Cz.8 Yaku

174 9 0
                                    

Miałem spory problem z zaśnięciem... Tak dawno nie spałem bez Leva i brakowało mi mojego wielkiego grzejniczka. Mimo to w końcu jakoś dałem radę, jednak miałem dość lekki sen... Dlatego też nas ranem obudził mnie dźwięk aparatu.

Otworzyłem leniwie oczy, a widząc mojego kochanka, od razu mój humor się poprawił (nawet jeśli nie był taki zły).

L: Dzień dobry śpioszku. Wyspany?

Nim zdążyłem odpowiedzieć chłopak już uraczył mnie swoim wyjątkowym uśmiechem i buziakiem.

Przysięgam, on mnie kiedyś zasłodzi na śmierć.

Odwzajemniłem uśmiech dość koślawie, ale tyle powinno mu wystarczyć.

Y: Dzień dobry ranny ptaszku. Tak wyspałem, a jak z tobą? Wytrzymałeś noc beze mnie?

L: Ciężko było, ale dałem radę

Czyli nie tylko nie umiem się odzwyczaić...

Chłopak znów wyprzedził moją reakcję, bo zaczął mnie głaskać. A co ja poradzę, że nie umiem się temu oprzeć? To zbyt przyjemne, a jego wielkie łapki są zbyt idealne do głaskania.

L: Wiesz już kiedy wychodzisz?

Y: Yhm, za maksymalnie cztery dni. Lekarz powiedział, że miałem mnóstwo szczęścia i rana nie jest niebezpieczna. Będę musiał tylko uważać trochę na ramię, ale z czasem wszystko wróci do normy i znowu będę w pełni sprawny 

L: Cieszę się

Przejrzałem mu się, po czym zamknąłem oczy. Widziałem, że coś jest z nim nie tak. Głupek nie umie nic ukrywać. Będę musiał go wy pytać, gdy będzie dobra pora...

Otworzyłem oczy i popatrzyłem na buźkę mojego kociego kochanka.

Y: Masz może ochotę wyjść ze mną do parku szpitalnego? Trochę zdrętwiałem, a poza tym leżenie i nic nie robienie jest nudne

Nadąłem policzki, chcąc pokazać mu jak bardzo zależy mi na wyjściu z tego miejsca.

Jak widać mój plan się powiódł, bo chłopak przystał na moją prośbę, tym samym pomagając mi wstać.

Przyznaje, trochę zdrętwiałem od wczoraj, przez co z początku ciężko było mi ustać, jednak z czasem zaczynało być lepiej. Levek jak zawsze zatroskany zarzucił mi swoją ślicznie pachnącą bluzę na ramiona. Później, od razu złapałem jego dłoń, wychodząc z nim z sali, a następnie z budynku.

Całą drogę próbowałem zagadywać chłopaka. Widziałem, że coś go trapi, jednak najwyraźniej na moment krótkiego spaceru do parku chłopak totalnie się wyłączył, dlatego też ja w końcu zamilkłem. Gdy jednak zobaczyłem łzy spływające po jego ślicznej buźce, coś we mnie pękło. Zawsze, gdy widziałem jego smutek, moje serce się kroiło...

Y: Lev? Wszystko w porządku..? Co się dzieje?

Zatrzymałem się i popatrzyłem w jego oczy, naprawdę licząc, że wyjawi mi co się dzieje, jednak... Nie uzyskałem satysfakcjonującej mnie odpowiedzi...

L: Nic. Po prostu cieszę się, że jesteś cały. Kiedy stąd wyjdziesz, zabiorę cię do parku rozrywki. A potem na basen i w góry. Ooo! A później nad morze!

Mimo, że nie na taką odpowiedź liczyłem, zaśmiałem się pod nosem. Nigdy ta słodycz z niego nie zejdzie... I nawet jeśli będzie miał zły humor będzie robił wszystko, by mój był świetny. I za to go kochałem... Bardzo kochałem.

Przytuliłem go mocno. A przynajmniej mocno w moim odczuciu

Y: Jesteś najlepszym na świecie chłopakiem! Kocham cię Levku!

𝑊𝑧𝑟𝑜𝑠𝑡 𝑁𝑖𝑒 𝑀𝑎 𝑍𝑛𝑎𝑐𝑧𝑒𝑛𝑖𝑎 | 𝑌𝑎𝑘𝑢𝐿𝑒𝑣Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz