Z Archiwum X (1)

271 11 5
                                        

„Ludzie tacy jak my, wierzący w fizykę, wiedzą, że różnica między przeszłością, teraźniejszością i przyszłością jest tylko uparcie obecną iluzją." Albert Einstein

Za oknem lało jak z cebra. Pogoda nie zachęcała do wyjścia na zewnątrz – szare chmury nastrajały depresyjnie, świat jakby stracił kolor. Cuchnęło wilgocią i liśćmi, które zaczynały gnić w takiej temperaturze. Dochodziła godzina siedemnasta, a w domu panowała cisza – mama zabrała Rosie ze sobą do Las Vegas na dwa tygodnie. Poprosiłam ją o to, bo potrzebowałam chwili wytchnienia. I pobycia sam na sam z Dragomirem. Z każdym dniem pragnęłam go coraz bardziej, chciałam z nim być. Chciałam znowu poczuć jego dotyk.

I właśnie teraz była taka chwila tylko i wyłącznie dla nas.

Podciągnęłam kolana pod siebie, siedząc na skórzanej kanapie z kieliszkiem czerwonego wina w jednej ręce. Po przeciwnej stronie siedział mężczyzna, spoglądał na krajobraz za oknem. 

– Jakoś tak cicho bez Rosie. – powiedział, kręcąc w dłoni kieliszkiem. Czerwony płyn opływał ścianki szklanego naczynia.

– Ona robi hałas za trzy osoby. – stwierdziłam z westchnieniem.

Dragomir zaśmiał się pod nosem.

– Żałuję, że nie widziałem jej, jak dorasta. – powiedział cicho.

– Co się działo? W czasie, gdy byłeś na Jugosławii? – zapytałam. Nigdy nie poruszałam tego tematu. Jednak po jednej lampce wina stałam się trochę śmielsza.

– Chciałbym ci powiedzieć, ale...

– Tajemnica misji, rozumiem. – przerwałam mu, machając dłonią.

– Nie, nawet nie o to chodzi. – wyglądał na przybitego. – Robiłem rzeczy, o których wolałbym zapomnieć. Chciałbym móc cofnąć czas. Chciałbym cię wtedy znaleźć i poprosić... – westchnął.

– O co?

– O rękę. Teraz znowu zaczynamy od początku, Kora. Pięć lat się nie widzieliśmy. Każde z nas się zmieniło i poznajemy siebie na nowo.

Przysunęłam się bliżej niego, stawiając kieliszek na stoliku. Położyłam dłoń na jego i delikatnie ścisnęłam jego palce. Czułam mrowienie na opuszkach.

– Niektóre rzeczy się nie zmieniły, Drago. – rzekłam cicho.

– Wiem. Jednak nadal czuję wyrwę w sercu. Agencje zabrały nam pięć lat. Pięć lat z życia, w ciągu których moglibyśmy...

– Mówiłam ci, czasu nie cofniesz. – przerwałam mu. – Może i zabrały nam pięć lat. Ale dały Rose.

– Ale jakim kosztem? – głos mężczyzny był przygnębiony.

Ten temat wolałam przemilczeć. Do dzisiaj pamiętam tą jatkę.

– Przepraszam cię. Mieliśmy wesoło spędzić te dni, a ja mam melancholijny nastrój. – chciał zażartować, by nieco polepszyć smutną atmosferę.

Pokręciłam głową.

– Kiedyś trzeba było to przedyskutować. – rzekłam z nikłym uśmiechem.

Mężczyzna również odłożył kieliszek i obrócił się bardziej w moim kierunku. Splótł nasze palce.

– Brakowało mi tego. I to cholernie. Twoich oczu, dobrego słowa, dotyku... – przyciągnął moją dłoń do ust i złożył na niej pocałunek. Miał lekki zarost, który podrapał moja skórę. Ale bardzo mi się to spodobało.

– Tęskniłam za tobą, Dragomir. – rzekłam cicho w języku rosyjskim, patrząc mu prosto w zielone tęczówki.

Jego oczy rozbłysły.

BehawiorystkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz