To zabawne, że znów wylądowali razem na imprezie. Louis przysięgał, że ta nie była jego. Zayn gadał z Liamem w kuchni, nie widząc świata poza szatynem, więc Louis wypadł z gry. Uśmiechnął się jednak pod nosem, gdy w salonie na kanapie siedział samotnie Styles, popijając drinka i oglądając tańczące pary.
- Oi, przyjacielu - szatyn dosiadł się do niego z uśmiechem.
- Hej - odparł, bo to całe zmieszanie związane z poprzednią imprezą wciąż gdzieś w nim siedziało.
- Tym razem żadnych kwiatków?
- Chyba chwastów. Nienawidzę mojej bratniej duszy za to, że mi to robi - mruknął brunet, popijając drinka, na co Louis zmieszał się nieco, nie wiedząc za bardzo jak podzielić się z chłopakiem swoimi przemyśleniami.
Na początku rozważał dwie opcje, w których w jednej Harry nawet ucieszy się z tego że to właśnie on jest jego bratnią duszą, a w drugiej, teraz jedynej, ucieknie z piskiem i nigdy nie odezwie się do Louisa.
- Cóż, jakby ci to powiedzieć... przykro mi że ci to robię, perełko.
Gdzieś przeczytał że zdrobnienia łagodzą całą sytuację.
- Nic mi nie robisz, Lou. I dzięki że wtedy się mną zająłeś, chyba nie mógłbym więcej spojrzeć Liamowi w oczy, gdyby musiał oglądać mnie w tym stanie.
Okej. Louis pomyślał, że będzie trudniej niż sądził.
- Nie... chodzi mi o to, że... tak jakby, to ja.
- Słucham? Dopiero powiedziałem, że to nie jesteś ty - Harry spojrzał na niego jak na głupka. Akurat z nich dwóch, to on był teraz głupkiem i Louisa w pewnym sensie bawił ten fakt, bo brunet był rozbrajająco nieświadomy.
- Mam na myśli, że praktycznie to ja ci to robię, bo jestem twoją bratnią duszą - Louis liczył na śmiech, na zamyślenie, na rzucanie talerzami lub drwiny. Ale Harry odpowiedział błyskawicznie.
- Nie, nie... jesteś za dobry na moją bratnią duszę. To napewno nie ty.
I w pewnym sensie, to zabolało Louisa.
W pewnym sensie był już zirytowany, a z drugiej strony, serce nieznacznie urosło mu, gdy widział w jakim świetle postrzega go brunet.- Nie wiesz o mnie wszystkiego, loczku - odparł, nie mogąc pozwolić mu tkwić w tym pięknym, acz nierealnym świecie.
- Być może nie, ale nie jest to coś, co zmieniłoby diametralnie moje zdanie o tobie. Nie znam cię tak jak Zayn, ale nie jesteś złą osobą. Wiem to.
Louis pokręcił głową z rozbawieniem i wstał, czując że gadaniem nic nie wskóra.
ㆍ.ㆍ.ㆍ.ㆍ.ㆍ.ㆍ.ㆍ.ㆍ.ㆍ.ㆍㆍ.ㆍ.ㆍ.ㆍ
- Stary, co ty robisz? - spytał Zayn, nieco przerażony, gdy zszedł rano do kuchni, widząc Louisa w samych bokserkach, odwijającego wszystkie swoje bandaże, pod którymi skrywał setki ohydnie fioletowych szram, wijących się wzdłuż niemal całego ciała.
- Udowadniam coś komuś - odparł, nim zniknął w łazience wyrzucając zużyty materiał i ubierając jak najbardziej wycięte ubrania, ukazujące wszystko, co do tej pory chował.
Zayn tak naprawdę zrozumiał dopiero, gdy zobaczył Harrego, gwałtownie przystającego na widok szatyna, kiedy z uśmiechem na ustach, jak co dzień, zmierzał w ich kierunku.
Następnie brunet jakby ocknął się, podbiegając do szatyna, który posłał Zaynowi wiedzące spojrzenie, nim mulat nie przewrócił oczami i uśmiechnął się do brązowowłosego przyjaciela Harrego, idącego wraz z nim.
![](https://img.wattpad.com/cover/253400120-288-k266990.jpg)
CZYTASZ
❝ dead flowers on your arms ❞
Fiksi Penggemar„Gdzie kwiaty kwitną na szkarłatnych łzach, a bratnie dusze dzielą krwawe bukiety..." AU, gdzie kwiaty rosną na ciele, w miejscu ran twojej bratniej duszy, a Harry mimo iż kocha się w stokrotkach czy makach, jakie może nosić do domu, by pięknie przy...