Rozdział 3

551 30 6
                                    

Dostała zgodę na zatrzymanie się w zamku na jakiś czas. Będąc w komnacie gościnnej rozmyślała jak zdobyć klucze. Wiedziała, że winu z Leśnego Królestwa żaden elf nie może się oprzeć, dlatego od razu zdecydowała, że spróbuje upić klucznika do nieprzytomności.

Nagle ni stąd, ni z owąd w komnacie pojawił się Bilbo Baggins. Uśmiechnął się przyjaźnie do dziewczyny. Ta popatrzyła na niego ze zdziwieniem i ciekawością.
- Jaki jest plan na wyciągnięcie ich, posłańcu Elronda, czytaj Gandalfa. - powiedział radośnie.
- No proszę, a jednak ktoś mnie rozgryzł. Panie Baggins wolę jak się do mnie mówi po imieniu. Jestem Lottie, ale tutaj lepiej nazywać mnie Raven. - powiedziała z szerokimi, typowym dla siebie uśmiechem.

- Dobrze, więc jaki jest plan Raven?
- Otóż, ja się wkręcę w dzisiejszy bal. Zwinę  trochę wina i upije do nieprzytomności klucznika. Przekażę ci klucze i pojadę na moim koniu do Esgaroth - miasta na jeziorze.
- Dobrze mi pasuje. Tylko nie daj się złapać z łatwo.

🥀🥀🥀

Jak ustalili, tak też zrobili. Kiedy słońce zniżało się ku linii horyzontu, elfka była już w pięknej balowej sukni. Błękitny odcień materiału wyjątkowo pasował do jej magicznych włosów. Suknia miała rozkloszowany, delikatnie pofalowany dół. Natomiast góra przylegała do jej ciała i idealnie podkreślała jej talię. Rękawy zrobione z bardziej przezroczystego i lekkiego materiału sięgały jej do połowy przedramienia, przyozdobione delikatną koronką.
Włosy miała zaplecione w warkocza i związane w estetycznego koka. Jedynie białe pasemko bezwładnie opadało na dekolt dziewczyny. Efekt był niesamowity.

Powoli opuściła swoją, tymczasową komnatę. Spokojnym krokiem przemierzała korytarze zamku, kierując się do sali balowej. Widziała jak inne elfy, również w odświętnych strojach, także idą do tamtego miejsca.

Sala wygląda cudownie. Lottie dawno nie była na żadnym balu, więc czuła się odrobinę nieswojo. Niektóre elfy śledziły ją spojrzeniem, które było przepełnione pożądaniem i nietrzeźwością, tak że zabrakło w nich miejsca na cokolwiek innego.

Nie wiedząc co ze sobą zrobić, usiadła przy wolnym stoliku. Podparła głowę ręką i obserwowała wirujące na parkiecie pary. Spokojna melodia grana na harfach przypomniała jej pierwszy bal, na którym się pojawiła. Była osobą towarzyszącą Thranduilowi. Jego ojciec nie był zadowolony z ich związku. Wolał, żeby jego syn zadawał się z wyżej postawionymi elfkami, a nie jakąś strażniczką.

Białowłosy mężczyzna wywiercał zauroczonym wzrokiem dziurę w kobiecie. Toczył bitwę z myślami, czy zaprosić ją do tańca, czy nie. Czy byłoby dziwne, jeśli od lat praktycznie nie tańczący bez większego powodu król na tym balu, zatańczy z posłańcem od przyjaciela? Nie dowie się, jeśli nie spróbuje. Ale czy ona umie tańczyć? Czy nie zbłaźni się na parkiecie, ośmieszając jednocześnie i jego? Nie wiedział, ale coś go mocno ciągnęło do tej kobiety.

Lottie była pogrążona w wspomnieniach, dlatego nie dziwne było, że podskoczyła, lekko przestraszona kiedy usłyszała za sobą chrząknięcie. Odwróciła się zaskoczona. Podniosła się z miejsca, które zajmowała i zapytała:

- Coś się stało Thranduilu?

Elf przyglądał się jej. Kiedy się ocknął i zrozumiał, że powinien odpowiedzieć potrząsnął lekko głową. Uśmiechnął się delikatnie. Choć to bardziej przypominało lekkie podniesienie kącików ust.

- Chciałem tylko zapytać, czy nie zechciałabyś ze mną zatańczyć? - to pytanie nieco zaskoczyło, w tej chwili, brunetkę. Już chciała odmówić, ale to co wyszło z jej ust na pewno odmową nie było.

- Oczywiście. To będzie zaszczyt. - to był impuls. Ona kompletnie nie spodziewała się, że to powie. On ją za bardzo przyciągał. Nie zdawali sobie sprawy, że oboje działają na siebie jak magnesy.

Król Mrocznej Puszczy zaciągną dziewczynę na środek parkietu. Zaczęli kołysać się do muzyki, która przywoływała wspomnienia z ich pierwszego, wspólnego balu. Ona wiedziała, że tańczy ze swoim ukochanym, któremu niegdyś towarzyszyła na podobnym, lecz zupełnie w ich oczach innym balu. On zaś nie wiedział, że tańczy z ukochaną, która przed laty go porzuciła. Choć po latach odniósł wrażenie, że w tej ucieczce maczał palce jego ojciec - Oropher. I po części miał rację, ale o tym kiedy indziej. Wracając...

Przetańczyli razem już kilka dobrych minut. Trwali w ciszy, nie odzywając się do siebie słowem, ale im to nie przeszkadzało. W swoim towarzystwie czuli się bardzo dobrze, nie musieli nic mówić. Legolas tańczący niedaleko z Tauriel gapił się na nich z otwartą buzią, nie zwracając większej uwagi na gadającą do niego rudowłosą kobietę.

Blondyn jednak postanowił przerwać ciszę, która zalegała między nimi.
- Świetnie tańczysz. Nie spodziewałem się tego po tobie. - tym zdaniem utwierdził jedynie Lottie, że jej nie pamięta. On jednak najzwyczajniej w świecie jej nie poznawał. Trudno mu się dziwić. Zapamiętał ją jako zielonooką blondynkę, a tańczył z brunetką z białym pasemkiem i hipnotyzującymi niebieskimi oczętami.

- To dzięki mojemu nauczycielowi. - lekko się uśmiechnęła na wspomnienie, jak przed jej pierwszym w życiu balem Thranduil uczył ją tańca.

- Kim on był? - zapytał zaciekawiony białowłosy. Pamiętał jak uczył tańczyć kiedyś swoją ukochaną Lottie.

- Powiem tylko, że był niesamowity. W wielu aspektach.

Na tym poprzestali rozmowę i wrócili do tańca w ciszy, z akompaniamentem melodia wygrywanej przez utalentowane elfki na harfach.

𝐔𝐌𝐘𝐒𝐋 𝐙𝐀𝐏𝐎𝐌𝐍𝐈𝐀𝐋, 𝐀𝐋𝐄 𝐍𝐈𝐄 𝐒𝐄𝐑𝐂𝐄 â€Ē ð“ðĄðŦ𝐚𝐧𝐝ðŪðĒðĨOpowieści tętniące Åžyciem. Odkryj je teraz