Noc otuliła swoim cieniem żwirową ścieżkę prowadzącą do zupełnie zwyczajnego domu. Gdzieś w oddali, jakiś zbłąkany świerszcz wygrywał znaną tylko sobie melodię, nic nie robiąc sobie z tego, że przecież była już jesień. Bardzo ciepła, to fakt, ale jednak jesień. Wysoko w gałęziach starego dębu leniwie zahukała sowa, spoglądając beznamiętnie na postacie stojące pod drzewem.
Przystojny jasnowłosy mężczyzna trzymając w ramionach kilkuletnie dziecko, w pełnym osłupieniu spoglądał naprzemiennie to na swojego syna, to na stojącą nieopodal brunetkę, która to natomiast utkwiła swoje zszokowane spojrzenie wyłącznie w dziecku, jakby usilnie nie chcąc patrzeć na jego ojca. Emocje, które otaczały to towarzystwo niemal trzeszczały elektrycznością w ciemności nocy.
- Tatusiu, no proszę zgódź sie - nalegało dziecko, napierając swoim ciepłym ciałkiem na ojcowską pierś.- Przecież sam powiedziałeś, że musimy poszukać nowej opiekunki, a Hermiona jest taka miła - argumentował chłopiec, hardo spoglądając w stalowe oczy swojego rodzica.
- Eemm, Scorpio... jestem pewny, że Gran.., to znaczy Hermiona ma swoje zajęcia, pracę i pewnie jest bardzo zajętą osobą - wyjaśnił dziecku, w porę reflektując się, że przy małym nie powinien mianować kobiety po nazwisku. Zupełnie również ignorując zdziwione spojrzenie orzechowych oczu kobiety, kiedy usłyszała z ust mężczyzny swoje imię.
- A właśnie, że guzik prawda - zaprotestował blondynek.- Sam słyszałem, jak pan w Dziurawym Kotle powiedział jej, że nie ma dla niej teraz pracy - uparte dziecko przytoczyło sytuację, której było świadkiem. A jego ojciec zdumiony spojrzał na zmieszaną kobietę.- Dziurawy Kocioł? Poważnie? - zapytał z przekąsem, uśmiechając się kpiąco.- Chyba ci coś nie poszło...- zakpił nie mogąc sobie darować drobnej złośliwości. Może i dużo się zmieniło, ale ona niezmiennie działała mu na jakiś nerw.
- To raczej nie twoja sprawa - odszczeknęła się hardo, modląc się, aby w ciemnościach mężczyzna nie zauważył rumieńców zażenowania, które rozgrzały jej policzki. Że też musiała spotkać go akurat teraz, kiedy jej życie brało właśnie ostry zakręt.- Pójdę już - oznajmiła i uśmiechnęła się do malca.- Trzymaj się mały. A ty...- tu jej spojrzenie omiotło smukłą sylwetkę jego ojca.- A ty pilnuj go lepiej, bo jakimś cudem masz naprawdę fajnego dzieciaka - poradziła i już zaczęła się odwracać, kiedy usłyszała pełen pretensji dziecięcy głos.- Tato, no zrób coś!- dziecko szarpało się w ramionach ojca.
- Skorpio idź domu i poczekaj tam na mnie - zwrócił się do chłopca, a potem spojrzał na kobietę, jakby walcząc sam ze sobą. - A ty poczekaj chwilę - odezwał się, a po chwili krzywiąc się nieznacznie dodał - jeśli możesz.Dziecięce i kobiece oczy zwróciły się na niego w pełnym zdziwieniu. Chłopiec nie mógł zrozumieć, czemu tata tak bezceremonialnie odsyła go samego do domu. Kobieta zaś nie mogła uwierzyć w to, że przez usta Dracona Malfoya przeszła kierowana do niej, w miarę cywilizowana prośba. Oniemiała, zdobyła się jedynie na nieznaczne kiwnięcie głową na znak zgody. Chłopiec jednak nie miał zamiaru poddawać się bez walki.
- Ale tato, ja chcę zostać z tobą!- marudził, wymachując nogami, aby utrudnić ojcu postawienie go na ziemi.
- Scorpiusie Hyperionie Malfoy, swoim dzisiejszym występkiem sprowadziłeś na siebie szlaban do dnia siedemnastych urodzin - zagrzmiał srogo jego ojciec.- Nie zmuszaj mnie, żebym przedłużył go o parę lat - ostrzegł, jednak kobieta dojrzała w jego spojrzeniu drobny błysk rozbawienia. Kto by pomyślał, Malfoy wyrozumiałym ojcem.Tymczasem mężczyzna definitywnie odesłał syna do domu, nakazują mu przebrać się w piżamę i w łóżku poczekać na jego powrót. Odchodząc od dorosłych, malec raz jeszcze przytulił się do Hermiony, dziękując za okazaną pomoc. Chwilę później już go nie było, a ona została sam na sam ze swoim szkolnym wrogiem.
CZYTASZ
Dramione- Zaopiekuj się mną.
FanfictionCzy mały chłopiec i jego pragnienie matczynej miłości będzie w stanie stopić lód i przełamać mur nienawiści? Czy dwa poranione serca mogą jeszcze kochać? I czy mogą kochać siebie?