Izzy jeszcze rano nie umiała połączyć faktów. Jej brat właśnie umówił ich na spotkanie. Nie jakieś tam zwykłe. Na kolacje u faceta, przy którym jej brat staje się innym człowiekiem. Zaczyna w końcu żyć! I z tego powodu była bardzo dumna z brata. Alec zawsze miał problemy z nawiązywaniem relacji, a tu proszę. Ekstrawagancki azjata oblał się alkoholem i Alexander chodzi mniej martwy niż wcześniej. Nie sądziła, że ta znajomość z Magnusem tak szybko zmieni się w coś ważniejszego.
-Czyli mówisz, że idziemy dziś na kolacje do twojego chłopaka poznać jego rodzinkę?
Alec zakrztusił się herbatą.
-Ummm. On nie jest moim chłopakiem...chyba.
-Jak to nie jest i jakie chyba? Jak ci się chyba to sobie przywiąż.
-Noo booo niby tooo…
-Alec wyduś to z siebie.
-Nobomysiecałowaliśmy, ale…
-Alec, tak abym zrozumiała.
Chłopak wciągnął i wypuścił powietrze.
-Noo całowaliśmy się wczoraj.
Powiedział cały czerwony patrzeć na swoje palce zaciśnięte na kubku z herbatą.
Izzy zaczęła się szeroko uśmiechać.-No i w czym problem?
-Bo nie rozmawialiśmy o tym czy myyy, nie wiem czy to coś dla niego znaczyło…
-A dla ciebie znaczyło?
Alec obrócił wzrok w stronę okna przy którym siedział.
-Wiesz braciszku, dziś spotykamy się wszyscy na kolacji więc myślę, że gdyby to nic nie znaczyło to nie mielibyśmy planów na wieczór. Pracujecie w jednym budynku...zaproś go na obiad w przerwie i pogadaj z nim o tym, bo będzie niezręcznie.
Alec wziął do siebie słowa siostry. Z racji iż samochód Simona był od jakiegoś miesiąca u mechanika, Alec pożyczył mu kluczyki do swojego auta i teraz to okularnik woził jego siostrę na zajęcia. Lewis był mu wdzięczny za to, bo nie dość, że mógł jeździć po mieście fajnym samochodem to mógł spędzić trochę czasu z dziewczyną, która bardzo mu się podobała.
Po wyszykowaniu się do wyjścia rozdzielili się i Alec poszedł do pracy, a izzy pojechała z Simonem na Manhattan.
Alexander właśnie wypuścił ostatnią grupę przed przerwą obiadową i nie zastanawiał się czy iść, czy nie iść do Magnusa. Chwilę nad tym myślał i uznał, że musi być pewny. Poszedł schodami do góry i pewnym krokiem wszedł do sali azjaty.
Bane z kimś rozmawiał przez telefon. Na widok chłopaka uśmiechnął się, coś tam jeszcze powiedział i rozłączył się.
Podszedł do Lightwooda i pocałował go krótko w usta.-Hej Alexandrze.
-Um h.hej. Chcesz wyjść na obiad?
-No jasne.
Magnus złapał Aleca za dłoń i poszli razem do knajpki, w której Alec i Izzy zazwyczaj jedli razem obiady. Zamówili sobie coś do jedzenia i po kilku minutach już jedli.
-Alec, co cię trapi?
Bane od momentu, kiedy mężczyzna wszedł do jego salki widział, że coś jest nie tak. Widział, że coś go trapi i myślał, że Alec mu powie o co chodzi, ale ta chwila nie nadchodziła, a była między nimi tylko niezręczna cisza.
-Emm. Zastanawiałem się...czyyy. Magnus co jest między nami?
Magnus spojrzał zaskoczony na chłopaka. Serio? To go gryzie? Czy to nie oczywiste?
Chłopak był zawstydzony pytaniem, które zadał.

CZYTASZ
Edom [MALEC]
FanficŻycie Aleca jest piekielnie trudne i smutne. Chłopak nie chce się stawiać rodzicom, ale pewnego dnia nie wytrzymuje i ujawnia sekret o sobie pewien sekret i buntuje. Po tym czynie chłopak poczuł, że to początek jego drogi do wyjścia z Edomu. Czy prz...