31 - "Sam się prosił"

64 7 1
                                    

Namjoon cały czas roztrzęsiony, na skraju wpadnięcia w atak paniki, wyczekiwał przybycia policji. Seungyo nie zwracała na niego szczególnej uwagi. Nie przyjechała tu dla niego, tylko żeby popatrzeć na efekt swojego planu, który przyniósł oczekiwane dla niej rezultaty. Przyglądała się śpiącemu Seokjinowi. Uśmiechała się do niego w duszy z premedytacją, złością. W końcu jakiś jej plan ziścił się i w dodatku zbierał dobre owoce.

Natomiast Jo siedziała obok Namjoona i próbowała z nim porozmawiać, dowiedzieć się, co się wcześniej działo, jak ze zdrowiem chłopaka. Była przerażona. Nie wiedziała, że tak silnie zareaguje na narkotyk. Nie wiedziała jednej rzeczy - w jaki sposób dostał się on do organizmu Kima i spustoszył takie jego wyniszczenie.

Joon tracił zmysły. Tak bardzo się bał, że zabiorą albo jego, albo Jina do więzienia. Nie miał zamiaru się z nim rozstawać. Niemal go przed chwilą stracił, a myślenie o siedzeniu za coś, czego się nie zrobiło wyniszczało go od środka.

- Seungyo, dlaczego przyjechałaś? - Namjoon odważył się w końcu do niej odezwać.

- Jo mnie namówiła. Miała rację. Seokjin to mój były, powinnam jednak go powspierać. - powiedziała jakby była do tego zmuszona i oparła się tyłem o framugę szyby tuż na wprost siedzącej pary.

- W to, że Jo cię namówiła, jestem w stanie uwierzyć. Natomiast w to, że chcesz go wspierać, już nie bardzo. - poraził ją ostrym spojrzeniem. W ogóle jej nie ufał.

- Jak nie chcesz, nie musisz wierzyć mi na słowo. - wzruszyła ramionami, a jej wzrok opadł na szynę na kolanie chłopaka. - Co ci się stało?

- A co cię to obchodzi? - frustracja w Joonie zaczęła rosnąć.

- Przestańcie się przekomarzać. Jak małe dzieci. - próbowała wtrącić się Jo.

- Masz zakaz zbliżania się do Jina. Żeby to było jasne. - powiedział mężczyzna przez zęby.

- Tak? A co, z policji jesteś? - jeden z kącików jej ust podniósł się w niemrawy uśmiech.

- Nie muszę być, żeby udowodnić innym, że jesteś niebezpieczna. Mam ci przypomnieć co było w kuchni? - na to wspomnienie, Namjoonowi ponownie pękło serce.

- Sam się prosił.

Namjoon nie wytrzymał z napięcie, które podnosiła Seungyo. Wtedy jedynie zebrał wszystkie siły i wstał. Spowodowało to, że Jo przeraziła się ową sytuacją.

- Posłuchaj mnie. - zaczął Joon rozgniewany do czerwoności. Ta dziewczyna naprawdę podnosiła mu ciśnienie.

- Joon opanuj się. - Jo położyła mu ręce na ramionach, jednak czuła jak ten się trzęsie i chaotycznie podnosi się jego klatka z przyspieszonego oddechu.

- Młodszy aspirant Lee Jungon.

I w tym momencie na korytarzu, jakby z nikąd pojawili się dwaj policjanci. Obaj szybkim, długim krokiem znaleźli się pomiędzy Seungyo a Namjoonem, który ochłoną po zobaczeniu funkcjonariuszy.

- Oraz starszy aspirant Hwang Sumin. Meldujemy się do wezwania, zgloszonego przez jednego z lekarzy owego szpitala.

Obaj pokazali swoje odznaki, które rozbłysły w oczach wszystkich na korytarzu. Dosięgły nawet Harina, który wychylił się zza blatu, by zobaczyć rzucające się w oczy zgromadzenie.

- Co się tutaj dzieje? - Lee odezwał się niskim głosem, ponieważ chciał trochę nastraszyć innych.

- Ja nie wiem, panowie zapytają tego tutaj. - Seungyo udawała osobę pokrzywdzoną i wskazała palcem na Joona.

- To nie tak, panie władzo. - krew odpłynęła mu z kończyn.

- Poprosimy państwa dowody osobiste. - zarządził drugi z policjantów.

Wszyscy, gdy już zlokalizowali swoje dokumenty, wręczyli je służbom i wyczekiwali na dalsze poczynania. Seungyo raziła wzrokiem Jo, ponieważ nie wiedziała, że będzie tutaj policja. Zaczęła się bać, że może jednak coś się stać, oczywiście na jej niekorzyść.

- Dobrze. - zaczął jeden i oddał im dowody. - Sum, idź po tego doktorka, niech nam opowie, czemu tu przyjechaliśmy. - szepnął mu młodszy aspirant, na co ten nie był zbytnio zadowolony. Jednakże wykonał polecenie bez zbędnego przedłużania. - A w takim razie wy. Co się tutaj stało, dlaczego pan... - pstryknął palcami, bo zapomniał nazwiska.

- Kim Namjoon - przedstawił się

- Dlaczego pan Kim próbował coś pani zrobić? - dokończył mężczyzna, zwracając się do Seungyo.

- Ja nie wiem. Po prostu rozmawialiśmy a on nagle jakby cały zdenerwowany, wzburzony, chciał się na mnie rzucić. I wtedy panowie przyjechali. - grała bardzo dobrze oburzenie, które podłapał funkcjonariusz.

- Rozumiem. Zapytam teraz drugiej pani, czy tak było, jak ona mówi? - założył ręce na piersi i wlepił twardy wzrok w Jo.

- No, tak jakby nie do końca. Fakt, rozmawiali, jednak Seungyo prowokowała Namjoona. Ten się po prostu zdenerwował. Miał ostatnio dużo stresu i mało spał. - wyjaśniła z każdym przemyślanym słowem.

- Dobrze. W takim razie poczekamy teraz na lekarza prowadzącego. - zarządził z grobową miną.

Dosłownie chwilę później, starszy aspirant przyszedł ramię w ramię ze znanym już Namjoonowi ordynatorem owego działu. Bał się niesamowicie tej rozmowy. Próbował ukryć w sobie strach i lęk, jaki go teraz wypełniają. Powtarzał sobie, że karę, którą dostanie, weźmie na siebie. Nie pozwoli na więcej cierpień Jina.

Na początku ordynator jak i funkcjonariusze rozmawiali na tematy formalności, tymczasem Jo z Joonem wymieniali się porażonymi spojrzeniami, które przechodziły ich obojga na wylot. Już wiedzieli, że nie będzie prosto, jednak postarają się zrobić wszystko, żeby wyszło to na ich korzyść.

- Więc teraz omówmy sprawę wspólnie. - zaczął lekarz. - Pacjent, którego stan doprowadził do niewydolności oddechowej, miał w swoim organizmie substancję. Była ona dla niego szkodliwa, ponieważ dostał po niej naprawdę silnej reakcji alergicznej.

Lekarz musiał przedstawić pokrótce historie pacjenta, mimo iż osoby nie były z rodziny. Natomiast kontynuował:

- Substancją tą były dopalacze. Nitk z państwa tutaj zebranych, szczególnie pan Kim, nie wiedzą skąd owa substacja znalazła się w ciele Seokjina. - wypowiedział się doktor.

- Rozumiem, że pan jest kimś z rodziny? - dopytywał jeden z policjantów.

- Jestem jego partnerem. Chłopak cały czas ze mną przebywał, miałem go na oku. Jedynie wychodził do toalety, ale on zbyt kocha swoją pracę, żeby tak zaprzepaścić swojej karierze. - wytłumaczył Joon.

- Czyli twierdzi pan, że nie wie skąd wzięły się narkotyki w ciele pana Kima?

- Nie wiem, skąd się wzi... - zaczął, jednak nie udało mu się dokończyć.

- Ja wiem, kto mógł to zrobić. - odezwała się nagle Jo, która odważyła się zakończyć tą sytuację. - Nie chce jedynie nikogo oskarżać bez żadnych dowodów. - nagle miała wątpliwości, gdy jej wzrok spotkał się z tym Seungyo, który przeszywał całe jej ciało.

- Proszę mówić. Bez powodu by ich w sobie nie miał. - zachęcał starszy aspirant.

- Ja myślę, że to Seungyo. Ona chciała zaszkodzić zakochanym. Kazała mi ich śledzić. Dopytywać się ich, co takiego jest między tą dwójką. - w jej oczach zbierały się łzy. Wiedziała, że jedni ją znienawidzą, a drudzy podziękują jej osobiście.

Żar miłości - NamjinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz