7. Nie znikniesz, prawda?

147 10 0
                                    

Emilia

Popołudniu miał przyjechać Michał, a że miałam wolny ranek i południe, postanowiłam zadbać o swój wygląd trochę bardziej, niż dotychczas. Umyłam i wysuszyłam włosy, a później lokówką zrobiłam sobie delikatne fale. Sińce pod oczami nie były już tak widoczne jak ponad dwa tygodnie temu, więc zrezygnowałam z podwójnej warstwy korektora, a zamiast tego podkreśliłam oczy ciemną kredką. Zaróżowiłam policzki i przejechałam po ustach bezbarwnym błyszczykiem. Założyłam czerwoną sukienkę, która opinała się w biuście, a od pasa w dół była lekko rozkloszowana. Miałam jeszcze kilka godzin do przyjazdu Michała, więc zeszłam na dół, żeby zrobić sobie kanapki.

Gdy jadłam, w drzwiach pojawił się Konrad. Biegał, bo miał na sobie krótkie spodenki i mokry od potu podkoszulek, który przykleił mu się do ciała, podkreślając zarys mięśni brzucha. Nie zwróciłam uwagi, że się na niego gapiłam, dopóki nie odchrząknął i nie uśmiechnął się znacząco.

– Potrzebuję wody.

Ja chyba też. Nim zdążyłam chwycić za szklankę, chłopak zrobił to pierwszy. Przechylił i wypił od razu całą zawartość.

– To moje.

– Wybacz. – Posłał mi kolejny rozbrajający uśmiech. – Musiałem się napić.

A ja musiałam przypomnieć sobie, jak się oddycha, gdy tak na mnie patrzył. Od czasu naszej rozmowy na balkonie w tamtym tygodniu, coś się między nami zmieniło. Nasz kontakt nie ograniczał się do oficjalnego dobranoc, gdy Konrad przychodził do mnie wieczorem, by pisać pracę, ale rozmawialiśmy też w ciągu dnia. Chłopak nie był już taki opryskliwy w stosunku do mnie, a ja nie starałam się go ze wszystkich sił unikać.

Jak dziś. Konrad rzucił na stół pustą butelkę z wodą, którą opróżnił podczas biegania. Otworzył nową i napełnił moją szklankę, a sam napił się z butelki. Odgarnął grzywkę ze spoconego czoła i oparł się o blat, wpatrując się we mnie.

– Wyglądasz inaczej.

– Ty też – odparłam z uśmiechem.

– Ha, ha. – Wziął ode mnie kanapkę. – A tak serio? Zrobiłaś coś z włosami?

– Trochę podkręciłam. – Przejechałam dłonią po końcówkach. – Chciałam spróbować czegoś nowego.

– Czegoś nowego? – Uniósł brew i spojrzał na mnie wymownie. – Pasuje ci.

Komplement w ustach Konrada był czymś tak niespodziewanym i onieśmielającym, że musiałam spuścić wzrok. Czułam, że moje policzki palą żywym ogniem. Zaczęłam stukać palcem w szklankę, aby odwrócić uwagę od mojej reakcji.

– Wow, ty potrafisz powiedzieć coś miłego? – zapytałam z ironią.

– To za kanapki. Nie przyzwyczajaj się.

Rozległo się głośne pukanie do drzwi i po chwili weszła Diana, jedna z pacjentek Aleksandry. Swoją drogą, chyba najmłodsza z tych, które już zdążyłam poznać. I zdecydowanie najładniejsza. Była wysoką brunetką o ciemnych oczach i oliwkowej cerze, ubraną zawsze w strój, który idealnie podkreślał jej zgrabną sylwetkę. Tak jak dziś. Miała na sobie czerwoną bluzkę na cienkich ramiączkach, wciśniętą w czarną, krótką spódniczkę i sandały na koturnie. Uśmiechnęła się na mój widok i przywitała, ale wyraz jej twarzy zmienił się, gdy ujrzała stojącego za mną chłopaka.

– Konrad? – Otworzyła usta ze zdziwienia. – Co ty tu robisz?

– To dom mojej cioci – odpowiedział obojętnie. – Zapomniałaś?

Bezsenni [ZAKOŃCZONE ✔️]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz