„Kokieteria u kobiet jest jak barwa i zapach u kwiatów." – Bolesław Prus
W słuchawkach leciały moje ulubione utwory do ćwiczeń; nadawały tempo mojemu wysiłku. Biegłam sprintem wokół opuszczonego magazynu wśród lasu – stary skład drewna, kiedyś potrzebny, dziś stał na uboczu, zapomniany przez Boga i ludzi. Z impetem wpadłam do środka, osłaniając ramieniem głowę. Zmusiłam mięśnie do jeszcze większego wysiłku i wbiegłam do kolejnego pomieszczenia. Skręciłam w prawą odnogę. Przejście tarasował niewielki ceglany murek, który sięgał mi do klatki piersiowej – oparłam dłonie na nim i przeskoczyłam obunóż na drugą stronę.
Mój trening trwał już ponad półgodziny. Tego byłam pewna. Przebiegłam cały magazyn, wzdłuż i wszerz. Po sprawie w Nowym Jorku zdecydowałam się na powrót do ćwiczenia street work out – utrzymam dzięki temu siłę i gibkość. Bo nadciągają ciemne chmury. Zatrzymałam się w wielkiej pustej hali i sprawdziłam czas na zegarku. Ponad czterdzieści minut samego treningu. Przypomniałam sobie swój okres przygotowawczy przed misją– mordercze treningi na siłowni od świtu do zmroku, w między czasie doszkalałam swój język oraz zdolności strzeleckie. Popularny cross fit przy tym to pikuś. Całe moje ciało było jednym wielkim zakwasem – przestałam go odczuwać dopiero po dwóch tygodniach.
Rozejrzałam się wokół siebie, z trudem łapiąc oddech. Była siódma rano, słońce sączyło się przez puste okna do środka. Otoczona byłam przez pyłki kurzu, które wirowały w pustce. Spokój, chwilowe uczcie, takie ulotne. Zaraz wsiądę w samochód i wrócę do codzienności. Do obowiązków – zrobić śniadanie dla Rosie, przygotować jej coś do pudełka i zawieźć ją do przedszkola. Wziąć prysznic, ubrać się jeszcze w bardziej formalny strój i zaparkować pod siedzibą jednostki behawioralnej.
I nie zwariować przy okazji rozwiązywania spraw seryjnych morderstw.
***
Siedziałaś w swoim cadillacu przed jednym z wielu klubów w mieście. Neony drażniły Ci oczy, przymykałaś je lekko by odciąć się od tego bodźca. Swędziała Cię już głowa od nałożenia zbyt dużej ilości chemii na długie włosy. Spojrzałaś się na siebie w lusterku, by sprawdzić makijaż przed wyjściem. Mocno pogrubione rzęsy, gruba czarna kreska na powiekach a do tego metaliczne cienie podkreślające głębię Twojego szmaragdowego spojrzenia. Poprawiłaś spódniczkę, odsłoniłaś trochę bardziej dekolt. Sięgnęłaś po butelkę wody mineralnej i skropiłaś biust, by wyglądał bardziej zachęcająco.
Jak na razie żaden nie był wystarczająco dobrym materiałem na ojca Twojego dziecka. Tyle koleżanek miało już dzieci, o niczym innym nie rozmawiały, tylko o ubrankach dla nich i innych akcesoriach. Zazdrościłaś im tego: nawet tego, że muszą czasem budzić się w nocy, by nakarmić lub przebrać. Jak one mogły na to narzekać? Przecież na tym właśnie polegało piękno macierzyństwa.
Odsunęłaś od siebie te myśli i przykleiłaś uśmiech na twarz. Musiałaś zwabić. To był właśnie ten dzień, w którym mogłaś zajść w ciążę. Tak przynajmniej myślałaś. Bo to już było Twoje drugie lub trzecie podejście. A test nadal wskazywał tylko jedną kreskę. Nawet zaczęłaś się zastanawiać, czy może nie kupić więcej testów ciążowych z innych firm – miałaś wrażenie, że błędnie pokazują.
Rzuciłaś okiem na godzinę na desce rozdzielczej. Dochodziła ósma wieczór. Wyciągnęłaś jeszcze z torebki Twoje ulubione perfumy i spryskałaś szyję oraz miejsca za uszami. Blask pomarańczowego neonu odbijał się w stalowym ostrzu sztyletu znajdującego się w Twojej torebce.
***
Z aktami pod pachą biegłam w kierunku pokoju konferencyjnego. Po powrocie do domu Aaron zadzwonił, że mamy sprawę i mam jak najszybciej pojawić się w biurze. Dobrze, że mama przyszykowała dla mnie i Rose śniadanie. Pędząc po mieście w kierunku szkoły, myślałam o sprawie. Z czym tym razem będziemy się mierzyć? Z gwałcicielem? Porywaczem? A może z kimś chorym psychicznie? Spojrzałam w lusterku na dziewczynkę, siedzącą na tylnym siedzeniu. Uderzyło mnie podobieństwo do jej matki – piękne szafirowe oczy oprawione w gęste i długie rzęsy. Ta sama linia szczęki i twarz w kształcie serca. Jej długie blond loki związałam dzisiaj na szybko niebieską wstążką w koński kucyk. Ścisnęło mi się gardło. Kiedy zacznie pytać o podobieństwo? Ja miałam zupełnie inny typ urody. Oczy w kolorze hebanu w kształcie migdałów. Ciemnorude włosy sięgające mi szyi. Jasna, wręcz blada cera. Jak ja jej wszystko wytłumaczę?

CZYTASZ
Behawiorystka
FanfictionCornelia Szymańska dołącza do B.A.U po odejściu agentki Jennifer Jarou do Pentagonu. Lecz kobieta skrywa tajemnicę sprzed lat. Gdy przestępca ucieka z więzienia, demony przeszłości wracają nie tylko we śnie, ale również na jawie. DODATEK: opowiadani...