Cz. 5,5 Lev

218 20 0
                                    

Gdzieś po około  godzinie obudziłem się i sięgnąłem po telefon Yaku. Nie miałem problemu z odgadnięciem hasła, bo słodziak ustawił dzień, gdy zaczęliśmy se sobą być. Tak jak myślałem miał numer do tych dupków, a oni (jak pokazywała aplikacja) byli aktywni, czyli najpewniej siedzieli na mieście. Napisałem więc do nich,  żebyśmy się spotkali za chwilę pod jednym z barów niedaleko. Miałem dość tego, że dręczą mojego chłopca, w czasie, gdy ten nie zrobił absolutnie nic złego.

NIe musiałem długo czekać na odpowiedź. Gnojki zgodziły się i od razu lekko się uśmiechnąłem. W tej samej chwilii usłyszałem jak mój kotek mruczy coś pod nosem. Pocałowałem go delikatnie w główę i wyszeptałem:

L: Zaraz wrócę skarbie...

Blondynek skulił się lekko  z uśmiechem, widząc to pogłaskałem chłopca po włosach i wstałem ostrożnie z łóżka. Usunąłem wiadomości, po czym odłożyłem telefon Yaku, ubierając się szybko, a następnie wychodząc z domu. Miałem przy sobie mały scyzoryk, gdyby byli na tyl;e głupi, by mnie zaatakować.

Kiedy dotarłem na miejsce trójka chłopaków stała przy ścianie baru i jarała fajki. Od razu wiedziałem, że to oni.

???: Chłopaki zobaczcie. To matka tego pokurcza

L: W końcu zaszczyciłem was moją obecnością

Włożyłem ręce do kieszeni i ścisnąłem scyzoryk w pięści.

???: Lepiej spadaj stąd młody, zanim dostaniesz

Podszedł do mnie koleś niewiele wyższy. Może z centymetr lub dwa. WYglądało jednak na to, że był "Kapitanem" ekipy kretynów.

L: Nie zamierzam

KIedy tylko to powiedziałem, pozostała dwójka również do mnie podeszła i z tego co widziałem każdy miał przy sobie jakąś broń.

???: Więc czego chcesz?

L: Odwalcie się od Yaku

???: Bo co? Ten karzełek jest idealną zabaweczką, w ogóle się nie opiera

L: W takim razie ja zrobię coś, czego on nie dał rady

Może i wyglądałem, jakbym był na przegranej pozycji, jednak miałem coś co wciąż pozwalało mi wygrać. Był to mój mały kociak czekający na mnie w domu i słodko śpiący. Świadomość, że nawet w takiej chwili jest przy mnie dodawała mi sił.

???: I co mi zrobisz? Kopniesz w kolano?

Kapitanek wyjął nóż z nerki, którą miał przy sobie.

???: No to chodź. Z tobą też będzie się fajnie bawić

Ja tylko uśmiechnąłem się szeroko, na gest chłopaka.

L: No to się zabawmy

W czasie, gdy ten próbował mnie zaatakować, sprawnie omijałem każdy jego cios. Jak widać siatkówka i treningi przydają się nie tylko do samej gry. W pewnym momencie widziałem, że chłopak się wkurzył i do ataku dołączyli też jego koledzy. Zaczynało być mi trudniej unikać wszystkiego, więc również wyjąłem swoją broń. Krótką chwilę dawałem radę odpierać ich ataki, lecz później syknąłem cicho, czując jak jeden z noży przeciwników, rozcina lekko moją skórę. Pchnąłem, więc gościa, który mi to zrobił scyzorykiem, lecz ten w ogóle się tym nie przejął.

??: Nie myśl sobie, że jedno draśnięcie nas powstrzyma. Myślisz, że czemu ten kretyński maluch przestał się stawiać już na początku? To zwykłe ścierwo, które w ogóle nie powinno żyć! Skoro jesteś jego matką, to chyba powiedział ci o bliskim spotkaniu w krzakach. Do niczego innego oprócz bycia workiem treningowym i dawania dupy się nie nadaje!

Cała trójka zaśmiała się, a mi zachciało się wymiotować słysząc te śmiechy.

L: Zamknij się

Warknął, bo nie będę ukrywać... To zabolało. Jak te potwory mogą jeszcze patrzeć w lustro po tym wszystkim co mu zrobili?

Znów pchnąłem któregoś z nich scyzorykiem, tyle że dwa razy mocniej przez co upadł na ziemię.

?: Gdybyś słyszał jego krzyki i błagania o pomoc. Ha! Miód dla uszu

Pozostała dwójka wciąż na mnie napierała, a ja jeszcze bardziej miałem ochotę ich zabić.

L: Sory, ale to nie dla mnie

Kopnąłem go w brzuch wściekły, ale wtedy ostatni dołożył oliwy do ognia:

???: Albo kiedy przywiązaliśmy go do drzewa i testowaliśmy kamienie, haha!

L: Jesteście gorsi od zwierząt!

Złapałem tego kapitanka, uderzając go z całej siły w twarz, przez co poleciał na ziemię.

Kiedy przygotowałem się, by jeszcze bardziej im skopać dupska kretyni zatrzymali się patrząc na mnie i zaczekali na ich "przywódcę", który zaraz gdy wstał, wytarł krew z nosa i zbliżył się do mnie nieco.

???: Posłuchaj mnie młody. To nie jest twoja sprawa, co robimy z tym bezużytecznym gównem. Jeżeli aż tak ci na nim zależy, odpuść to może go nie zabijemy, ale radziłbym się dowiedzieć co zrobił, że teraz tak żyje. Otworzą ci się oczy i może nawet do nas dołączysz... A to masz jako nauczkę, że z nami się nie zadziera

Nim zdążyłem jakkolwiek zareagować, ten dość rozciął mi skórę na ręce, po czym wraz ze swoimi przydupasami odszedł.

Złapałem się za krwawiące miejsce, ściskając scyzoryk w dłoni. Muszę przyznać, że ten typ namieszał mi w głowie.

"Yaku w coś ty się wpakował..?"

Zacząłem wracać do domu, patrząc całą drogę w ziemię. Gdy dotarłem na miejsce od razu opatrzyłem sobie rany, a później poszedłem po cichu na górę. Widząc jak moje maleństwo słodko śpi, uśmiechnąłem się lekko i szybko przebrałem, a następnie położyłem obok niego, a następnie przytuliłem delikatnie. Nie spodziewałem się, jednak że ten tylko udawał sen...

Y: Gdzie byłeś..?

Wymruczał cicho, nie otwierając oczu. Musiał czuć, że wyszedłem, więc nie było sensu mówić, że mu się wydawało. Mimo to nie mogłem też powiedzieć prawdy, więc jedyne co udało mi się wymyślić to:

L: W sklepie

Y: No dobrze

Odetchnąłem z ulgą, gdy ten mi uwierzył, a później wtulił się we mnie, dzięki czemu wszystkie moje zmartwienia zniknęły.

Y: Teraz śpij kotku

L: Jasne mój kotku

Uśmiechnąłem się szerzej i zacząłem go delikatnie głaskać po policzku. On był stanowczo za słodki...



***************************************************************************************Hej, cześć, dzień dobry wieczór

Ten rozdział jest dość inny, dlatego teraz chce wyjaśnić sens jego powstania.

Jak zauważyliście rozdział ciągnie się od poranku chłopaków do nocy. W tej części musiałam poruszyć ważną kwestię, która będzie przydatna dla dalszych losów naszych bohaterów.

Mam nadzieję, że mimo wszystko rozdział się podoba i... No wiem, że dość często nie piszę, kolejnych części, ale nie mam zbyt wiele czasu, jeszcze do tego mam inne książki czekające na kontynuację, więc... łatwo nie jest. Mimo to postaram się, by kolejny rozdział nie był za miesiąc, a myślę, że najpóźniej za tydzień.

Miłego

PS.: Wielkie dzięki za słowa otuchy. To dużo znaczy :3

𝑊𝑧𝑟𝑜𝑠𝑡 𝑁𝑖𝑒 𝑀𝑎 𝑍𝑛𝑎𝑐𝑧𝑒𝑛𝑖𝑎 | 𝑌𝑎𝑘𝑢𝐿𝑒𝑣Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz