~10~

3.4K 158 38
                                    

Blaise wziął głęboki oddech, oparł się wygodnie o kanapę i patrząc Draco w oczy zaczął mówić. 

- Chodziłem po korytarzach i usłyszałem hałasy w jednej z klas. Postanowiłem to sprawdzić, bo sam wiesz, że Voldemort rośnie w siłę i jakiś śmierciożerca mógł jakimś sposobem dostać się do zamku. Gdy tam wszedłem zobaczyłem... Harrego bez koszulki leżącego na ziemi i zakneblowanego i siedzącego na nim Goyle'a. Przed nim klęczał Crabbe. Nie chcę wiedzieć co by się stało gdybym tam nie wszedł.- Powiedział szybko, bo jakoś nie był to dla niego miły temat. Malfoy tylko spojrzał na niego otępiały. - Crabbe i Golye, hm? Gdzie są? - spojrzał na niego iście ślizgońskim wzrokiem, który ten odwzajemnił. - Leżą w sali do transmutacji - Oznajmił. 

 - Idziemy.- Już miał ruszać do wyjścia, gdy Zabini zabrał głos. -Chcesz go tu zostawić samego? Ja z nim zostanę, a ty idź się z nimi policzyć. - Rzekł, i choć Blondyn był do tego bardzo sceptycznie nastawiony, kiwnął głową i wyszedł z komnaty. W końcu to on jako opiekun Harry'ego musi się z nimi rozprawić. Zdenerwowany Ślizgon to niebezpieczny Ślizgon, a Draco był teraz wręcz  bardzo wkurwiony. Nikt nie chciałby być teraz w skórze tamtej dwójki. Wparował jak burza do klasy i od razu dopadł do pierwszego leżącego chłopaka. Kopnął go z całej siły w brzuch i w krocze, potem padł na kolana i zaczął pięściami okładać jego twarz, która z każdym ciosem zalewała się większą ilością krwi. Gdy skończył z Crabbem podszedł do przerażonego Goyla. Jego wcale nie potraktował lepiej. 

W czasie, gdy blondyn masakrował twarze tamtych idiotów Zabini siedział w pokoju Pottera i obserwował  śpiącego chłopaka. Nagle brunet zaczął się kręcić na łóżku. 

- Niewygodnie mi.- wymamrotał. No tak Harry nadal miał na sobie grubą  bluzę, a spanie w takim czymś musi być niekomfortowe. Blaise już wiedział co chce zrobić. Wsunął delikatnie dłonie pod bluzę mniejszego i delikatnym ruchem zaczął ją podciągać odsłaniając chudy brzuch gryfona. Sunął delikatnie palcami po bladej skórze, w końcu przeciągnął przez głowę chłopca materiał i patrząc odrobinkę za długo na jego tors ubrał na niego koszulkę. Czarnoskóry jeszcze przez chwile w spokoju patrzył z czułością na spokojną twarz Gryfona. Chwila ta jednak nie trwała długo, bo po niespełna 10 minutach drzwi komnaty zamknęły się z hukiem. Wyszedł z dziwnie dziecinnego pokoju Bliznowatego, by wpaść na szarookiego. - Nie zabiłeś ich prawda? - Spytał bo wcale nie chciał mieć przyjaciela, który siedzi w azkabanie. 

- Żyją, ale na pewno zapamiętają że tego co moje się nie tyka. - Zaśmiał się cicho, od razu jednak przybierając formę obojętności, Zdradziło go jednak troskliwe spojrzenie na drzwi młodszego. 

- Powiesz mi co tu się odpierdala?- Draco westchnął. Wiedział, że może zaufać swojemu przyjacielowi. 

- Chodź do salonu.-  powiedział. Znów usiedli na kanapie. Przez chwilę milczeli, blondyn nie wiedział jak zacząć ten temat. 

- Po pierwsze nikomu nie możesz powiedzieć o tym czego się dowiesz bo urwę ci jaja, ugotuję je i każę zjeść. Rozumiesz?- Zabini pokiwał głową na znak zgody. - Na początku roku poprosili mnie o... opiekę nad Harrym. Podobno ma depresję i nie chce jeść. Z tym drugim to nawet więcej niż prawda. Niechętnie się zgodziłem żeby zyskać w oczach Dumbledora. Dali nam wspólne komnaty żebym mógł mieć go na oku 24/7. Okazało się, że gdy Potter nie jest z tą Szlamą i wieprzlejem to jest nawet znośny.- zakończył z małym uśmieszkiem. Nawet nie zauważył kiedy zaczął tak myśleć o tym dupku z mentalnością dzieciaka. Pominął część z relacją która ich łączy. O tym chłopak nie musi wiedzieć. Przez chwile obaj siedzieli, w ciszy rozmyślając nad niczym. Cisza nie trwała długo bo po chwili obaj usłyszeli łkanie a po nim huk. Wparowali do pokoju,widząc na podłodze bruneta. Najdziwniejszym było to że po mimo upadnięcia z łóżka nadal nie wybudził się z koszmaru. Nim Malfoy zdążył coś zrobić, Blaise już uspokajał wybrańca, przy okazji przenosząc go z powrotem na łóżko. Zabini zdecydowanie za bardzo klei się do Harrego, przeszło mu przez myśl. Usiadł obok nich i zaczął głaskać go po plecach. Czarnoskóry przyciskał go do swojej klatki piersiowej oplatając go rekami na wysokości bioder. Oboje szeptali do niego uspokajające słowa. W końcu Potter ponownie zasnął.

-  Nie powinien być teraz sam.- powiedział Draco. - Już późno, możesz wrócić do dormitorium ja z nim zostanę w końcu i tak śpię w pokoju obok, a ty masz do przejścia całe lochy. Rano pogadam ze Snapem. Zwoli nas z zajęć.- Blaise niechętnie wstał z łóżka odkładając śpiącego gryfona. Pocałował go w czoło i ruszył do wyjścia. 

- Do jutra Draco.- 

Chłopak jednak postanowił, że zostanie z Potter'em do rana. Oczywiście nie mrużąc przy tym oka. Gdy zegar wybił godzinę 8:00, wstał sprawdzając jeszcze czy z mniejszym wszystko w porządku, po czym ruszył do komnaty swojego Ojca chrzestnego. Zapukał w masywne drzwi, a po chwili wyłonił się z nich Severus, - Czego chcesz? - Zapytał niezbyt miło. - Musisz zwolnić mnie, Potter'a i Blaise'a z dzisiejszych zajęć. - Z jakiej racji? - Podniósł pytająco brew. - Wczoraj zdarzył się pewien niemiły incydent...potterprawiezostałzgwałconyprzezcrabb'aigolye'a. - Powiedział szybko i mało zrozumiale, ale widocznie nietoperz zrozumiał go bardzo wyraźnie. Wciągnął go do komnaty wrzeszcząc przy tym że nawet Puchoni są bystrzejsi od niego.

- Nie wiedziałem, że gdzieś wychodzi! To nie była moja wina!- zaczął się bronić. Profesor westchnął ciężko.- 

- Co z nim?- 

- Był roztrzęsiony i Blaise musiał przynieść go na rękach. Potem w nocy miał koszmary.-

- Czy ty powiedziałeś Zabiniemu!? Ty idioto!- 

- No a co miałem zrobić!? I tak już wie, że z nim mieszkam więc bez sensu było go okłamywać!- Nadal starał się obronić.

- Ehhhh. Potter nie jest nigdzie ranny?- Po tym pytaniu zapadła chwila ciszy.

- Radze ci szybko zapieprzać i to sprawdzić albo to ty będziesz ranny.- zawarczał głośno Snape. Draco nie trzeba było dwa razy powtarzać. Już po chwili wbiegał z powrotem do komnaty a parę metrów za nim szedł wyraźnie wkurzony mistrz eliksirów. Taki piękny poranek zaburzony przez tego szczyla. Blondyn wparował do pokoju w którym spał zielonooki. Podszedł do niego i delikatnie podwinął koszulkę w której ten spał. Widok jaki zastał nie należał do przyjemnych. Na brzuchu Gryfona znajdowały się liczne siniaki i zadrapania. Obrócił go delikatnie aby spojrzeć na jego plecy. Na nich też było kilka niewielkich ale na pewno bolesnych fioletowych śladów. Gdy Severus to zobaczył w jego oczach zapłonęła żądza mordu. Szybkim ruchem złapał Malfoya za rękę i siłą wyrzucił go na korytarz nie chcąc budzić śpiącego chłopaka. 

- Idę teraz po eliksir przeciwbólowy i maść na te siniaki a ty masz czas żeby się ukryć bo jak wrócę to cię chyba zabiję. I przyprowadź tu Zabiniego.- wysyczał. Snape chyba też zaczynał martwić się o tego bachora, którego kłopoty tak kochają.

My little magical space ~Drarry~ ddlbOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz