~2~

4K 193 249
                                    

Gdy nareszcie dotarli do stacji na której wysiedli Harry czuł wzrok wszystkich na sobie. Spuścił głowę i szybkim krokiem udał się w stronę powozów zaprzęgniętych w testrale. Wsiadł do najbardziej oddalonego nadal nie podnosząc na nikogo wzroku. Gdy zajął miejsce zauważył parę trampek. Gwałtownie podniósł  głowę napotykając szare tęczówki jego przyjaciółki z Reavenclov'u. 

- Cześć Harry. Nargle mi powiedziały, że podobno jesteś chory, ale nie martw się jest ktoś kto ci pomoże, tylko będziesz musiał mu zaufać.- 

- Mu?- zdziwił się Potter. Luna pokazała, że zamyka buzię na kłódkę, a klucz wyrzuca za siebie. Gryfon zrozumiał, że to koniec rozmowy. Uśmiechnął się pod nosem  

Gdy dotarli pod bramę Hogwartu, wszyscy ruszyli w stronę wielkiej sali, w której jak co roku mowę miał wygłosić Profesor Dumbledore.
- Drodzy uczniowie - wszelkie szepty ucichły na dźwięk głosu starego czarodzieja. -Jak co roku spotykamy się tutaj aby nauczać i przygotować was na dorosłe życie w świecie czarodziejów. Jak co roku pojawiły się też zmiany.
Na Stanowisko nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią przewróciliśmy profesora Lupina. - Na tą wiadomość cała sala zaczęła głośno wiwatować. - Tak moi drodzy, wiem że się cieszycie. Chciałbym również przypomnieć jak i uświadomić naszym nowym uczniom że wstęp do zakazanego lasu jest surowo zabroniony. Dość już mojej paplaniny czas na ucztę!- wykrzyknął kończąc swój monolog. 

Lupin znów nauczycielem obrony? Harry ewidentnie nie był zachwycony tym pomysłem. Nie chciał być pod okiem Dumbledora i dodatkowo przyjaciela swojego ojca. 

Nagle obok niego pojawił się Snape, mierząc go ostrym spojrzeniem.
- Po uczcie masz przyjść do gabinetu dyrektora. Hasło to sorbet cytrynowy. Nie zapomnij go Potter. - powiedział swoim zimnym głosem i odszedł w stronę stołu dla nauczycieli. Czyli Dumbledore nie żartował i naprawdę chcą szukać dla niego jakiegoś lekarstwa. Super.

Po skończonej uczcie razem z Ronem i Hermioną ( którzy zresztą zmusili go aby ich zabrał ) ruszyli w stronę gabinetu Dyrektora. Gdy byli pod gargulcem wypowiedział hasło.
- Pomarańczowe lody - powiedział, bo szczerze podczas gdy Snape coś do niego gadał zrozumiał tyle że miał się udać do Dumbledora.
- Nie, to nie tak,  powiedział sorbet cytrynowy - Poprawiła go wszystko wiedząca Hermiona a gargulec ustąpił im wejścia.
- Ohh...tak, tak masz rację.- powiedział jak zwykle przez ostatnie miesiące smutnym tonem. Weszli do gabinetu bez pukania. Gdy tylko Harry zobaczył kto się w nim znajduje od razu chciał się wycofać lecz uniemożliwili mu to stojący za nim przyjaciele. Remus, profesor McGonagall, Snape, Dumbledore i pani Pomfrey wpatrywali się w niego.
- Miło że się pojawiłeś Harry.- powiedział dyrektor ukrywając niezadowolenie spowodowane obecnością tej dwójki.
- Pojawiłem, mogę już iść?-
- Siadajcie proszę.- uśmiechnął się ignorując pytanie chłopaka. - Razem doszliśmy do wniosku, że przez stratę Syriusza, który był twoją jedyną rodziną i osobą okazującą ci miłość i opiekującą się tobą straciłeś poczucie bezpieczeństwa oraz odzyskanej miłości. Czujesz się niepotrzebny. Znaleźliśmy jednak na to rozwiązanie.-
- To niedorzeczne.- przerwał mu chłopak. - Utraciłem poczucie bezpieczeństwa? Ja nigdy go nie miałem! Chciałbym przypomnieć że poluje na mnie najniebezpieczniejszy czarnoksiężnik tego stulecia!-Wykrzyczał i pomimo próby  zatrzymania go przez Lupina a później także Severusa wybiegł szlochając. Nie wrócił jednak do dormitorium, postanowił pójść na spacer po błoniach. Sądzą że jestem wariantem? Chory psychicznie? Nienawidzę siebie, nienawidzę tego świata!

W gabinecie Albusa był istny harmider. Snape krzyczał na wilkołaka za to że puścił chłopaka, matrona próbowała ich uspokoić a Hermiona i Ron nadal byli w ostrym szoku.
- Panie Weasly, panno Granger idźcie za panem Potterem.
Niedługo po wyjściu złotej trójcy gryffindoru do gabinetu wszedł Draco Malfoy.
- Dzień dobry.- przywitał się kulturalnie, jak na Malfoya przystało.
- Witaj Draco! Proszę siadaj.- wskazał na fotel stojący obok tego mistrza eliksirów. - Cóż nie będę kłamał, mamy do ciebie bardzo nietypową prośbę. Otóż chodzi o Harrego.- Blondyn przewrócił oczami na wspomnienie wybrańca.  -Jak już pewnie zdążyłeś zauważyć, kondycja psychiczna pana Pottera nie jest w dobrej formie. Podejrzewamy u niego depresję. Jedynym lekarstwem mogącym pomóc Harremu jest pewna mugolska relacja. Ddlb lub Daddy kink. Wiem, że brzmi to bardzo dziwnie jednak prosiłbym cię abyś zapoznał się z nią i dał nam odpowiedź czy byłbyś w stanie zgodzić się wejść z nią wraz z panem Potterem. Liczymy na ciebie Draco, jesteś jedyną nadzieją tego chłopca. -

P.O.V Harry

Po ciemnym niebie na którym widziałem pojedyncze światełka, wywnioskowałem że lepiej będzie jak już wrócę do Hogwartu. Podczas tego spaceru wiele myślałem o Syriuszu, nie byłem w stanie go wtedy uratować...byłem i jestem słabym i beznadziejnym Harrym Potterem z komórki pod schodami. Gdy dotarłem już do pokoju wspólnego od razu zostałem zaatakowany przez Rona i Hermionę. Krzyczeli coś o tym, że się martwili, że mogło mi się coś stać.
- tak tak wiem jestem beznadziejny. - powiedziałem i szybkim krokiem ruszyłem w stronę dormitorium w którym spała większość chłopców. Od razu postawiłem że pójdę wziąć szybki prysznic.

P.O.V Draco

Wyszedłem z gabinetu dyrektora trzymając w dłoni pergamin na którym wyjaśniony jest ten cały daddy kink. Szczerze to nie podoba mi się myśl wchodzenia w jakąkolwiek bliższą relację z Potterem. Chociaż nigdy bym nie pomyślał, że wybraniec, złoty chłopiec gryffindoru może mieć depresję.
Wróciłem do dormitorium. Zasłoniłem łóżko baldachimem i rzucając lumos zacząłem czytać to co napisali o tym całym ddlb. Stwierdziłem że to co jest tam napisane jest dla mnie trochę nie zrozumiałe dlatego udałem się do jedynej wtajemniczonej i zaufanej osoby jaką był Snape.
- Co cie tu sprowadza Draconie? - Spytał mieszając jakieś składniki. Chyba robił jakiś eliksir.
- Chciałbym abyś mi wytłumaczył o co konkretnie w tym wszystkim chodzi - Powiedział blondyn opadając na krzesło.
Mistrz eliksirów zmarszczył brwi. Nie był zadowolony z tego, że musiał mu to tłumaczyć.
- Daddy kink to tak naprawdę fetysz polegający na relacji dwóch osób, jednej dominującej i jednej uległej. Dominujący to tatuś a uległy to little boy. Tatuś musi opiekować się swoim chłopczykiem a maluszek musi być grzeczny i robić to co chce tatuś. Zapewne przyjemniejsza rzecz dla ciebie, kary. Za nieposłuszeństwo tatuś może dawać kary cielesne lub psychiczne. Kary zależą od dominującego. Gdy Little boy jest grzeczny może dostawać też nagrody.- skończył mówić. Spojrzałem się na niego jak na idiotę. Westchnął ciężko.
- On mówi do ciebie tatusiu i jest grzeczny. Ty się nim opiekujesz, a jak jest niegrzeczny dajesz kary. Dzieciak może też dostawać nagrody jak cię zadowoli.- przewrócił oczami. - No wytłumaczone jak debilowi.- mruknął pod nosem. Chyba miałem tego nie usłyszeć.

My little magical space ~Drarry~ ddlbOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz