Epilog

550 30 7
                                    

Już nie wstrzymywał łez. Leciały potokiem z jego oczu. Był bezradny. Jego najukochańsza elfka właśnie umiera, a on nie może zrobić nic.

- Nie płacz, Thranduilu. Nie płacz, ukochany. - wyszeptała do niego kojącym głosem. - Zawsze będę przy tobie myślą i w twoim sercu.

- Nie odchodź, proszę. Nie opuszczaj mnie. Nie rób tego. - mówił do niej łamiącym się głosem. Jak poprzednio Thorinowi tej teraz jemu otarła łzy. Wtulił się w dłoń, którą zaraz opuściła. Położył sobie jej głowę na kolanach. Zaczął gładzić jej włosy. Jej blond włosy. Wpatrywał się w zachodzące coraz bardziej mgłą, zielone oczy. Oczy, które śniły mu się w nocy. Oczy, które były jego całym światem.

- Ukochany, kiedyś będzie trzeba odejść. To obowiązek nawet elfa. Powstaliśmy, żeby rosnąć, rozwijać kwiaty, przekwitać i w końcu zniknąć. Dziś to ja muszę odejść. - wyszeptała. Widział jak słabnie jak odchodzi. Jej oddech był coraz płytszy. - Proszę pozwól mi dzisiaj odejść. Pozwól mi odpocząć. Nigdy cię nie opuszczę.

- Odpocznij. Masz do tego prawo po tylu latach. Odpocznij, ale nie zapomnij o tym, że będę czekał na dzień kiedy znów się spotkamy. - wyszeptał do niej drżącym głosem
Ledwo zdobył się na wypowiedzenie tych słów. Pozwala jej odejść, bo ją kocha. Pozwala jej odejść, bo zasłużyła na odpoczynek. Pozwala jej odejść, bo ma przeczucie, że jeszcze się spotkają.

- Do zobaczenia za Morzem, Najukochańszy... - szepnęła tak cicho, że ledwo ją usłyszał. Potem przestała oddychać. Zamknął jej oczy i złożył ostatni pocałunek na jej delikatnie uśmiechniętych ustach.

Po tym wszystkim spojrzał w niebo i zamknął oczy. Z jego gardła wydarł się głośny krzyk. Był przepełniony bólem, rozpaczą, cierpieniem, bezradnością, tęsknotą, a co najważniejsze nigdy nie wygasłą miłością.

Wszyscy zebrani wiedzieli już co się stało. Po ich policzkach płynęły łzy. Ale najbardziej płakał Thranduil. On, który od tysiącleci nie pokazywał chwil słabości, który tłumił uczucia i emocje, płakał najbardziej. Mimo, że prosiła nie mógł. Płakał, bo chciał zobaczyć radosne iskierki w jej oczach. Płakał, bo chciał by oddała jego uścisk. Płakał, bo pragnął by oddała pocałunek. Płakał, bo chciał by się obudziła. Ale wiedział, że tak się nie stanie. Zmarła. Zmarła z uśmiechem na ustach. Zmarła w honorowy sposób. Dotrzymała obietnicy. Nie pozwoliła zginąć nikomu, kogo kochała, kto miał miejsce w jej sercu.

Znał jej skryte pragnienie, by elfy i krasnoludy zawarły pokój, by znów byli w przyjaznej relacji. Wiedział też, że nie może jej zawieść. Mimo, że tego nie wypowiedziała, wiedział, że jej ostatnią wolą było zażegnanie tej nienawiści, która jest między nim, a Thorinem. Wiedział też, że i Thorin to wie, ale nie mógł wiedzieć, co z tą wiedzą zrobi Thorin.

Usłyszał trzask, jakby coś pękało. Spojrzał w tamtą stronę. Król spod góry rozbił arcyklejnot. Ich spojrzenia się skrzyżowały. Oboje ją kochali i oboje domyślali się co czuje drugi. Thranduil wiedział, że to myśl o niej pomogła przezwyciężyć smoczą chorobę Thorinowi. Thorin wiedział, że to miłość do Lottie utrzymała w walce Thranduila przy życiu, że on przez tyle lat myślał o niej codziennie.

🥀🥀🥀

W szklanej trumnie leżała kobieta. Na jej ustach był delikatny uśmiech. Miała piękne blond włosy, które leżały pod jej plecami. Ubrana była w białą sukienkę do kolan. Prostą bez żadnych ozdób i falbanek. Na stopach miała białe balerinki. W dłoni trzymała różę. Jej czerwony kwiat spoczywał na jej piersi, gdzie powinno być serce. Można by pomyśleć, że śpi bardzo spokojnym snem. I spała, lecz snem wiecznym. Snem, z którego nikt się nie budzi.

𝐔𝐌𝐘𝐒𝐋 𝐙𝐀𝐏𝐎𝐌𝐍𝐈𝐀𝐋, 𝐀𝐋𝐄 𝐍𝐈𝐄 𝐒𝐄𝐑𝐂𝐄 • 𝐓𝐡𝐫𝐚𝐧𝐝𝐮𝐢𝐥Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz