~19~

2.5K 128 93
                                    

- Zabini! ty chuju!

Do ich salonu wbiegł poczerwieniały na twarzy Ron. Harry od razu zaczął się zastanawiać czy jego rumieńce są spowodowane złością, czy zawstydzeniem wynikającym z sytuacji na korytarzu. Zainteresowany dalszym przebiegiem sytuacji odsunął się od klatki piersiowej Draco. Blaise całą swoją uwagę przekierował na rudzielca gotującego się ze złości. 

- Wesley jak śmiesz mi przerywać moją tyradę tej pieprzonej tlenionej zapchlonej fretki!- wycedził wściekły. Brwi blondyna uniosły się wysoko i spojrzał na Gryfona siedzącego obok niego i trzęsącego się ze śmiechu. Widząc to złapał za leżący obok nich smoczek i znów wepchnął mu go w usta. Potter natychmiast przestał się śmiać. Już był gotowy zrobić swoją najgroźniejszą minę i przywalić Malfoyowi w strategiczne miejsce między udami, jednak jego uwagę na nowo przykuł Ron, który rzucił się z pięściami na czarnoskórego chłopaka. Cóż ich rozmowa musiała być naprawdę bardzo zacięta, szkoda, że nie skupił się na nich. Blaise wzięty z zaskoczenia nie zdołał obronić się przed pierwszymi zadanymi ciosami. Gdy wreszcie zrozumiał, że leży na podłodze, a rudowłosy chłopak siedział na jego brzuchu i darł się w niebogłosy, wymachując rękami spróbował go z siebie zrzucić. Chłopak jednak twardo na nim siedział i nie miał zamiaru dać się zepchnąć ani uciszyć. Dalej nawijał coś o pieprzonych dupkach, obślizgłych ślizgonach, którym w głowach same kutasy i pokrzywdzonych gryfonach. Zabini mając dojść tego jazgotu, chwycił Weasley'a za kołnierz koszulki przyciągając go do pocałunku. Harry poczuł jakby czas się zatrzymał. Każdy zastygł w bezruchu zbyt zszokowany tym co się właśnie dzieje. Nikt jednak nie miał szansy się dobrze otrząsnąć, bo drzwi tysięczny raz tego dnia otworzyły się z impetem. Mistrz eliksirów zatrzymał się w pół kroku, zamrugał kilka razy oczami i dla pewności przetarł je dłonią. Żadna z tych czynności nie sprawiła jednak, że obraz sytuacji rozgrywającej się na środku salonu zniknął mu sprzed oczu. Rudy siedzący na Zabinim, Zabini mający swoje usta na tych Rudego, Potter ze smoczkiem w gębie i rozszerzonych szeroko oczach prawie spadający z kanapy i Malfoy ze zdegustowaniem wymalowanym na twarzy. 

- Chyba zacznę pukać.- wymamrotał do siebie. - Zaraz zaczyna się obiad w Wielkiej Sali, kończcie tą orgie czy co to ma być i chodźcie, bo nie może was znowu nie być na posiłku. Dumbledore zaczyna myśleć, że Draco jednak zabił Pottera.- powiedział i ruszył w kierunku wyjścia. Przystanął jednak i odwrócił głowę w stronę kanapy. - Malfoy jak chciałeś sobie pooglądać porno to trzeba było powiedzieć, pożyczyłbym ci kilka świerszczyków. W niektórych nawet jestem z twoim ojcem.- zaśmiał się złowieszczo. - Ewentualnie mogłeś poprosić Pottera, może zamiast smoczka possałby coś innego.- i z tymi słowami opuścił ich komnaty zostawiając wszystkich w jeszcze większym szoku. Piegowaty Gryfon oderwał się od chłopaka, przecierając swoje usta szatą. Wstał szybko, nie chcąc być blisko ślizgona ani minuty dłużej. Malfoy w tym czasie wyciągnął Potterowi smoczka, kładąc go koło siebie na kanapie.

 Ron chwycił Harrego za nadgarstek ciągnąc go przez korytarze, żaden z nich nie pałał się do przerwania niezręcznej ciszy. W trwającym milczeniu weszli do wielkiej sali gdzie przywitał ich ogromny hałas. Każdy spojrzał się w kierunku dwóch trzecich Złotego Trio, po chwili jednak wracając do swoich talerzy, bądź rozmów. Chłopcy zasiedli przy podłużnym stole. Weasley zaczął pakować na talerz jak najwięcej jedzenia. Zawsze tyle jadł kiedy się stresował, albo kiedy był zły, albo szczęśliwy, albo smutny. Nie oszukujmy się rudy zawsze dużo je. Zielonooki natomiast rozglądał się wokół siebie, tylko aby nie patrzeć na obrzydzające go jedzenie. Zauważył że Krum znów siedzi przy ich stole a do tego koło Neville'a, który dłubał widelcem w swoim puree. Dla zachowania pozorów nałożył sobie trochę sałatki i tłuczonych ziemniaczków. Tak jak jego przyjaciel zaczął dźgać biedne jedzenie widelcem i co jakiś czas biorąc niewielką ilość do ust. Nie chciał kolejnej kary od Draco. W pewnym momencie w talerz Longbottoma wleciała piłeczka, rozbryzgując jego obiad po stole i jego ciuchach. 

- Łajza!- usłyszeli od kogoś ze stołu Ravenclaw'u. Większość sali wybuchła śmiechem. Viktor zmarszczył gniewnie brwi i zacisnął pięści. Wyciągnął z resztek jedzenia piłkę i powoli, napinając wszystkie mięśnie zaczął kierować się w tamtą stronę. Wyglądał jak tygrys szykujący się do ataku. Stanął przed grupką najgłośniej śmiejących się krukonów. Spojrzał w oczy winowajcy całego zajścia. Cała sala czekała w napięciu na jego ruch. Każdy jakby bał się poruszyć, o odezwaniu nie wspominając. Podniósł jego talerz i przycisnął całą jego zawartość do twarzy winnego chłopaka. Po tym odstawił go na stół i rzucił w jego twarz piłeczkę. Ta odbiła się od jego czoła i wylądowała na jego kroczu powodując, że ten nagle skulił się i przywalił głową o stół. 

- Jeśli ci życie miłe nigdy, powtarzam nigdy, nie próbuj obrazić mojego przyjaciela.- powiedział tonem zimnym niczym samo serce Arktyki. Po wszystkim wrócił do swojego stołu i przejmując serwetkę od Ginny zaczął czule wycierać policzki Neville'a. Po skończonym posiłku, wszyscy uczniowie zaczęli powoli ulatniać się z zatłoczonej sali. Harry oddalił się od rudzielca idąc samotnie przez kamienne korytarze. Ni stąd ni z owąd pojawili się przed nim bliźniacy. Uśmiechnął się szeroko na ich widok. Cholera jak on z nimi długo nie rozmawiał. 

 - Co tam, Harry? - Zapytał George, ale zanim okularnik mógł odpowiedzieć odezwał się Fred.

 - Wyglądasz o wiele... -

- Lepiej niż ostatnim razem którym... - 

- Cię widzieliśmy. - Bliźniacy odzywali się na zmianę, co doprowadziło Gryfona do cichego chichotu. - U mnie wszystko w jak najlepszym porządku, lepiej zapytajcie o to Ron'a - Dwójka Weasley'ów spojrzała na niego pytająco, na co ten uśmiechnął się złowieszczo.

- Nasz kochany Ronaldzik chyba znalazł sobie chłopaka.- powiedział melodyjnie. Bracia spojrzeli na niego szeroko otwartym oczami, gotowi zadać milion pytań. Potter  ich jednak uprzedził. - Bardzo lubi całować się z Blaisem Zabinim.- zachichotał.

- Blaise?- zapytał Fred.

- Zabini?- zapytał George.

- TEN ŚLIZGON?- dokończyli razem. Brunet przytaknął skinieniem głowy. - Oh niech tylko mama się dowie!- zawołali uradowani. 

- A jak tam u was wyglądają sprawy sercowe?- zapytał poruszając zabawnie brwiami. 

- A jest...-

- Taki jeden...-

- Puchon.- znów mówili na zmianę i Harry naprawdę już się gubił w tym kto co wypowiada. Skupił się jednak na sensie ich słow. Zdumiony uniósł wysoko brwi. 

- Kordian.-

- Pickett.-

- Z twojego...-

- Roku.- wyszczerzyli się szeroko. Zielonooki pokiwał delikatnie głową dając znak, że wie o kim mówią. Miał już zadać kolejne pytanie jednak przerwał mu jakiś pierwszak, który niepewnie do nich podszedł. 

- P-prof-fesor S-snape k-kazał przek-kazać że ma-asz iśc d-do Mcgonagall.- wyjąkał. Zmarszczył brwi jednak przytaknął i odesłał dzieciaka. Pożegnał się z bliźniakami i ruszył do gabinetu profesorki. Zapukał cicho i naprawdę szybko pożałował, że nie zrobił tego głośniej. Teraz musiał potraktować swoje oczy szybkim chłoszczyść. Albo lepiej! Siebie avadą!

-----------------------------------------------------------------------------------

Tak to my, udało nam się wyrobić z rozdziałem! 

Przyznajcie się kto kocha Snape'a za jego teksty ( ͡° ͜ʖ ͡°) 

Następny rozdział POWINIEN pojawić się w środę. 

                                 JamJestLeff  & _Fist_

My little magical space ~Drarry~ ddlbOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz