13. Każdy musi się czasem napić.

134 9 0
                                    

Konrad

Ten dzień dał mi w kość. Spędziłem dwie godziny na poprawianiu trzech ostatnich rozdziałów i odbyłem stresującą rozmowę ze swoim promotorem, którego każde pytanie wydawało mi się podchwytliwe. Miałem wrażenie, że ze wszystkich sił próbował dowieść, że to nie ja pisałem tę pracę. W końcu chyba mi uwierzył i kazał popracować dokładniej nad bibliografią. Popołudniu, aby się odstresować, napisałem do Rafała i wymieniliśmy kilka wiadomości.

Siedziałem na naszej huśtawce z gitarą w ręce. Ostatnio muzyka działała na mnie niemal znieczulająco. Słońce chowało się już za horyzontem, nadchodził wieczór, a na myśl o nim nieświadomie uśmiechałem się do siebie. I to nie tylko z powodu tego, że kończył się mój zły dzień. Cieszyłem się, że znów zobaczę Emilię. Nawet, jeżeli ona nie chciała widzieć mnie. Nie powinienem się z tego cieszyć ani nazywać tej huśtawki naszą, chociażby w myślach. Ale co z tego? Były to tylko kolejne dopiski na liście rzeczy, których nie powinienem był robić, a i tak je robiłem.

To kolejny dzień, gdy Emilia schodziła mi z drogi. Wieczorem, gdy do niej przychodziłem, wymienialiśmy się jedynie nic nieznaczącym dobranoc. Tylko tyle. Żadnych rozmów, spojrzeń, dotyków. Jak na początku. Miało być łatwiej.

Ale nie było. Teraz, kiedy już wiedziałem, jakie to uczucie mieć ją blisko siebie, trzymanie się od Emilii z daleka stało się cholernie trudne. Ale dawałem radę. Ostatkiem sił.

Nawet nie zorientowałem się, kiedy moje palce zaczęły układać się na strunach w znajomy sposób, wydobywając z instrumentu poznaną niedawno melodię. W ślad za dłonią podążyły usta, z których popłynęły ciche słowa. W ostatnim czasie przesłuchałem Heal Toma Odella już tyle razy, że tekst tej piosenki znałem na pamięć.

Take my mind
And take my pain
Like an empty bottle takes the rain
And heal, heal, heal, heal

And take my past
And take my sense
Like an empty sail takes the wind
And heal, heal, heal, heal

And tell me somethings last...

Pozwoliłem muzyce, by całkowicie mną zawładnęła. Przez kilka kolejnych minut zapętlałem dwie zwrotki i refren, wczuwając się w tekst tak, jakby opisywał dokładnie to, co było we mnie. Nie dziwiłem się Emilii, że tak lubiła tę piosenkę, ale zaskoczyło mnie, że mogła odczuwać podobne emocje.

Ta dziewczyna wciąż pozostawała zagadką.

Usłyszałem za sobą głośne klaskanie. Serce podskoczyło mi do gardła. Odwróciłem się, spodziewając się, że zobaczę Emilię, która zawsze pojawiała się w nieodpowiednim miejscu i czasie, ale to nie była ona. Parę metrów od huśtawki stał Michał, patrząc na mnie z konsternacją i bijąc brawo. I choć w pierwszej chwili bałem się, że Emilia mogła usłyszeć, jak śpiewam jej ulubioną piosenkę, tak teraz wolałbym, by to jednak była ona, a nie on.

Dniu, miałeś się już skończyć.

– Pięknie – pochwalił mnie Michał, nie spuszczając ze mnie wzroku. – Znam kogoś, kto uwielbia tę piosenkę.

– Nic dziwnego, skoro ma prawie cztery miliony wyświetleń na Youtube. Nie słyszałem jak podjechałeś. – Szybko zmieniłem temat i odłożyłem gitarę obok huśtawki. – Emilii nie ma. Jest na zakupach.

– Poczekam na nią.

Pokiwałem głową bez słowa. Wziąłem telefon do ręki. Zbliżała się siódma.

– Powinna niedługo wrócić.

– Nie pisz do niej, że przyjechałem – poprosił. – Emilka nie wie, że tu jestem.

Bezsenni [ZAKOŃCZONE ✔️]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz