the fifteenth cornflower seed;

48 5 0
                                    

Harry nie mógł uwierzyć, że ma iść na randkę z Louisem. Z jego Louisem, na ich wspólną randkę. Oni razem. We dwójkę. Nie jako przyjaciele.

Być może dlatego, brunet złamał wszystkie randkowe zasady, jakie tylko się dało.

Po pierwsze, zamiast przyjąć miłą propozycję pomocy od Liama i Nialla, po zajęciach pognał prosto do mieszkania Zayna i Louisa, niemal błąkającego bruneta o chwilę spokoju, na co ten jedynie zabarykadował ich w sypialni chłopaka szatyna, tam wybierając zarówno chłopakowi, jak i dobie ubrania, układając włosy, czy miliony razy pytając Louisa czy aby napewno wyglada dobrze.

Powiedzieć że Louis miał dość... to tak jakby nie powiedzieć nic.

Ale Harry zdawał się tego nie dostrzegać.

- Wiesz... być może żyłem w błędzie, ale naprawdę przez tyle lat myślałem że randki mają wyglądać zupełnie inaczej.

- Przepraszam, jestem po prostu strasznie podekscytowany. Nie wiesz jak długo czekałem...

Louis rozejrzał się bezradnie na boki, nie wiedząc za bardzo co odpowiedzieć, dlatego po prostu wyszedł z pokoju po chwili wracając po zdezorientowanego bruneta, który został w sypialni, by niedbale zahaczyć palcem o jego palec, co wydawało się brunetowi bardzo urocze.

Jakkolwiek słowo „uroczy" kłóciło się z ciemnymi rurkami chłopaka i jego czarną, acz luźną koszulką, która krzyczała bardziej niż „uroczy" to „gorący".

Louis ubrał buty w korytarzu i krzyknął jedynie by Zayn nie czekał na niego wieczorem, a Harry po założeniu swoich, jedynie pomachał mulatowi, który skinął im na pożegnanie, nim wrócił do zapisywania czegoś w swoim dzienniczku, który Harry już widział, kiedy zbierał wszystkie żyletki szatyna.

- Więc... romantyczny spacer na zaostrzenie apetytu? - spytał z entuzjazmem Harry, kiedy Louis po prostu szedł w ciszy brukowym chodnikiem, wciąż ujmując jego palce w ten słodki sposób.

- Nie zmęczyłeś się jeszcze gadaniem?

- Hej, znowu jesteś wredny - brunet dźgnął chłopaka w bok, na co ten zaśmiał się cicho, uciekając od jego dotyku - Myślałem że ci to nie przeszkadza. Wiesz, ty mówisz stosunkowo mało i pomyślałem że będziesz chciał żebym wypełnił tą ciszę.

- Nie mówię mało - sprzeciwił się szatyn - Po prostu nie odzywam się na nieciekawe tematy.

- Hej...

- Nie. Harold, przestań mnie dźgać - Louis odwrócił się ze stanowczą miną, zatrzymując palec, już zmierzający do jego boku - Zamiast tego powiedz mi gdzie chcesz iść.

- Hmm... nie chce mi się siedzieć gdzieś pośród ludzi, co ty na to żeby wziąć coś na wynos i pójść na jakieś odludzie - uśmiechnął się brunet, wiedząc że ich ubrania na tym nie ucierpią, bo specjalnie z tą myślą nie założyli niczego eleganckiego.

Takim sposobem około pół godziny później siedzieli na jakimś wzniesieniu za miastem, Harry leżący bezwładnie na trawie, mielący powoli swojego twistera, a Louis siedzący oparty o stare drzewo, skubiąc tłuste frytki.

- Naprawdę dobre miejsce, maluszku - rzucił Harry, nie zważając na to, że po jego czole właśnie mogła maszerować mrówka.

- Hej, ustalmy sobie coś. Nienawidzę kiedy ktoś żartuje z mojego wzrostu.

- Zasady są dla ludzi z relacjami - prychnął brunet.

- Myślałem że chcesz ratować naszą.

❝ dead flowers on your arms ❞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz