Z elfką, z szlacheckiej rodziny. Z Tamiel. Nie ma wyboru. Zrobi to dla dobra królestwa. - te słowa były dla niej ciosem poniżej pasa. Bolały bardziej niż słowa jej ojca kiedy jej się zrzekał. W jej oczach zaczęły się zbierać łzy. W gardle miała ogromną gulę. Odpędzała słone krople wody w oczach, żeby nie wypłynęły. - Jeśli naprawdę go kochasz to odpuścisz i jeszcze dzisiaj stąd wyjedziesz.

Odszedł zostawiając ją w rozsypce. Zdruzgotana wzięła tylko najpotrzebniejsze rzeczy i ruszyła w stronę stajni.

Jakby to było wczoraj pamiętała słowa, które zrujnowały jej cały świat. Zaczęła wracać powoli do rzeczywistości. Jednak niepokoiły ją delikatnie drgania ziemi, które im bliżej był dźwięk stawiania czegoś ciężkiego na ziemi, tym były silniejsze...

𝐔𝐌𝐘𝐒𝐋 𝐙𝐀𝐏𝐎𝐌𝐍𝐈𝐀𝐋, 𝐀𝐋𝐄 𝐍𝐈𝐄 𝐒𝐄𝐑𝐂𝐄 â€Ē ð“ðĄðŦ𝐚𝐧𝐝ðŪðĒðĨOpowieści tętniące Åžyciem. Odkryj je teraz