Panująca w mieszkaniu cisza była tak głęboka, że niemal słychać było, jak śnieg za oknem osiada na parapetach i chodnikach. Przestrzeń wewnątrz mącił jedynie dźwięk tykającego zegara, odmierzającego kolejne sekundy milczenia pomiędzy siedzącymi naprzeciwko siebie kobietą i mężczyzną. Tik-tak, tik-tak, tik-tak, tik-tak...
Sekundy zmieniały się w minuty, w trakcie których słodycz czekolady mieszała się z chłodem stali w oczach cichych rozmówców. Żadne z nich nie przejmowało się tym, że była Wigilia, że większość ludzi właśnie szykuje się do kolacji, że i oni powinni za chwilę zacząć świętować. Razem, albo osobno...
- Zamierzasz mi odpowiedzieć? - ciszę w przestrzeni przerwał cichy męski głos.
- Byłam aurorem, doskonale wiesz, że to potrafię - odpowiedziała nieco niepewnie, bacznie przyglądając się blademu męskiemu obliczu. Nie chciała dopuścić do swojej świadomości faktu, dlaczego zadał jej to pytanie.
- Świetnie! - mężczyzna przyklasnął w dłonie i zaczął rozglądać się wokoło, ewidentnie poszukując czegoś wzrokiem. - Gdzie twoja różdżka? - zapytał po chwili, kiedy mimo starań nie odnalazł wzrokiem magicznego patyka należącego do kobiety.
- Co ty chcesz zrobić, Draco? - szepnęła nieco przerażona, kiedy w końcu w pełni uświadomiła sobie jego zamiary. - Doskonale wiesz, że to nielegalne! - oburzyła się. Jak on w ogóle mógł pomyśleć, że byłaby skłonna złamać prawo? Nawet dla niego!
- Tylko w ten sposób mogę udowodnić ci, że wcale nie zrobiłem tego, o co mnie oskarżasz - odpowiedział spokojnie, opierając się wygodnie na kanapie i z niemal znudzeniem obserwując zmiany na jej twarzy. - Poza tym, nie jest nielegalne, jeśli wyrażę na to zgodę - prychnął i w tym samym niemal momencie wyciągnął w jej kierunku dłoń z własną różdżką. Skoro nie ma przy sobie swojej, będzie musiała użyć jego.
- Nie wejdę do twojej głowy! - oburzyła się i odtrąciła jego dłoń. Doprawdy, posuwać się do ledwo legalnych działań, kiedy wystarczyłaby zwykła rozmowa? Poza tym, czy to nie on mówił jej kiedyś o tym, że stale utrzymuje na swoim umyśle blokadę? Ufał jej na tyle, żeby aż tak się odsłonić?
- Jak uważasz - westchnął, jednak nie do końca wyglądał na przekonanego. Zamyślił się, jakby próbując ocenić swoje szanse na ponowienie próby.
Właściwie mógł się tego po niej spodziewać. Nie znaczyło to jednak, że miał zamiar się poddać. Jeżeli miał ją przekonać, to mógł to zrobić jedynie dzieląc się z nią swoimi wspomnieniami. A ponieważ na podorędziu nie posiadali aktualnie żadnej myślodsiewni, jedyną możliwością przedstawienia jej sytuacji taką jaką była, była legilimencja.
- Po prostu mi to opowiedz - poprosiła nachylając się w jego stronę. Naprawdę potrzebowała usłyszeć jego wersję, nawet jeśli, a może przede wszystkim jeśli miałoby się okazać, że to ona popełniła taki tragiczny w skutkach błąd.
- Słowa bywają kłamliwe, wiesz? - zakpił patrząc jej głęboko w oczy i niemal hipnotyzując głębią tego spojrzenia.
Nie zwróciła uwagi na to, że cały czas bawił się swoją różdżką, którą chwilę wcześniej jej proponował. Nie widziała więc, kiedy pod pozorem przekładania jej między smukłymi palcami, odwrócił jej koniec w swoją stronę, mierząc nią prosto w swoją pierś. Pierwsze ukłucie niepokoju poczuła, kiedy wypowiadając ostatnie zdanie, w jego oczach zabłysnął dziwny blask, a kpiący uśmiech na chwilę przybrał nieco pobłażliwą nutę. Kolejne ukłucie przyszło wraz z ledwo słyszalnymi słowami "legilimens verte" które padły z jego ust. Dopiero jednak, kiedy dostrzegła, jak pod wpływem magicznej mocy zadrgało powietrze między końcem drewienka, a jego piersią zaczęła niepokoić się na dobre.
CZYTASZ
Dramione- Zaopiekuj się mną.
FanficCzy mały chłopiec i jego pragnienie matczynej miłości będzie w stanie stopić lód i przełamać mur nienawiści? Czy dwa poranione serca mogą jeszcze kochać? I czy mogą kochać siebie?