Cz. 6 Lev

246 21 10
                                    

Całą noc nie mogłem zasnąć, więc tylko leżałem z zamkniętymi oczami. W pewnej chwili poczułem jak ktoś całuje mnie w nos i wiedziałem, że jest już ranek. Niedługo później moje małe źródełko ciepła zniknęło, co znaczyło, że chłopak pewnie poszedł na śniadanie. Otworzyłem oczy, podnosząc się do siadu. Wtedy właśnie zauważyłem, że mój bandaż przesiąkł krwią, a co się z tym wiązało? Że ubrudziłem też lekko łóżko. Przeklnąłem pod nosem i szybko pobiegłem do łazienki, zamykając się w niej.

Tam zdjąłem swój bandaż i zacząłem się na nowo opatrywać, gdy usłyszałem głosik chłopca.

Y: L-Lev?

Już wiedziałem, że będę musiał go znów oszukać...

L: Spokojnie skarbie, jestem w łazience

NIedługo później udało mi się usłyszeć, jak Yakuś podchodzi do drzwi.

Y: Nic ci nie jest? Widziałem krew i...

Nie dałem mu dokończyć. Nie chciałem, by się o mnie martwił

L: Nic, po prostu się potknąłem

Y: Rozumiem... W każdym razie mam nadzieję, że jesteś cały

Słychać było w jego głosie masę zmartwienia.

Czy on musi być taki kochany? Trudniej mi będzie to utrzymać w tajemnicy...

L: Spokojnie kochanie

Y: No dobrze... Ja zaraz wychodzę, w kuchni masz śniadanko. Kocham cię kotek

L: Ja ciebie też Yakuś, uważaj na siebie

Y: Spokojnie. To tylko szkoła

L: Yhm...

Szkoła, która cię dręczy...

Po kilku minutach usłyszałem jak chłopak ostatni raz się odezwał:

Y: Wychodzę!

L: Do zobaczenia...

Skończyłem opatrywać ranę i spojrzałem przez okno. Później wziąłem wdech i wyszedłem przez nie. Po prostu bałem się, że oni mogą coś mu zrobić. Po wczorajszych groźbach nie mogłem puścić go samego.

Szedłem za chłopcem, aż do szkoły. Widziałem, że przed budynkiem stali ci kolesie z wczorajszej nocy, ale całe szczęście zostawili go w spokoju. Mimo wszystko nadal miałem złe przeczucia, więc wkradłem się na uczelnię. Widząc, że Yaku wchodzi do jednej z sal, założyłem kaptur na głowę i zrobiłem to samo, siadając na jednym z końcowych miejsc, gdzie było dość pusto.

W tamtym momencie, jednak dostałem wiadomość od chłopaka. Odetchnąłem z ulgą, widząc że tego nie słyszał. Odczytałem ją i okazało się, że kończy dziś później. Zastanawiałem się, dlaczego. W końcu wcześniej kończył dość szybko.

Gdy zajęcia się zaczęły cały czas przyglądałem się blondynkowi, mając nadzieję, że nic się nie stanie. Jak widać jednak ktoś tam z góry bardzo mnie nie lubi bo w połowie zajęć do sali wszedł jeden z tamtych typów, twierdząc że dziekan wzywa do siebie Yaku. Nie chciało mi się w to wierzyć, ale skoro chłopak wyszedł, to ja też musiałem, tyle że w odstępie, by mnie nie zauważyli.

Po jakimś czasie ten gnojek złapał mojego chłopca za ramię i mocno pociągnął do wyjścia ze szkoły. Ten oczywiście się wyrywał, ale biedactwo nie miał siły i tak został brutalnie wepchnięty do jakiejś uliczki. Chciałem już wkroczyć, ale musiałem zaczekać, aż akcja się rozkręci. Potrzebowałem dowodów, by iść z nimi na policję i udupić tych gnojków. Szkoda tylko, że to wszystko kosztem mojego kotka...

𝑊𝑧𝑟𝑜𝑠𝑡 𝑁𝑖𝑒 𝑀𝑎 𝑍𝑛𝑎𝑐𝑧𝑒𝑛𝑖𝑎 | 𝑌𝑎𝑘𝑢𝐿𝑒𝑣Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz