Epilog

80 7 2
                                    

Konrad

Przyznanie się do wszystkiego przed Emilią było dużo łatwiejsze, niż powiedzenie prawdy cioci i wujkowi. Przez ostatnie pół godziny swojej spowiedzi wypiłem prawie dwa litry wody, robiąc przy tym dłuższe przerwy, niż powinienem. Może, gdyby Emilia zgodziła się zostać ze mną, byłoby łatwiej, ale ona nie chciała. Poszła na spacer po okolicy, by – jak to powiedziała – „dać naszej rodzinie więcej prywatności". Nie rozumiała, że była jej częścią. Nie wiedziała, jak bardzo jej potrzebuję. Siedziałem przed Wilczyńskimi, czekając, aż coś powiedzą. Minuty mijały, a ja denerwowałem się coraz bardziej.

– Cóż... dobrze, że nam powiedziałeś. – Głos wujka zabrzmiał obco, jakby wypowiedziane przez niego słowa miały za zadanie jedynie przerwać niezręczną ciszę.

– Tak – przytaknęła ciocia.

– Mam wyjść, żeby zostawić was samych? – zapytałem. – Potrzebujecie czasu, żeby to wszystko przemyśleć?

– Mieliśmy go wystarczająco dużo, Konrad. Przez ostatnie kilka lat nie myśleliśmy o niczym innym.

– A to, że właśnie poznaliście powód jej śmierci, nie ma żadnego znaczenia?

Ciocia z wujkiem wymienili między sobą pytające spojrzenia, które nie sposób było przeoczyć. Coś było nie tak. Myślałem o tej rozmowie całą noc i połowę dzisiejszego dnia. Brałem pod uwagę wszystkie najgorsze scenariusze. Nastawiałem się na krzyki, łzy, przekleństwa, wyzwiska, a nawet rękoczyny, ale nie na to. Ciocia z wujkiem przyjęli moje wyznanie z niemal stoickim spokojem, bez zaskoczenia, tak, jakby...

– Monika wam powiedziała?

– Nie – zaprzeczyła ciocia – ale byłam jej matką, Konrad. Widziałam więcej, niż jej się zdawało.

– A więc... domyślałaś się?

– Powiedzieć, że się domyślałam, to jak nie powiedzieć nic. Ja to wiedziałam, chociaż nigdy o tym z Moniką nie rozmawiałam. Widziałam, jak się zachowuje w twojej obecności, jak na ciebie patrzy, jak ciebie traktuje. Na początku każdego tygodnia nie miała humoru, a im bliżej było weekendu i twojego przyjazdu, odżywała. Nie spotykała się z żadnym chłopakiem, ani nikim nie interesowała. Ciągle mówiła tylko o tobie. Na początku myślałam, że to nic takiego, przyjaźniliście się przecież, prawda? Z biegiem czasu stawało się to coraz silniejsze, a ja nie wiedziałam, jak temu zaradzić. Podrzucałam jej różne broszurki, ulotki z informacjami, gdzie szukać pomocy, gdy nie radzi się sobie ze swoimi uczuciami. Wiedziałam, że ze mną o tym nie porozmawia. Liczyłam na to, że zgłosi się gdzieś indziej. Co więcej mogliśmy zrobić? Nie mogłam przecież zabronić ci do nas przyjeżdżać, bo kochałam cię tak samo mocno, jak syna. To w dalszym ciągu się nie zmieniło. Naiwnie miałam nadzieję, że jej to przejdzie. Czekałam. Za długo...

– Co? Ty też wiedziałeś? – zwróciłem się do wujka, a on przytaknął. – Dlaczego nic mi nie powiedzieliście?!

– A jak niby mieliśmy to zrobić? – W oczach wujka zobaczyłem ból. – Zranilibyśmy tym i ciebie, i ją. Wszyscy znamy powody, dla których Monika ukrywała przed wszystkimi swoje uczucia.

– Przez cztery lata do was nie przyjeżdżałem! – Wybuchłem. – Nie potrafiłem poradzić sobie sam ze sobą, z wyrzutami sumienia i z poczuciem winy! Trzymałem to w tajemnicy, bo nie chciałem, by ktokolwiek się dowiedział... a wy przez cały ten czas wiedzieliście, więc wychodzi na to, że ostatnich kilka lat mojego życia nie miało żadnego sensu!

– Konrad...

– Nic, kurwa, nie miało sensu! – krzyknąłem.

Zakręciło mi się w głowie. Oparłem się o ścianę i osunąłem się, by usiąść na podłogę. Ciocia wstała i objęła mnie ramionami.

Bezsenni [ZAKOŃCZONE ✔️]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz