Epilog.

8.4K 304 193
                                        

Wieczór już dawno zapadł nad Londynem, kiedy w pięknym dworku na przedmieściach miasta ucichły radosne głosy towarzyszące dzisiejszej uroczystości.

Ostatni goście opuszczali właśnie gospodarzy dziękując za gościnę i miło spędzony czas. Krzątająca się po kuchni staruszka doskonale słyszała dźwięk zamykanych drzwi i cichnące w oddali śmiechy swoich najbliższych.

To był piękny dzień. Radosny, pełen szczęścia, wspomnień i czasu z najważniejszymi sercu ludźmi. I tylko trochę było żal tych kilku pustych miejsc, które przez te wszystkie lata pojawiły się przy stole. No, ale cóż, w końcu taka kolej rzeczy, że ludzie odchodzą, aby na ich miejscu mogli pojawić się kolejni...

    - Zostaw to proszę - znajome, pomarszczone czasem dłonie objęły ją w pasie, uniemożliwiając jej dalsze układanie brudnych naczyń w zmywarce. - Jutro załatwimy to zaklęciem - kusił, wtulając nos w zagłębienie jej szyi. - A teraz chodź - poprosił, delikatnie odwracając ją przodem do siebie. Może i ich młodość dawno już przeminęła, jednak dawny żar ciągle tlił się w ich sercach. 

    - Gdzie mam iść? - zaśmiała się, kładąc dłoń na pomarszczonym obliczu swojego ukochanego.

    - Nie dałem ci jeszcze mojego prezentu - odpowiedział tajemniczo i łapiąc ją za rękę wyprowadził z kuchni.

Ku jej zdziwieniu mężczyzna cały czas trzymając mocno jej dłoń zaprowadził ją do pokoju telewizyjnego, gdzie usadził ją wygodnie na kanapie i sam dołączył do niej po tym, jak nalał wina do dwóch kieliszków i zgasił światła.

Siedzieli blisko siebie w ciemności pokoju popijając słodki czerwony trunek i chłonąc ciszę, która ich otaczała. Nagle jednak mężczyzna sięgnął po leżący na niewielkim stoliku pilot do kina domowego i z typowym dla siebie szelmowskim uśmiechem, którego nie stępiły nawet mijające dekady upewnił się, że jego małżonka jest już gotowa.

Chwilę później, kiedy kobieta oparła swoją siwą głowę na ramieniu męża, ekran rozbłysnął, a na ekranie pojawiła się grupka ludzi.

   - Pięć...cztery...trzy...dwa...jeden... SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!!! - krzyknęli wszyscy, a za oknem rozbłysła kaskada kolorowych sztucznych ogni.

Hermiona i Draco, który od zaledwie tygodnia byli zaręczeni natychmiast wpadli w objęcia swoich przyjaciół. Wszyscy koniecznie chcieli złożyć im życzenia jako pierwsi i zrobił się przy tym niezły bałagan.

    - To, co? Za nowy rok! - krzyknął Blasie, kiedy po chaotycznych życzeniach w końcu odkorkowali butelki i rozdawał teraz wszystkim wszystkim kieliszki.

    - Za nowe znajomości! - zawtórował mu Harry, rozdzielający dzieciom szampana Piccolo.

    - Za przyszłych nowożeńców! - dodały razem Ginny i Pansy po czym spoglądając na siebie wybuchnęły głośnym śmiechem.

    - Za nas - zaśmiał się Draco, podając swojej ukochanej jedną z dwóch szampanówek, które odebrał przed chwilą od przyjaciela.

    - Za nowe życie - podsumowała brunetka i ignorując podawany jej alkohol przechyliła się, aby wyciągnąć z rąk Wybrańca butelkę z dziecięcym szampanem i wznieść ją w toaście w stronę zszokowanego blondyna.

Wystarczył jednak ułamek sekundy, aby sens jej słów dotarł do wszystkich i już po chwili w akompaniamencie głośnych krzyków znów tonęli w objęciach przyjaciół, odbierając gratulacje.

    - Który to tydzień? Od kiedy wiesz i czemu nie byłam pierwszą, która się o tym dowiedziała?! - Ginny przekrzykiwała głośne śmiechy Zabiniego, który obskakując Dracona nieskładnie wykrzykiwał swoją radość.

Dramione- Zaopiekuj się mną.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz