29 - "Popatrz na mnie"

55 7 1
                                    

Namjoon delikatnie gładził zimną dłoń Seokjina. Nie potrafił spojrzeć mu prosto w oczy, nie po tym co mu zrobił. Poczucie winy nadal w nim tkwiło. Nie umiał się go pozbyć, a odbijało mu się w głowie na okrągło.

Jednak z drugiej strony czuł w końcu obecność partnera, której tak bardzo potrzebował. Brakowało mu dotyku Jina, z którym wcześniej był blisko codziennie. Nagłe rozdzielenie sprawiło, że jego serce pękło, lecz w końcu się leczy. Tak, jak zdrowie Seokjina.

- Namjoon, popatrz na mnie. - Jin przybił swój wzrok w twarz chłopaka.

Pragnął jego uwagi, chciał zobaczyć jego piękne, szklane, ciemne oczy, w których zakochał się bezgranicznie. Które dawały mu odwagi, otuchy, ciepła, czy miłości. Nie chciał ich stracić, a czuł, jakby się od niego oddalały.

- Namjoon. - powtórzył lekko zdenerwowany, a zarazem opanowany, ponieważ jego oddech wciąż był płytki.

Mężczyzna nie chciał pokazać, że jest mu wstyd i przykro. Bał się tego, co mogłoby się za chwilę wydarzyć. Jedno słowo za dużo i straciłby wszystko, na czym mu zależy.

Niepewnie podniósł wzrok, który spotkał się z tym niemrawym Jina. Od razu zauważył w nich smutek i troskę.

- Namjoon, co się dzieje. Czemu nic mi nie mówisz? - Seokjin chciał znać prawdę. Czuł, że z jego chłopakiem jest coś nie tak.

- Tak bardzo się o ciebie bałem. Obwiniam się, ponieważ nie potrafię cię ochronić. - postanowił powiedzieć to, co czuje naprawdę. - Nie potrafię dać ci bezpieczeństwa, które jak widać jest potrzebne. - oczy zaczęły mu się szklić. - Kocham cię, Seokjin. Chcę o ciebie dbać. Troszczyć się i chronić. Jednak nie potrafię. Przeze nie tutaj teraz leżysz. - głos mu się zaczął załamywać, a pojedyncza łza ponownie spłynęła po jego czerwonym policzku.

Właśnie do Seokjina dotarło, że nie zakochał się w byle kim. Namjoon właśnie wyznał mu miłość. Mimo, iż w ścianach szpilata, które przesiąknięte były specyficznym zapachem leków i krochmalu, on powiedział, że go kocha. Nic nie będzie wykładnikiem mówienia tego, co się czuje, nawet mało sterylne pomieszczenia.

- Namjoon. - zaczął słabo Jin. - Nie możesz się obwiniać. Starasz się dla mnie cały czas. - zakaszlał - Jesteś dla mnie wszystkim i t-też cię... - zaczął łapczywie brać płytsze oddechy, na co drugi od razu zwrócił uwagę.

- Jin? Jin! - Joon wziął twarz partnera w swoje dłonie, patrzył w jego nieobecny wzrok.

Zorientowała się, że przy łóżku jest guzik pielęgniarki. Rzucił się na niego, wcisną go kilka razy. Zaczął w końcu krzyczeć. Jego chłopak się dusił.

Interwencja lekarzy dla Namjoona dłużyła się z nieskończoność. Nerwy ponowie go wyniszczały od środka. Jakimś cudem opanowywał ataki paniki, mimo iż już kilka razy go dosięgły. Był zbyt przejęty złym stanem Seokjina, żeby przejmować się sobą.

Cały roztrzęsiony stał przy szybie i przyglądał się plecom lekarzy, którzy zasłaniali widok pacjenta. Irytacja w nim rosła, ponieważ nie widział chłopaka. Nie wiedział co się z nim dzieje. Chciał tam przy nim być. Podczas jego być może ostatnich chwil w życiu.

Nagle lekarze zaczęli wyjeżdżać łóżkiem szpitalnym z pomieszczenia. Przodem szła jedna z pielęgniarek, dokładnie ta sama, którą wezwał wcześniej Joon. On, cały zdenerwowany, przerażony, nie wiedział co się dzieje.

- Doktorze... - zaczął łamiącym głosem Namjoon.

- Jego wydolność oddechowa się pogorszyła. Jedziemy z nim na prześwietlenie. Jeżeli będzie trzeba, zaintubujemy go. Natomiast jeżeli prześwietlenie wykryje coś gorszego, od razu kładziemy go na stół. - z jego oczu również bił strach.

Namjoon nic nie odpowiedział. Jedynie zasłonił sobie usta ręką i pociągnął wzrokiem za oddalającym się łóżkiem, prowadzonym przez lekarzy.

Nie mógł uwierzyć w to, co się stało. Ponownie zaczął się obwiniać. Jednak nie powinien mówić o takich rzeczach w momencie, kiedy Seokjin jest w krytycznym stanie. Mimo iż się wybudził, wciąż był osłabiony. Ta rozmowa powinna poczekać.

Doszczętnie rozbity psychicznie Namjoon musiał usiąść, ponieważ czuł, że robi mu się słabo. Starał się brać głębokie oddechy, jednak nie dał rady. Był zbyt roztrzęsiony.

Minęło około 7 minut. Joon postanowił wziąć się w garść. Swoim płaczem i lamentem i tak nie pomoże chłopakowi. Wstał więc, a jego chwiejący chód poprowadził go do sali, w której robili badania Seokjinowi. Cały czas trzymał kciuki, żeby tylko nie trzeba było go operować, albo wywozić do innego szpitala. Lekarze owej placówki wciąż nie wiedzieli, czym jest nieznana substancja, która spowodowała taki stan chłopaka.

Kiedy łóżko szpitalne wyjechało zza drzwi, Namjoon od razu ustawił się do pionu. Chciał znać wszystkie szczegóły, dokładny plan działania lekarzy, oraz co się dzieje z jego chłopakiem.

- Mamy dobre i złe wieści. - zaczął poważnie lekarz, z którym Joon rozmawiał chwilę temu. -  A więc pan Kim ma opuchnięte płuca po spożyciu owej substancji, zaznaczę, że jeszcze nie wiemy co to jest. Podamy mu odpowiednie leki, które powinny mu pomóc. - oboje spojrzeli się na łóżko, które prowadzone było przez pielęgniarkę do poprzedniego pokoju. - Natomiast jeżeli jego stan się nie poprawi przez najbliższą godzinę, będziemy musieli go przewieźć na oiom i zaintubować. Będę kontrolował teraz cały czas jego reakcje na lek, który mu podam. Najbliższe minuty zadecydują. - ukłonił się lekko i poszedł do pokoju owego pacjenta.

Namjoon nie wierzył na własne uszy. Jego chłopak był na skraju życia i śmierci. Przypomniały mu się rzeczy, które któregoś dnia planowali, że razem zrobią, na przykład zaadoptują psa, wyjadą na wspólne wakacje, albo wynajmą inne mieszkanie, trochę większe niż to. Jego życie bez Seokjina nie miałoby sensu. W końcu, kiedy znalazł sobie osobę, która idealnie wpłata się w jego palce, daje wspaniałe rady, cudownie przytula, całuje, kocha się z nim, ma tak szybko odejść? Starał się nie dopuszczać tej wiadomości do siebie, jednak teraz nie potrafił myśleć o niczym innym.

Najbliższe minuty ciągnęły mu się najbardziej na świecie, jak jeszcze nigdy. Nie chciał myśleć o najgorszym, jednak tylko to odbijało mu się w głowie. Próbował nie dopuszczać do siebie tej informacji.

Namjoona rozrywały myśli, szarpiące przez tykający zegar. Zegar, który tak bardzo wtedy znienawidził. Którego chciał się pozbyć. Wskazywał mu niekończącą się drogę do mety. Nie wiedział tylko, czy dobiegnie jako sam, czy jako duet z Jinem. Nie lubił, jak ktoś stoi mu nad głową i dyktuje warunki. Tak bardzo chciał już wiedzieć, co się dzieje z jego ukochanym. Lekarze zasłonili niestety szybę, która była jedyną rzeczą, przez którą Joon mógł mieć jakikolwiek kontakt ze swoim chłopakiem.

Żar miłości - NamjinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz