Rozdział powstał przy pomocy @Echonek11 Bardzo dziękuję <3
I zapraszam do wpadania na jej profil ^^
Spałem sobie smacznie, kiedy poczułem przez sen jak Yaku przytula mnie i głaszcze po głowie. Mruknąłem cicho, bo naprawdę lubiłem, a wręcz kochałem jak to robił.
L: Mmm... Yaku...
Wymruczałem pod nosem,a gdy poczułem jak chłopak przejeżdża kciukiem po moim policzku ponownie mruknąłem. Brązowooki zaśmiał się cicho i wyszeptał:
Y: Jesteś taki uroczy Lev
Uśmiechnąłem się delikatnie, a chwilę później blondyn wtulił się we mnie i zaczął bawić się moim włosami co w sumie robił dość często.
Słyszałem też, że znów wstrzymuje kaszlenie. Nie jest to dobre, ale co ja na to poradzę, jak on się ciągle przy tym upiera?
Krótko później udało mi się usłyszeć, jak wypuszcza powietrze z czego wnioskuję, że wstrzymywał oddech, by nie kaszleć, a tym samym nie obudzić mnie. Potem pocałował mnie w polik, po czym wstał i wyszedł z pokoju. Wiedziałem to stąd, że nie czułem go już obok, oraz chłopak zamknął drzwi.
L: Yaku...?
Sam nie wiem, czemu ale myślałem, że mnie usłyszy. Niestety tak się nie stało. Otworzyłem oczy i przetarłem twarz dłońmi, aby się rozbudzić, a następnie wstałem idąc szukać blondyna. Zaniepokoiło mnie, że wyszedł z pokoju bez mówienia mi o tym.
Wszedłem do salonu, gdzie zastałem moją zgubę. Yakuś siedział na oknie patrząc jak pada deszcz. To było do niego nie podobne... Martwiłem się.
L: Yaku?
Student odwrócił się w moją stronę i spojrzał na mnie.
Y: Hej Lev. Obudziłem cię?
Spojrzałem na jego śliczną buźkę i odetchnąłem z ulgą na widok, że nic mu nie jest.
L: Nie
Mimo to chłopak wyglądał na przygnębionego.
Y: Okej
Odpowiedział mi i znów odwrócił się w stronę okna. Usiadłem obok niego, a słysząc jak kaszle i mnie zrobiło się przykro, że musi tak cierpieć, a ja nie mogę nic z tym zrobić.
L: Kochanie...
Yaku spojrzał na mnie, na co ja niemalże od razu go przytuliłem. Po krótkiej chwili blondyn oddał miśka. Uspokoiło mnie to w małym stopniu, ale to i tak nie wystarczało, bym przestał się martwić.
L: Martwię się o ciebie...
Przytulając się do mnie odpowiedział:
Y: Niepotrzebnie... Zaraz mi przejdzie, napewno
Westchnąłem. Wiedziałem, że to nie przejdzie, a przynajmniej nie zaraz.
L: Nie...
Y: Hm?
L: Nie przejdzie ci...
Odpowiedziałem ze smutkiem w głosie, gdyż wiedziałem, że nie skończy się to tak szybko jak tego chciał.
Y: Musi
Chłopak położył mi głowę na ramieniu, a ja mruknąłem niezadowolony na jego słowa, dobrze znając prawdę.
L: Yhm...
Y: No tak
Przytuliłem go mocno do siebie nie chcąc, by stało mu się coś złego, na co ten odwzajemnił uścisk wtulając się we mnie całym swoim drobniutkim ciałkiem. Szczerze? Uwielbiałem go przytulać. To mnie bardzo uspokajało.