Po treningu chłopak czekał na mnie przed szatnią. Oczywiście podczas przebierania musiały lecieć durne teksty w stylu: "Co tam karaluchu? Jakie widoki tam na dole?" I takie tam, ale wyjątkowo jednym uchem słyszałem obelgi, a drugim je wypuszczałem. W głowie siedział mi tylko mój kocur i gdzieś z tyłu strach, przed powiedzeniem prawdy.
Kiedy się przebrałem, zabrałem swoje rzeczy i bez słowa opuściłem szatnie. Uśmiechnąłem się do Leva, mówiąc:
Y: Możemy jeszcze na chwilę wstąpić do jednego sklepu? Muszę coś ważnego kupić
A raczej spełnić obietnicę...
L: Jasne! A co jest takiego ważnego?
Odwzajemnił uśmiech i złapał moją drobną dłoń, splatając nasze palce ze sobą. Przy nim nawet podobał mi się mój wzrost. Czułem się dużo bezpieczniej.
Y: Zobaczysz, chodź!
Pociągnąłem go zadowolony w kierunku sklepu z ubraniami i różnymi dodatkami. Widziałem lekkie zdziwienie na buźce mego kochanka, jednak zignorowałem to. Chciałem już go zobaczyć w prezencie!
Będąc na miejscu puściłem jego łapkę, prosząc go aby zaczekał tutaj, ponieważ będzie to niespodzianka. Srebrnowłosy przystał na to i uśmiechnął się promiennie. Poczułem wtedy delikatne rumieńce na twarzy, ale to zawsze się przy nim dzieje.
Chwilę później ruszyłem w głąb sklepu. Szukałem dodatków bardzo zawzięcie, bo zależało mi, aby mój kotek, był zadowolony. Kiedy jednak udało mi się znaleźć to czego szukałem uśmiechnąłem się zwycięsko i podszedłem do kasy. Szybko zapłaciłem za zakupy i wróciłem do Levka, podając mu prezent.
Y: To dla ciebie kocurku
Teraz to on cały pokrył się rumieńcem.
L: D-dziękuję. Nie spodziewałem się, że serio je kupisz
Zaśmiałem się cicho.
Y: Nie ma za co i... Mówiłem, że kupię ci te kocie uszka. Musisz mi bardziej ufać
L: Ufam ci bezgranicznie Yakuś!
Przytuliłem się do niego i podniosłe głowę patrząc mu w oczka.
Y: Założysz je?
Wiedziałem, że nie da rady odmówić.
L: Pewnie
Zrobił o co prosiłem, a ja znów się zarumieniłem.
Y: Jakiś ty urooczyy
Specjalnie przeciągnąłem samogłoski i zacząłem mu się przyglądać. Po prostu nie mogłem się napatrzeć na mojego słodziaka.
L: Y-Yaku!
Y: Oj no co? Nie dość, że przystojny to jeszcze uroczy jesteś
L: C-cicho...
Chłopak schował twarz w dłoniach, na co zaśmiałem się cicho i zabrałem jedną rączkę z jego twarzy, łapiąc ją. Licealista uśmiechnął się do mnie, co oczywiście odwzajemniłem.
Y: Chciałbyś gdzieś jeszcze iść?
Zapytałem wychodząc z nim ze sklepu.
L: Nie, raczej nie
Y: No to wracajmy do domu
Poprawiłem sobie torbę na ramieniu i ruszyliśmy w stronę domku Leva.
Droga minęła nam bardzo miło. Dużo rozmawialiśmy o drużynie, Levek się wygłupiał, tylko po to, żeby mnie rozweselić i oczywiście kleił się do mnie jak lep na muchy, jednak nie przeszkadzało mi to. Żeby posiadać takiego kotka to naprawdę trzeba mieć szczęście.