~23~

1.8K 153 211
                                    

OSTRZEŻENIE 

w tym rozdziale występuje scena gwałtu! oznaczyłyśmy jej początek i koniec gwiazdkami więc spokojnie można ją pominąć i czytać dalej

-------------------------------------------------------------------------------------------------------

- Przyprowadźcie tu Carbba I Goley'a, na pewno chętnie się pobawią z Potterem.-

Harry słysząc te słowa rozszerzył oczy w przerażeniu i zaczął się szamotać. 

- Coś nie tak Potter? Nie stęskniłeś się za kolegami ze szkoły?- syczał zadowolony obserwując poczynania chłopca. Gryfon zaczął szybko oddychać i rozglądać się w panice po pomieszczeniu. Nagle drzwi  do sali w której byli otworzyły się, a przez nie przeszli ludzie, których brunet nie chciał widzieć nigdy więcej na oczy. 

Bellatrix z dwoma byłymi przydupasami Malfoy'a stała i szczerzyła swoje zepsute zęby w szyderczym uśmiechu. 

- Crabb, Goyle liczę na to, że dobrze zajmiecie się naszym gościem. W końcu nie chcemy, żeby zapomniał o tej wizycie. 

- Tak jest Panie. - Powiedzieli chórem patrząc drapieżnie na panikującego Pottera. Gdy Wszyscy wyszli a w obszernej komnacie zostali tylko trzej chłopcy, nastąpiła chwilowa cisza. Harry miał już złudną nadzieje że nic się nie stanie, że zlitują się nad nim. Mniejszy chłopak już nie lewitował nad stołem, zamiast tego trząsł się w kącie pomieszczenia. Nagle odezwał się jeden ze ślizgonów. - Przez długi czas się nie widzieliśmy, Potter. Ale nie martw się, nadrobimy to już za chwilkę. - Wysyczał Crabbe podchodząc coraz bliżej Bliznowatego. Ten nie odezwał się, spoglądając na nich ze strachem. 

*************************************************************************************

Goyle chwycił wybrańca za ramie, popychając go na sam środek ciemnej komnaty. Brunet siedział tam skulony czekające na dalsze poczynania śmierciożerców. Po chwili poczuł gdy ci zaczęli okładać go pięściami co jakiś czas kopiąc w brzuch. Łzy już od dawna lały się ciurkiem po jego policzkach. Nagle ciosy ustały, a on poczuł jak starsi ściągają z niego bluzę. Zaczął wrzeszczeć i szamotać się na co dostał cruciatusem.

- Zamknij pysk dziwko. - warknęli ostro, a jeden z nich przywalił mu z liścia w policzek. Pod wpływem ciosu jego głowa przekręciła się, a on stracił równowagę. Upadł na zimną posadzkę, co jego oprawcy szybko wykorzystali. Vincent usiadł na jego brzuchu i przytrzymał jego ręce, tak aby nie był w stanie ich odepchnąć, gdy Gregory zdejmował z niego spodnie. Oczywiście próbował kopać, ale za to dostał tylko kolejne uderzenie w twarz. W końcu został w samej bieliźnie, leżąc na zimnej podłodze z dwójką oblechów patrzących na niego jak na kawałek mięsa. Nie marnując już ani chwili dłużej, zerwali z biednego chłopca resztę odzieży. Sami zaczęli się rozbierać wprowadzając go w coraz większą panikę. Vincent złapał Pottera za biodra wchodząc w niego szybko, przez co zielonooki wrzasnął wierzgając się niemożliwie. Płakał i krzyczał, błagając by ci zaprzestali swoich czynów. Gdy ślizgonom znudziło się słuchanie krzyków Bliznowatego, jeden z nich zaczął pieprzyć jego usta. W całej komnacie można było słyszeć płacz i jęki śmierciożerców. 

***************************************************************************************

Gdy wreszcie skończyli po prostu się ubrali i zostawili roztrzęsionego Gryfona samego. Ten szybko ubrał się w obawie przed tym, że zaraz znów ktoś tu wejdzie i będzie chciał zrobić to samo. Cały czas trzęsły mu się dłonie więc zapięcie dżinsów wydawało się prawie niemożliwe, jednak gdy za piątą próbą mu się udało po prostu odsunął się w najciemniejszy kąt i w ciszy wypłakiwał zmęczone oczy.

 W końcu jednak drzwi ponownie się otworzył, a do środka wszedł szczęśliwy Voldemort. Gdy w końcu zauważył chłopca i to w jakim był stanie wydawał się być po prostu wniebowzięty. 

- No Potter mam nadzieję, że wizyta u nas ci się podobała. Niestety jesteś już w takim stanie, że nie jesteś mi do niczego potrzebny, a zabicie cię było by jak wybawienie dla twojej zrujnowanej osoby.- mówił powoli uśmiechając się szyderczo. - Rzucić na niego jeszcze kilka klątw i zostawić pod bramą hogwartu.- rozkazał swoim pieskom. Tak też zrobili, po obrzuceniu go kilkoma raniącymi klątwami aportowali się z nim pod wejście na teren szkoły i tam go porzucili. Harry leżał na zimnej trawie, w mokrych ciuchach, krwawiący i obolały, i jedyne o czym marzył to śmierć. Czuł się brudny, wykorzystany jak zwykła szmata. Jak on teraz pokaże się na oczy Draco? Właśnie, Draco. Czy martwi się o niego? A może wręcz przeciwnie, cieszy się, że jego problem wreszcie zniknął? Brunet westchnął ciężko. Chciał spróbować wstać i jakoś dostać się do zamku, żeby nie zamarznąć tu na śmierć, jednak był zbyt słaby. Tak więc pozostało mu tam leżeć i mieć nadzieję, że ktoś go znajdzie zanim umrze. Chociaż śmierć nie wydawała mu się taka zła. Uśmiechnął się delikatnie i z tą myślą zamknął zmęczone oczy. 

W tym samym czasie, w gabinecie Profesor McGonagall, trójka osób próbowała obudzić Blondyna. Gdy wreszcie im się udało, posadzili go na wolnym krześle podając szklankę wody. Ten jednak nie wziął ani łyka.

 - Więc jak mamy zamiar znaleźć Pottera? - Zapytał chłodno spoglądając prosto w oczy Minervy.

 - Co cię to obchodzi? Co ty tu w ogóle robisz? Naprawdę to na niego tyle czekaliśmy?! - Hermiona zaczęła rzucać pytaniami, no bo przecież czemu ten obślizgły ślizgon miałby martwić się o Harrego?

- Miona wyluzuj.- powiedział Ron kładąc jej rękę na kolanie. 

 - Granger nie to jest teraz ważne. - Wysyczał Snape, zakańczając kolejkę irytujących pytań.

- Musimy iść go poszukać, najlepiej jak najszybciej! - Powiedziała Molly, martwiła się o chłopca, w końcu był dla niej jak syn. Bała się że Voldemort zrobi mu niewyobrażalną krzywdę

.- Weasley nie bądź głupia, o tej porze nikogo nie znajdziemy. Niestety, ale musimy poczekać do świtu aby rozpocząć poszukiwania. - Zanim Malfoy mógł wtrącić parę słów odezwała się Nauczycielka Transmutacji.- Severus ma rację, na razie obmyślmy plan, a z rana rozpoczniemy poszukiwania.- zakończyła wszelkie dyskusję. - Poinformuję aurorów o zaistniałej sytuacji na pewno pomogą nam go szukać, i kto wie może uda nam się schwytać jakiś śmierciożerców.- każdy pokiwał głową zgadzając się z tym, że to dobry pomysł. - Na razie zalecam udanie się do swoich komnat i wypoczęcie, jutro przydadzą nam się siły.- dodała. W końcu każdy rozszedł się po zamku, jedno mniej niektórzy bardziej przygnębieni. 

Z samego świtu, w holu zamku zebrała się grupa ludzi, z Blondwłosym arystokratom na czele. Po wstępnym przypomnieniu sobie planu, Draco ruszył przed wyjście zamku, nim tam dotarł zauważył leżącą postać. Gdy wreszcie rozpoznał kim była tajemnicza postać, rzucił się w jej kierunku krzycząc: - TO HARRY!

-----------------------------------------------------------------

DUM DUM DUUUUUUUUM

umarłam na tym rozdziale przysięgam. 

za to Malwina się cieszy jak debil.

jak dobijecie 80 gwiazdek i 150 komentarzy to jutro wstawimy kolejny rozdział 

nara gnomy JamJestLeff & _Fist_

My little magical space ~Drarry~ ddlbOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz