Cz. 6 Yaku

224 19 13
                                    

Rano obudziłem się wyjątkowo wypoczęty. Widząc śpiącego jeszcze Levka, złożyłem delikatny pocałunek na jego miękkich ustach i zszedłem z lekkim uśmiechem na dół. Tam przygotowałem dla chłopaka jakieś śniadanko i sam szybko się ogarnąłem. Kiedy byłem gotowy, wróciłem na górę, by obudzić mojego diabełka. Widząc jednak, że nie ma go w pokoju zdziwiłem się lekko. Wtedy też zauważyłem krew na pościeli, przez co naprawdę się wystraszyłem.

Y: L-Lev?

Bardzo bałem się, że coś mu się stało, ale wtedy usłyszałem jego głos.

L: Spokojnie skarbie, jestem w łazience

Zaraz po jego słowach, podszedłem do drzwi łazienki, na których ostrożnie położyłem dłoń, jakbym bał się, że te zaraz się rozpadną.

Y: Nic ci nie jest? Widziałem krew i...

Nie dane było mi dokończyć, gdyż chłopak wszedł mi w zdanie.

L: Nic, po prostu się potknąłem

Jakoś ciężko było mi w to uwierzyć, ale z drugiej strony on mnie jeszcze nigdy nie oszukał.

Y: Rozumiem... W każdym razie mam nadzieję, że jesteś cały

Dalej byłem potwornie zmartwiony, ale przynajmniej już nie aż tak jak wcześniej.

L: Spokojnie kochanie

Nie wiedziałem jak to się stało, ale ton chłopaka był na tyle przekonujący, że w końcu postanowiłem w pełni mu zaufać.

Y: No dobrze... Ja zaraz wychodzę, w kuchni masz śniadanko. Kocham cię kotek

L: Ja ciebie też Yakuś, uważaj na siebie

Y: Spokojnie. To tylko szkoła

L: Yhm...

Aww, to słodkie, że się tak martwi

Wróciłem jeszcze na chwilę do pokoju Levka, by upewnić się, że wszystko co mi potrzebne zabrałem i jeszcze podszedłem do drzwi łazienki.

Y: Wychodzę!

L: Do zobaczenia...

Tak jak powiedziałem wyszedłem z domu, kierując się do szkoły. Po drodze powtarzałem sobie w myślach poprzednie wykłady, by niczego nie zapomnieć. Gdy dotarłem w końcu na miejsce, wszedłem do budynku, a co mnie zdziwiło to to, że chłopacy stojący przy wejściu do szkoły nawet na mnie nie spojrzeli. Napewno mnie zauważyli, ale czemu jak zawsze nie zaczęli wyzywać?

W końcu odpuściłem sobie rozmyślanie i wszedłem do odpowiedniej sali, zajmując swoje miejsce. Tam wyjąłem swoje notatki, sprawdzając, czy wszystko mam, bo jakby nie patrzeć zależało mi na dobrym zakończeniu studiów.

Minutę przed rozpoczęciem zajęć przypomniałem sobie, że muszę dziś jeszcze pojechać do szpitala, więc korzystając z okazji napisałem do Levcia, że wrócę dziś nieco później.

Oby tylko nie był zły...

Pomyślałem, a chwilę później zaczęły się wykłady. Gdzieś w połowie zajęć do sali wszedł jeden z chłopaków mówiąc, że dziekan mnie do siebie wzywa. Nie za bardzo wiedziałem o co chodzi, ale wyszedłem z chłopakiem z sali. Tak jak przewidywałem nie skończyło się to dopbrze, bo ten złapał mnie mocno za ramię, dosłownie szarpiąc do wyjścia z budynku. Starałem się wyrwać, ale jak zwykle nie dawało to zbyt dużych efektów. Gdy wyszliśmy z uczelni, ten wepchnął mnie do jakiejś obrzydliwej uliczki.

Y: Czego chcecie znowu..?

Spytałem łapiąc się za bolące miejsce, widząc że jego koledzy wychodzą z cienia.

𝑊𝑧𝑟𝑜𝑠𝑡 𝑁𝑖𝑒 𝑀𝑎 𝑍𝑛𝑎𝑐𝑧𝑒𝑛𝑖𝑎 | 𝑌𝑎𝑘𝑢𝐿𝑒𝑣Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz