— Myślałam, że Imperius to zaklęcie niewybaczalne — szepnęła Treacy tak cicho, by mogły usłyszeć ją jedynie stojące obok Rozella i Valerie. Starała się kontrolować drżenie własnego głosu, ale wciąż wyglądała, jakby było jej niedobrze. Twarz miała bladą, a swoje chude palce zaciskała na pasku torby. Nawet nie zauważyła, że ozdobne kwiaty, które nań wyszyła zaczęły odpadać pod wpływem jej mocnego uścisku. — To zakazane. Nie powinniśmy...— Dopóki nikt cię nie złapie, nic nie jest zakazane — Valerie oparła plecy o ścianę i skrzyżowała ramiona na piersi. — A nawet jeśli, to już nie nasz problem.
Rozella przygryzła wnętrze policzka. Sama nie do końca wiedziała, co sądzić na temat zaplanowanej przez Alastora Moody'ego lekcji.
Sposoby nauczania Szalonookiego były dość radykalne i wiedział o tym każdy uczeń Hogwartu. Jednak kiedy Moody wszedł do klasy i oświadczył, że ma zamiar rzucać na każdego po kolei zaklęcie Imperius, Rozella w pierwszym momencie pomyślała, że to dobry żart.
Tyle że Szalonooki wcale nie żartował. Mówił całkowicie poważnie o tym, że chce, aby jego uczniowie poznali siłę tego uroku oraz sprawdzili, czy zdołają zmierzyć się z jego skutkami.
Czwartoroczni Gryfoni popatrzyli wówczas po sobie, ale tylko jedna osoba powiedziała na głos to, o czym myśleli wszyscy inni.
— Ale... ale pan profesor powiedział, że to niezgodne z prawem — wybąkała Hermiona, kiedy Moody jednym machnięciem różdżki usunął stoliki na bok, tworząc miejsce pośrodku klasy. — Powiedział pan... że użycie go wobec innej istoty ludzkiej jest...
— Dumbledore chce, żebyście poznali, jak człowiek wtedy się czuje — powiedział Moody, wybałuszając na Hermionę magiczne oko i przyglądając się jej bez mrugnięcia powieką. — Jeśli wolisz, żeby ktoś inny rzucił na ciebie to zaklęcie i całkowicie nad tobą zapanował, to możemy się pożegnać. Droga wolna. Możesz wyjść.
I wyciągnął swój sękaty palec w kierunku drzwi. Hermiona spłonęła rumieńcem i wymamrotała coś pod nosem, że woli zostać.
Poparcie tego pomysłu przez profesora Dumbledore'a okazało się istnym Asem Kier i skutecznie zasznurowało usta reszcie negatywnie nastawionych uczniów, którzy teraz stanęli pod ścianą i wyczekiwali poleceń w ciszy.
Rozella nie rozumiała tego, jakim zaufaniem darzyli Dumbledore'a ludzie — ci sami, którzy przecież nieraz byli świadkami zagrożeń, jakie przemykały tuż pod jego nosem — ale nie zamierzała protestować. Moody miał rację; wolała, aby to profesor rzucił na nią klątwę, niźli miałaby paść ofiarą kogoś takiego jak Lord Voldemort.
Zadrżała, a słowa, które Szalonooki wypowiedział na ich pierwszej lekcji, rozbrzmiały niechciane w jej głowie. Przed laty mnóstwo czarownic i czarodziejów znalazło się pod władzą tego zaklęcia. Dla Rozelli oczywistym było, że Moody mówił wówczas o czasach, gdy Voldemort był w pełni swoich czarnoksięskich mocy. Mógł z łatwością naginać wolę ludzi, zmuszać ich do bycia mu posłusznym. I mimo że oni nie mieli na to wpływu, później każdego dnia i każdej nocy dźwigali ogromne brzemię, niejasne wspomnienie bólu, jaki zadali innym. Rozella wzięła głęboki oddech. Przerażała ją wizja, że te mroczne czasy mogłyby wrócić — że ona i jej przyjaciele mogliby znaleźć się pod kontrolą Czarnego Pana, tak samo jak...
Tak samo jak kiedyś ci ludzie, dokończyła, nie pozwalając swoim myślom przybrać żadnej konkretnej twarzy.
— Dowell — zagrzmiał profesor Moody, wyrywając ją z zamyślenia. Spoglądał na nią kątem swojego magicznego oka. — Twoja kolej.
Powstrzymała się od przełknięcia śliny, nie chcąc by ktokolwiek zauważył jej zestresowanie. Posłusznie zeskoczyła z ławki, na której siedziała i ruszyła na środek sali. Zdawała sobie sprawę z tego, że wszyscy na nią patrzą, ale w tej chwili nie potrafiła się tym martwić. Zastanawiała się czy spętanie zaklęciem będzie bolało.

CZYTASZ
Sztorm w butelce: Opowieść Szaradzisty • HP Fanfiction
Fanfiction❝POMOCY, SZYBKO. Krwiożercze bestie na wolności❞. Mentorami Rozelli Dowell była gadająca, przerośnięta fretka oraz babcia chcąca przerobić tego właśnie sierściucha na rękawiczki. Rozella spodziewała się zatem, że nic jej już w życiu nie zaskoczy (na...