1.

6K 268 46
                                    


Czas dłużył się chłopcu niemiłosiernie. Zjadł już śniadanie, które tata zostawił dla niego w kuchni, obejrzał kilka mugolskich bajek w telewizji i poćwiczył swoją zabawkową różdżką rzucanie wymyślonych przez siebie zaklęć, kilka razy obszedł dom wzdłuż i wszerz i naprawdę nie wiedział, co jeszcze mógłby zrobić. Samemu tak jakoś nudno robić cokolwiek.

Wiedziony jakąś niesamowitą siłą ciągle wracał do salonu, gdzie jego wzrok natychmiast padał na gzyms kominka. To tam stał ten sam ozdobny słój, z którego rano korzystał tata. Wiedział, co się w nim znajduje i bardzo dobrze wiedział, jak z tego korzystać. W końcu był czarodziejem i miał już prawie pięć lat. Poza tym, przecież już tak z tatą podróżował i było fajnie.

Tylko teraz jest sam. Tata jest w pracy i napewno nie spodobałoby mu się, gdyby wiedział, co chodzi po głowie jego synkowi. Ale tak bardzo mu się nudziło, a na Pokątnej są takie pyszne lody. No i sklep z miotłami i tymi wszystkimi rzeczami do Quidditcha. A on uwielbia Quidditcha, kiedyś chciałby grać w szkolnej drużynie, tak jak jego tatuś...

Przygryzając wargę chłopiec rozejrzał się niespokojnie po salonie, jakby bał się, że ktoś nakryje go na planowaniu tej małej ucieczki. W domu nic się jednak nie zmieniło. Nadal był sam jak palec, na dodatek bardzo znudzony palec. A jakby tak wrócił za chwileczkę, jak tylko zje lody, to tata przecież nawet się nie dowie o tym, że go nie było.

Podjąwszy decyzję, czym prędzej ruszył do swojego pokoju, gdzie obok książek z bajkami stała jego skarbonka. Zbierał tam na miotłę, ale nic się przecież nie stanie, jeśli weźmie sobie galeona, bądź dwa. Przecież musi jakoś zapłacić za lody. Kiedy pierwsza część planu powiodła się bez komplikacji, a w jego kieszonce wesoło brzęczały pieniążki na smakołyki, poczuł ogromny przypływ pewności siebie. Teraz tylko musi dostać się do magicznego proszku i już za chwilę go tu nie będzie.

Skupione dziecko bystro rozejrzało się po salonie. Jego wzrok zatrzymał się na jednej z wysokich puf, które stały obok sofy i foteli. Uznał, że mebel nie będzie za ciężki, żeby przemieścić go do kominka, a jego wysokość pozwoli mu dosięgnąć do upragnionego słoja.

Po chwili faktycznie stał już na pufie i wspinając się na paluszki sięgał rączką do słoika. Pech chciał, że kiedy jego dłoń zacisnęła się już na zawartości pojemnika, zachwiał się i niechcący strącił naczynie na podłogę. Szkło rozprysło się we wszystkie strony, a proszek zaśmiecił podłogę. Nie wiedział, czy takiego brudnego można jeszcze użyć, ale na szczęście zanim słoik spadł nabrał pełną garść. Uśmiechając się z triumfem postanowił, że posprząta kiedy wróci i z uśmiechem podszedł do kominka.
- Lodziarnia Floriana, ulica Pokątna.- Rzucił pewnym siebie tonem, a po chwili już go nie było.

O tym, co się stało świadczyło jedynie kilkanaście kawałków szkła i bałagan obok paleniska, które kilka godzin później miał odkryć pan domu.

Tymczasem chłopiec bawił się świetnie. Zjadł już ogromną porcję lodów, prawie nauczył się na pamięć asortymentu sklepu z akcesoriami do Quidditcha i odwiedził sklep z magicznymi stworzeniami. Zupełnie stracił poczucie czasu, kiedy przechadzając się po magicznej ulicy dokładnie oglądał każdą witrynę. W pewnym momencie zauważył jednak, że zrobiło się już dość ciemno i wiele ze sklepów zostało już zamkniętych.

Przełykając ślinę ze strachu, że jego ojciec napewno wrócił już do domu i odkrył jego nieobecność, uświadomił sobie swój może i nie jeden, ale w tej chwili najpoważniejszy problem. Nie wiedział, jak ma wrócić do domu. Lecąc tutaj nie pomyślał, że będzie potrzebował odrobiny tego magicznego proszku, żeby móc wrócić tą samą drogą. Ba, uświadomił sobie właśnie, że on nawet nie pamięta jaki numer ma jego dom, znał tylko ulicę.

Dramione- Zaopiekuj się mną.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz