✞ 8 ✞

35 5 0
                                    

- Rozmawiałem z dyrektorem - Minho odwrócił się do czarnowłosego. - I powiedział, że zrobiłby z tobą jakiś collab. 

- Z ludźmi z innych wytwórni?

- Tsa. - niższy wziął jeszcze łyk swojego koktailu przez słomkę i spojrzał Hyunjinowi prosto w oczy. - Tylko tu nasuwa się pytanie czy byś chciał. No i oczywiście kwestia czasu, to wymaga cierpliwości. Występowałbyś jeszcze jako trainee, choć i tak powoli planujemy co z naszym debiutem. - wziął jeszcze jeden łyk kończąc swoją wypowiedź.

- Muszę się zastanowić... To prawdziwe wyzwanie i jeszcze więcej roboty niż dotychczas. Nie wiem czy dam radę. - drugi zauważył nutę niepokoju i zmartwienia w jego głosie.

- Wszystko da się ogarnąć. Nie ma rzeczy, której nie dałoby się wykonać. To po prostu dużo pracy, z którą na pewno dasz sobie radę. - miłe słowa Lee zostały w sercu Hyunjina.- Muszę już iść. Trzeba obgadać coś z Felixem, później pójdę poćwiczyć.

Szatyn wstał i pożegnał się z Hwangiem. Czarnowłosy spojrzał na swój kubek z kawą; z niechęcią upił z niej jeszcze łyk, znowu czując gorzki smak. Szybko przełknął całość i wstał, kierując się do swojego małego apartamentu. Drzwi otworzyły się na oścież. Uwagę przykuwał skulony w kącie blondyn, który ocierał swoje liczne łzy, a w ręce ściskał przy uchu swój telefon. Po chwili kliknął coś na ekranie urządzenia i niepodziewanie rzucił telefonem gdzieś w bok. Straszny huk zapanował w pokoju; szloch Jisunga mieszał się z dźwiękiem rozbijanego telefonu. Ta sytuacja była nowa w życiu czarnowłosego; chłopak nigdy nie widział swojego współlokatora w takim stanie. Usiadł przy nim, ściągając swoje buty, lecz zachował milczenie. Poczekał, aż jasnowłosy nieco się uspokoi i powróci do rzeczywistości. 

- Co się dzieje?... - młodszy jeszcze raz wybuchł płaczem. Wtedy ręka Hyunjina powędrowała na jego włosy, delikatnie je gładząc. Han potrzebował kilku chwil, by móc wydusić z siebie bynajmniej jedno słowo.

- D-dostałem telefon od babci... - tutaj wziął chaotyczny wdech. - Moja mama nie żyje...

Ciemnowłosy zatrzymał się ze zdziwienia. Śmierć matki Jisunga była ostatnią rzeczą, której się spodziewał. Jego rodzicielka była piękną kobietą, a była zdana na tak okropny los. Jednak umarła godnie, z rąk już niekoniecznie godnego człowieka.

- Ktoś ją zastrzelił... Policja próbuje odnaleźć ślady sprawcy, ale jest ich mało... - niewyraźne słowa wybrzmiały z jego ust. On sam dławił się swoimi łzami, pokaszlując lekko. 

Hwang złapał jego dłoń. Jisung był teraz bardziej kruchy, niż kiedykolwiek wcześniej. Był złamany i bezradny, potrzebował pomocy i wsparcia, którym obdarowywał go przyjaciel. 

- Jisungiee, przykro mi... Ale ludzie umierają i nie możesz tego zmienić. Twoja mama na pewno byłaby z Ciebie dumna. - przytulił lekko chłopaka i spojrzał na jego czerwoną od płaczu twarz. Jego uwagę przykuły też napuchnięte usta młodszego. I nagle naszła go ochota na coś więcej.

Przysunął się jeszcze bliżej. Nie mógł nie zauważyć zdziwionego wzroku blondyna, który był nawet lekko przerażony poczynaniami Hyunjina, który właśnie zaatakował jego wargi. Jisung również po chwili oddał się tym pieszczotom i leniwie odwzajemniał pocałunki. Nie wiedział czemu, po prostu oddał się chwili, czując podniecenie i motylki w brzuchu. Jeszcze jedna słona łza dostała się do jego ust, przywołując wspomnienie o matce, na co Han oderwał się od ust drugiego. Chwilę wpatrywali się w siebie. 

- Przepraszam, Sungie... - odgarnął jego kosmyki włosów z czoła. 

Nie, nic nie szkodzi, podobało mi się - to właśnie chciał powiedzieć Hyunjinowi, ale nie zdążył, gdyż ten już zdążył wyjść z pokoju. Pozostał na miejscu, wpatrując się w przestrzeń, gdzie jeszcze kilka chwil temu znajdował się starszy. 



- Chan! 

    Hwang wpadł do pokoju Australijczyków. Nie miał zamiaru im przeszkadzać, jednak nie potrafił powstrzymać się od pewnych podejrzeń, którymi chciał podzielić się z liderem. 

- Tak? - chłopak wstał z łóżka słysząc swoje imię. 

- Jest sprawa. - wziął wdech zbierając myśli. - Matka Jisunga nie żyje. 

- C-co?... Tak bardzo mu współczuję... - Bang zamknął oczy nie kryjąc smutku.

- Tak, ja też, ale nie po to tu przyszedłem. - zauważył jak Australijczyk znowu odzyskuje skupienie. - Czy ta śmierć nie wydaje Ci się być... dziwna?

- Co masz na myśli?

- Skoro mordują nas, to widocznie mogą również zagrażać naszym rodzinom. Nie zdziwiłbym się, gdyby zaczęli ginąć również inni nasi bliscy. - niespokojnie się poruszył. Myślał dalej, dokładał puzzle w układance, które zdawały do siebie pasować. 

- Myślisz, że te dwie sprawy mogą mieć jakiś związek? - teraz w oczach lidera błyszczało zaciekawienie. Nie wykluczał pomysłu Hyunjina.

Czarnowłosy na chwilę przymknął oczy. Czy faktycznie mogą zabijać również bliskie im osoby? 

- Nie mamy pewności, ale już niedługo się dowiemy. To mogło być również ostrzeżenie dla nas. Nie zaprzestaną na tym. Dalej będziemy ginąć. Czuję się jak jebany królik doświadczalny! - nie zamierzał rozmawiać już ani chwili dłużej. Trzasnął mocno drzwiami, zastanawiając się czemu tak właściwie to zrobił. Czy on również miał tak skończyć? A co z jego planami, marzeniami i pasją? 


a/n: Następny dupny rozdział, nie wiem czemu ale zaczęłam pisać strasznie chaotycznie :///

Btw, jak tam u Was? Jak się czujecie?

ROZDZIAŁ NIESPRAWDZONY

''Niespełnione marzenia'' {Hyunjin x Jisung} ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz