8. I nigdy więcej nie waż się mnie dotknąć!

142 11 0
                                    

Konrad

Wziąłem do ręki telefon i w rejestrze połączeń próbowałem odnaleźć imię mojego brata. Ze zdziwieniem przyjąłem fakt, że w ciągu ostatnich trzech miesięcy ani razu do niego nie zadzwoniłem. Zacząłem nagle wątpić w to, że Rafał miał zapisany w telefonie mój numer.

Odebrał po trzech sygnałach.

– Konrad? – Usłyszałem po drugiej stronie.

– Cześć, młody. Co u ciebie słychać?

– Coś się stało? – zapytał podejrzliwie.

Poczułem się głupio, że telefon od brata powodował u niego taką właśnie reakcję, ale byłem sam sobie winien. Przez długi czas nie zadawałem sobie nawet trudu, by wysłać do Rafała choćby SMS-a.

– Kiedy przyjechałeś z rodzicami, miałem cię zapytać, jak twoje treningi. – Starałem się, by zabrzmiało to swobodnie. – Po kolacji całkiem wypadło mi to z głowy. Pomyślałem, że zadzwonię i się dowiem.

– O. – Wydał z siebie zaskoczony dźwięk. – No, więc... W drużynie jest super. Gram teraz jako napastnik. Trener mnie bardzo chwali.

– Nie może być inaczej.

– Wykorzystuję twoją technikę podań – powiedział. – W tamtym miesiącu wygraliśmy trzy mecze.

– Jestem z ciebie dumny. – Uśmiechnąłem się do słuchawki. – A poza piłką? Wszystko w porządku?

– Tak – odparł szybko. – Chyba tak... W domu rodzice ciągle się o coś kłócą. I pracują. A jak wracają z pracy, znowu się kłócą. I tak w kółko.

– Męczące, co?

– No – westchnął. – Dobrze, że mam kolegów. I wakacje.

To niebywałe, jak jedenastolatkom niewiele trzeba było do szczęścia. Na chwilę zapanowała między nami cisza, aż w końcu usłyszałem, że Rafał głośno wciągnął powietrze.

– Konrad? – zaczął niepewnie. – Może przyjechałbyś na nasz mecz pojutrze? Gramy ze Złotowem. Trener wystawia mnie w pierwszym składzie.

– Nie wiem, czy...

– Rodziców nie będzie – przerwał domyślnie. – Pracują.

W chwilach, takich jak te, nie miałem żadnych wątpliwości, że byliśmy braćmi.

– Na którą mam przyjechać? – spytałem w końcu.

– Na jedenastą! – zawołał z radością. – Super! Dzięki, Konrad!         

* * *

W ostatniej klasie liceum, jako część pracy zaliczeniowej z informatyki, mieliśmy do utworzenia ankietę. Nic prostszego dla kogoś, kto pół swojego życia spędził przy komputerze, ucząc się obsługi profesjonalnych programów systemowych. Gdy nauczyciel poinformował nas o zadaniu, uśmiechnąłem się lekceważąco, planując wykonać to na którejś z krótszych przerw. Wtedy jednak dodał, że nie chodzi o sprawdzenie, ilu ankietowanych pisze prawą, a ilu lewą ręką ani o zorientowanie się, czy większy procent zwierząt domowych stanowią psy czy koty. Sprawa była poważniejsza. Informatyk zlecił nam stworzenie ankiety, która odpowiadała na jedno z pytań, które każdy człowiek przynajmniej raz stawiał sobie w życiu. Szczerze mówiąc, żadnego z uczniów to nie zaskoczyło – nasz nauczyciel ciągle próbował zaszczepić w nas przekonanie, że informatyka jest jedną z najważniejszych nauk współczesnych. W każdym razie, zadanie zrobiło się skomplikowane o tyle, że największym problemem nie było już odnalezienie odpowiednich narzędzi w programie do tworzenia ankiet, ale samo wymyślenie jej tematu. Głowiłem się nad tym od kilku dni, aż nadszedł weekend i przyjechałem do Giżycka. Gdy Monika o tym usłyszała, podsunęła niemal od razu:

Bezsenni [ZAKOŃCZONE ✔️]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz