Rozdział 6

482 24 1
                                    

Blondynka uśmiechała się głupkowato, przekraczając próg domu przyjaciela. Z Bardem wymyślili naprawdę idiotyczny, aczkolwiek skuteczny plan przemycenia krasnoludów do środka, aby pozostali niezauważeni.

- Tato! Dlaczego z ubikacji wychodzą krasnoludy? - podbiegł do nich chłopiec. Na początku nie zauważył stojącej obok ojca, elfki.

- No, no. Ja myślę, że inaczej nie mogliśmy ich tu wprowadzić, jeśli dom jest obserwowany, Bainie. Ale nie przeszkadzajcie sobie. Ciotka Lottie jest powietrzem. - powiedziała sarkastycznie. Chłopiec dopiero wtedy zdał sobie sprawę z jej obecności. Od razu się przytulił do blondynki.

Ta oddała uścisk lekko się uśmiechając. Zaraz zobaczyła całą kompanię. Wywróciła oczami na ich skwaszone miny.

- Czemu musieliśmy wchodzić przez kibel? - spytał zniesmaczony Fili. Bard wspomniał tylko, że jego dom jest obserwowany i nie mogli tak po prostu wejść.

🥀🥀🥀

Lottie widziała, że Kili słabnie. Jest coraz bledszy i można powiedzieć, że elf wyczuje przy nim śmierć, i chorobę.

Krasnolud zaprzeczał złemu samopoczuciu, ale prawie każdy zauważył, że co jakiś czas krzywi się z bólu. Óin uśmiechał się wtedy do niego ze współczuciem.

Blondynka bała się, że przez zwiększającą się żądzę Thorina, Kili umrze. Domyśliła się iż trafiła go zatruta strzała. Miała jednak cichą nadzieję, że zdarzy się jakiś cud i uratuje chłopaka. Przywiązała się do kompanii. Poznała ich w Rivendell.

Uwielbiała ich poczucie humoru. Szczególnie polubiła Kiliego i Filiego. Była też chyba jedynym elfem - mój błąd - elfką, do której Dębowa Tarcza nic nie miał, a nawet chyba ją lubił.

- Potrzebujemy jakiejś broni. - odezwał się po jakimś czasie Thorin. Bard wyszedł z domku na moment. Kiedy wrócił, przyniósł ze sobą pseudo-bronie. Były zrobione z narzędzi rybackich. Niższy brunet nie był z tego zadowolony.

I właśnie tak zaplanowano włamanie do zbrojowni królewskiej.

🥀🥀🥀

Kiedy zapadł zmrok, kompania szykowała się do planowanego włamania. Kili uparł się, że też będzie tachał kupę metalu i nie szło go przegadać. Lottie miała stać na warcie, żeby pilnować czy nikt nie zbliża się do okna, żeby mogli bezpiecznie wejść, wziąć broń i wyjść.

Stała w cieniu wielkiego dębu, obserwując poczynania przyjaciół. Bo chyba może ich tak nazywać, nie?

Przez ten krótki czas zdążyła się do nich przywiązać. Balin, odniosła wrażenie, że czasami zachowuje się wobec niej jakby była jego córką, czy czymś w tym rodzaju.

Kili i Fili, byli jak najlepsi kumple, którzy zawsze palną coś głupiego (ewentualne zrobią) niezależnie czy czują się dobrze, czy źle.

Thorina tak naprawdę pokochała. STOP. Nie myślcie tylko, że nie dotrzymała obietnicy i już nic nie czuje do Thranduila. Pokochała Thorina jak brata.

Stał się dla niej ważny, z resztą jak cała kompania. Traktowała ich trochę, jak własną rodzinę, którą straciła dawno, dawno temu. Za każdego z tych krasnoludów i hobbita, była gotowa oddać życie.

Tak rozmyślając, usłyszała huk dobiegający z pomieszczenia, gdzie mieli rabować broń. Potem rozległy się nawoływania strażników.

🥀🥀🥀

Blondynka szła korytarzami, szukając sali, gdzie są przesłuchiwani jej przyjaciele.

Słyszała głośne rozmowy i wrzawę. Będąc pod salą tronową.
- Ja za niego poręcze! Nigdy się na nim nie zawiodłem. On dotrzymuje danego słowa. - głos Bilba dobiegł jej uszu.

Lekki uśmiech wkradł jej się na usta. Przysłuchiwała się rozmowie. Cichutko wsunęła się do pomieszczenia. Widząc jasną czuprynę hobbita, skierowała się w jej stronę.

- Przekonaliście tych tam? - zapytała Bilba. Blondyn podskoczył w miejscu wystraszony. Spojrzał na nią wymownie, ale widać było, że odetchnął z ulgą na jej widok.

- Thorin dał im słowo, że podzieli się złotem, jeśli dostanie uzbrojenie, a ja za niego poręczyłem.


- Ufam, że Thorin dotrzyma tej obietnicy.

- Czemu miałby jej nie dotrzymać?

- Jeszcze wielu rzeczy nie wiesz, niziołku. Ja żyję trochę dłużej od ciebie i są sprawy przez, które mam prawo obawiać się złamania tego słowa lub czegoś gorszego. - rozmowę blondynki z hobbitem przerwał Bard.

Lottie niedowierzała swoim, niezawodnym uszom, kiedy ten zaprosił ją do tańca. Ze zdziwienia wytrzeszczyła oczy. Szatyn zazwyczaj nie tańczył.

Jednak, co pozostało elfce jak nie skorzystać z okazji. Rozbawiona całą tą sytuacją wirowała na parkiecie. Lekko ją zdziwiło, że nikt nie zwracał uwagi, że jest w bluzce i spodniach, a nie w kiecce.

Jedyne pytanie jakie jej pozostało w głowie, nie chciało dać jej spokoju. - Durna, natrętna myśl. - przeklinała to pytanie nie wypowiadając się o tym na głos. Ale czy dzisiaj oni mieli jakiś dzień dobroci dla krasnali, elfów i niziołków?

𝐔𝐌𝐘𝐒𝐋 𝐙𝐀𝐏𝐎𝐌𝐍𝐈𝐀𝐋, 𝐀𝐋𝐄 𝐍𝐈𝐄 𝐒𝐄𝐑𝐂𝐄 â€Ē ð“ðĄðŦ𝐚𝐧𝐝ðŪðĒðĨOpowieści tętniące Åžyciem. Odkryj je teraz