Minęło kilka dni. Magnus siedział właśnie tego wieczora w fotelu za zdobionym szerokim stole w jego”gabinecie”. Nie zadzwonił w ostateczności do starego przyjaciela, jakim był brat Zachariasz. Za dzieciaka, kiedy ojciec wysłał go do Dżakarty do tak zwanego zakonu w mieście kości, Magnus był prowadzony przez wymienionego wyżej brata. Podczas nauk opanowania starożytnego tańca ognia zdążył się z nim zaprzyjaźnić i ten nawet po wyjeździe mógł na niego liczyć. To właśnie do niego udał się, kiedy koszmary zaczęły go pierwszy raz nawiedzać.
Tamtym razem sprzed kilku dni okazało się, że to pojedynczy epizod i już się więcej nie powtórzył. Co do wszystkich wydarzeń z tamtego wieczora…
Bane miał sporo czasu, aby pomyśleć. To wszystko zadziało się według niego za szybko i było nieprzemyślane. W jego odczuciu, wyznanie Lightwooda było napędzane natłokiem bodźców i chęci pocieszenia go po niespokojnym śnie. On sam czuł do niebieskookiego głębsze uczucia. Wiedział, że to jest jego największa słabość. Ciepło jakie przy nim odczuwał było dla niego wystarczającym dowodem na swoje uczucia. Takie ciepło miewał tylko przy osobach, dla których mógłby przejść boso po piekle. Magnus znał się bardzo dobrze, wiedział co do kogo czuje i był szczęśliwy ze słów Aleca, ale z drugiej strony nie mógł być pewny, że są one prawdziwym odzwierciedleniem tego co do niego czuje. Ta myśl go dobijała.
Oprócz tego dręczyła go jeszcze jedna ważna sprawa. Mianowicie sprawa Aldertreego. Widział go, wie, że wrócił. Jak szybko rozchodzą się takie informacje w tak zwanym świecie cieni? Świecie gangów, mafii, bezprawia i wiecznego strachu o życie swoje i najbliższych. To i tak był najmniejszy problem. Bardziej martwił go fakt , że jeżeli gangster puścił już parę dalej o jego powrocie to ta informacja niemal od razu dotrze do kogoś, kto bez wahania może nazywać się królem, władcą tego świata. A to jest najgorszym, co może się stać.Z zamyślenia wyrwał go dźwięk otwieranych drzwi. To było nieco niepokojące, bo drzwi do loftu od incydentu na blokowisku były zamykane na klucz. Jedynymi osobami, które miały ten mały, błyszczący przedmiot do otwierania jego wrót byli Loss, Fell i Santiago.
Słyszał powolne kroki zmierzające w jego stronę. Magnus przyjął groźny i poważny wyraz twarzy. Wyglądał jak niezadowolony mafiozo ze starych filmów, oczekujący na kogoś, kogo to się w sumie spodziewał i miał mu zaraz za pośrednictwem swoich ludzi, wpakować kulkę w łeb.-Magnus?
Do gabinetu wszedł jego przyjaciel.
-Ragnor? Coś się stało?
Twarz azjaty złagodniała, a on uparł się wygodnie o fotel.
-Na wszystkie bóstwa Magnus, bo zabijesz mnie tym wzrokiem. To ja się powinienem pytać czy coś się stało. Siedzisz jak na szpilkach.
Mężczyzna usiadł na masywnym krześle wpatrywając się w gospodarza, równie poważnym wzrokiem.
-On tylko na to czekał.
Zaczął Magnus.
-Nie wszystko jeszcze przesądzone. On nie chciał wyjścia z kryjówki Magnusa, a Czarownika. Jeszcze się nie pojawił.
-Racja. Wątpię, że uwierzył w śmierć Wielkiego Czarownika Brooklynu. Wielkiego demona nie przechytrzysz. On zawsze wszystko wie.
-To nieco bez sensu. Skoro wszystko wie, to wie też, gdzie on jest. Czemu go jeszcze nie zabił?
-Nie znasz Asmodeusa? Go nie interesuje zwykła egzekucja. Lubi jak się dzieje. Przed śmiercią musisz wiedzieć, że i tak jesteś beznadziejny, słaby, a twoi najbliżsi cię nienawidzą. Jest Demonem, uwielbia wzburzać chaos.
-Bierze przyjemność z cierpienia innych. Tak wiem, pamiętam. Co zamierzamy z tym zrobić?
-My?

CZYTASZ
Edom [MALEC]
FanfikceŻycie Aleca jest piekielnie trudne i smutne. Chłopak nie chce się stawiać rodzicom, ale pewnego dnia nie wytrzymuje i ujawnia sekret o sobie pewien sekret i buntuje. Po tym czynie chłopak poczuł, że to początek jego drogi do wyjścia z Edomu. Czy prz...