Obudziłem się wciąż przytulony do mojego małego aniołka. Chciałem jeszcze chwilę na niego popatrzeć, ale właśnie wtedy otworzył swoje śliczne brązowe oczka.
L: Dzień dobry
Przetarł oczy i zamrugał kilka razy. Ja nie wiem jak on to robi, że jest taki słodki.
Y: Długo spałem?
L: Raczej nie. Ja też się przed chwilą obudziłem
Y: Rozumiem...
Ziewnął, a ja poczułem jak policzki zaczynają mnie piec. Ab odwrócić uwagę chłopaka od moich wypieków na twarzy pocałowałem go w policzek, na co ten uśmiechnął się promiennie.
Y: Jesteś strasznie słodki, wiesz?
L: N-nieprawda. Jesteś dużo słodszy
Y: Pff! Wcale nie
L: Wcale tak
Zacząłem go łaskotać po brzuszku. No co? Skończyły mi się argumenty
Y: L-Lev p-przestań!
Wiercił się i śmiał. Ciężko było mu się oprzeć, więc krótko potem przestałem. Wtedy Yaku złapał moją dłoń i splótł nasze palce ze sobą. Spojrzeliśmy sobie w oczy i odezwałem się:
L: Mój kochany
Y: A-a ty mój...
Teraz to Yakuś spalił buraczka. Wykorzystałem tą sytuację i pocałowałem go w czoło.
Y: Tym razem ci odpuszczę
Ucieszyłem się. Nasze kłótnie były całkiem urocze, lecz mimo to nie chciałem się z nim sprzeczać.
Y: To co teraz robimy?
Pytając przytulił się do mojej ręki. Bez chwili zawahania odparłem:
L: Tulimy się
Zaśmialiśmy się.
Y: Ja już to robię i nie zamierzam przestać, więc jeśli ktoś zapuka do drzwi, lub zadzwoni to będzie oglądać kwiatki od spodu
Z jednej strony cieszyłem się, że ta groźba nie dotyczyła mnie, ale z drugiej byłem ciekaw jak chłopak, by tego dokonał.
L: Kocham cię
Powiedziałem po chwili. Mogłem zauważyć ten cudowny uśmiech Yaku. Chciałem oglądać go każdego dnia, każdej nocy i w każdej chwili mojego życia.
Y: Ja ciebie też
Wtulił się w moje ramię, a ja pogłaskałem brązowookiego po jego miękkich blond włosach. Niestety, wtedy ktoś wydał na siebie wyrok śmierci, gdyż zadzwonił telefon Morisuke. Prawa powieka lekko mu drgała co nie znaczyło niczego dobrego. Odebrał telefon i zanim osoba po drugiej stronie się przywitała Yaku zaczął głośno mówić:
Y: UDUSZĘ CIĘ WŁASNĄ PODUSZKĄ KIEDY BĘDZIESZ SPAĆ KUROO!
Mogłem się już żegnać z byłym kapitanem Nekomy.
Kuroo-San... Byłeś świetnym kapitanem. Przykro mi, że zginiesz z rąk mojego małego diabełka.
L: Ojoj
Po chwili jednak zaczął normalnie rozmawiać.
Czyli Kuroo-san nie umrze tak szybko
Niedługo potem Yakuś rozłączył się i odłożył telefon.
L: Co chciał?
Spytałem bawiąc się włosami blondyna.
Y: Nic ciekawego. Pytał tylko o studia i takie tam