Kiedy się obudziłem zrozumiałem, że nadal przytulam się do Leva, więc mimowolnie się uśmiechnąłem. Zacząłem delikatnie głaskać go po włosach.
Wciąż nie mogę uwierzyć, że jesteś mój...
Pomyślałem i w tej właśnie chwili Levuś zaczął cichutko mruczeć. Zaśmiałem się cicho, lecz nie zaprzestałem poprzedniej czynności. Zauważyłem jak chłopak uśmiecha się przez sen.
Jak można być tak uroczym?
L: Mhm... Yaku...
Spojrzałem na jego śliczną buźkę. Nie chciałem go obudzić. Na szczęście ten tylko zaczął mówić jakieś niezrozumiałe rzeczy przez sen. Bardzo delikatnie przejechałem kciukiem po jego policzku.
L: Mm...
Znów się zaśmiałem i wtuliłem się w mojego kotka. Niestety przeziębienie dawało o sobie znać, przez co ciężko było mi powstrzymywać kaszel. Pocałowałem, więc chłopaka w policzek i wyszedłem z pokoju. Jeśli mam być szczerzy nie czułem się zbyt dobrze. Poszedłem na dół i usiadłem na parapecie w salonie. Patrzyłem jak krople deszczu spadają na ziemię. Zacząłem rozmyślać o wszystkim, a zarazem o niczym co jakiś czas cicho pokaszlując.
Skuliłem się z zimna i dalej wyglądałem za okno. Nagle usłyszałem, że ktoś zbliża się do mnie.
L: Yaku...?
Spojrzałem w tamtym kierunku. Był tam Lev w piżamie i rozczochranych włosach. Wyglądał naprawdę uroczo.
Y: Hej Lev. Obudziłem cię?
L: Nie
Y: To dobrze
Odwróciłem się w stronę okna, a srebrnowłosy usiadł obok mnie. Znowu zacząłem kaszleć, lecz starałem się jakkolwiek to powstrzymać. Nie chciałem bardziej martwić Levka.
L: Yaku...
Spojrzałem na niego pociągając nosem, a ten przytulił mnie. Tego właśnie teraz najbardziej potrzebowałem, więc oddałem miśka.
L: Martwię się...
Słyszałem smutek w jego głosie. Zrobiło mi się wstyd, że z własnej głupoty osoba, na której najbardziej mi zależy jest smutna.
Y: Niepotrzebnie... Zaraz mi przejdzie, napewno
L: Nie...
Y: Hm?
L: Nie przejdzie ci...
Y: Musi
Położyłem głowę na ramieniu chłopaka. Tak bardzo go kocham, ale serce mi się kroi, kiedy słyszę jego smutny głos.
L: Yhm...
Y: No tak
Mocniej mnie przytulił, a ja zamknąłem oczy i wtuliłem się w niego.
L: Aww...
Pocałowałem go lekko w szyję zostawiając tam niewielką malinkę. Chłopak westchnął cicho z zadowolenia, po czym zarumienił się. Uśmiechnąłem się i cichutko mruknąłem.
L: Jesteś taki słodki
Spojrzałem na niego.
Y: To naprawdę takie urocze dla ciebie?
Uśmiech nie schodził mi z twarzy.
L: Tak
Y: No okej
Wplotłem palce we włoski Leva i zacząłem się nimi bawić.
Y: Mięciutkie
Pewnie brzmiałem teraz jak dziecko, ale cóż poradzić? To on tak na mnie działa.
