Cz.5 Lev

276 18 6
                                    

Po treningu Yakusia, czekałem na niego przed szatnią. Dość cicho, ale słyszałem niektóre obelgi lecące w stronę chłopaka. Było mi go strasznie szkoda. Nie zasłużył sobie na takie traktowanie. Chciałem tam wejść i powiedzieć im co o nich myślę, jednak zatrzymała mnie uśmiechnięta twarzyczka mojego kociaka. Jego uśmiech był tak piękny, że cała złość nagle ze mnie spłynęła.

Y: Możemy jeszcze na chwilę wystąpić do jednego sklepu? Musze coś ważnego kupić

Prze chwilę zastanowiło mnie to o czym mówi. Cóż... Jestem ciekawski, taka moja natura.

L: Jasne! A co jest takiego ważnego?

Od razu odwzajemniłem uśmiech i złapałem jego malutką rączkę, splatając nasze palce ze sobą. Czasem wyobrażałem sobie, że mam takiego maleńkiego Yakusia i noszę go sobie w kieszeni. Ile bym dał za coś takiego...

Y: Zobaczysz, chodź!

Chlopak ruszył szybkim krokiem w stronę sklepu, ciągnąc mnie za sobą.

Wciąż ma dużo siły... Urocze.

Widząc, że zbliżamy się do sklepów z ubraniami i bibelotami zdziwiłem się lekko. Co może być ważnego w takim miejscu?

Kiedy dotarliśmy na miejsce, niższy chłopak puścił moją dłoń i poprosił, bym tu na niego zaczekał. Na początku nie podobał mi się ten pomysł. Bo co jeśli ktoś, by mi go ukradł?
Później jednak zgodziłem się i uśmiechnalem promień nie, by nie widział mojego zmartwienia w oczach.

Blondyn jak zwykle zarumienił się lekko co było cudownym widokiem, po czym pobiegł w głąb sklepu.

W czasie, kiedy ten chodził po całym sklepie ja przeglądałem się każdej wchodzącej tam osobie, czy nie jest potencjalnym porywaczem Yakusiów. Na szczęście nikt nie uprowadził mi kotka, który wrócił do mnie zadowolony i z... Koci mi uszkami?!

Y: To dla ciebie kocurku

Wręczył mi prezent na co oblałem się rumieńcem. Ten to wiedział jak mnie zaskoczyć.

L: D-dziękuję. Nie spodziewałem się, że serio je kupisz

Blondynek zaśmiał się cicho z mojej reakcji, co było po prostu rozkoszne.

Y: Nie ma za co i... Mówiłem, że kupię ci te kocie uszka. Musisz mi bardziej ufać

L: Ufam ci bezgranicznie Yakuś!

Student przytulił się do mnie i podnosząc główkę, popatrzył mi w oczy.

Y: Założysz je?

No i jak tu odmówić takiemu aniołkowi?

L: Pewnie

Zrobiłem to o co poprosił z lekkim uśmiechem, a chłopak ponownie się zarumienił.

Y: Jakiś ty urooczyy

Czując na sobie długotrwały wzrok maluszka zacząłem się delikatnie zawstydzać.

L: Y-Yaku!

Y: Oj no co? Nie dość, że przystojny to jeszcze uroczy jesteś

L: C-cicho!

Schowałem twarz w dłoniach, czując że rumienię się coraz mocniej. Morisuke zaśmiał się i zabrał jedną rękę z mojej twarzy, co trochę mnie zdziwiło. Uśmiechnalem się do niego lekko, a on odwzajemnił uśmiech. To był właśnie obrazek, na który mógłbym patrzeć całe życie.

Y: Chciałbyś gdzieś jeszcze iść?

L: Nie, raczej nie

Y: No to wracajmy do domu

𝑊𝑧𝑟𝑜𝑠𝑡 𝑁𝑖𝑒 𝑀𝑎 𝑍𝑛𝑎𝑐𝑧𝑒𝑛𝑖𝑎 | 𝑌𝑎𝑘𝑢𝐿𝑒𝑣Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz