W Hogwarcie

274 11 10
                                    

Było 5 minut do przyjazdu. Odwinęłam bluzę z nogi i ją założyłam. Harry  poszedł po papier. Gdy wrócił owinął mi nim kostkę i zdjął nasze bagaże. Wyszliśmy na korytarz, gdzie spotkaliśmy Rona. Poprosiliśmy go o pomoc przy naszych rzeczach, wziął je a my szliśmy już ku wejściu. Opierałam się o niego, bo kostka dalej mnie bolała. Akurat dojechaliśmy, i zdążyliśmy wyjść, zanim zrobiła to cała chmara pierwszoroczniaków. Podeszliśmy do Hagrida.

- Cześć Harry, Cześć Ron, witaj Hermiono - Przywitał nas

- Cześć Hagridzie - powiedzieliśmy razem z Harrym

- Hej - powiedział Ron, dalej nadąsany przez nakaz swojej mamy

- Cholibka, Hermiona co to jest? - zapytał Hagrid,   patrząc to na moją nogę, to na moje ubranie, to na moje podkrążone od łez oczy

- Oh, tak. Niefortunnie postawiłam nogę, potem w pociągu zorientowałam się, że zostawiłam w domu szatę, no i Harry pożyczył mi bluzę, żeby jako tako ją zastąpić. Jednym słowem dużo się działo. - odpowiedziałam mu

- Rzeczywiście nie za fajnie. Gdy tylko znajdziecie się w zamku musicie się zapytać psor McConagall o nową szatę i pójść do Pomfrey. Cholibka, ja już muszę iść. Spotkamy się na kolacji! - powiedział szybko i odszedł do  zaaferowanych pierwszoroczniaków

My natomiast ruszyliśmy powoli - ja kuśtykając, w stronę zamku.

                                                                                               ***

Gdy weszliśmy umówiliśmy się z Ronem, że on pójdzie już jeść, bo jest strasznie głodny i zajmie nam miejsca, a ja z Harrym pójdziemy szukać McConagall. Zaraz po tym jak Ron odszedł, przyszła czekając na pierwszorocznych. Podeszliśmy do niej, a ona aż złapała się za usta, gdy mnie zobaczyła.

- Matko boska, co ci się stało?! - zapytała prawie krzycząc - rzeczywiście wyglądałam dość dziwnie - Gdzie twoja szata? Co z twoją nogą? Czemu jesteś cała zapłakana? 

- No taak. Podczas przechodzenia przez barierkę źle postawiłam nogę, którą skręciłam. W pociągu zdałam sobie sprawę, że zapomniałam szaty, więc Harry pożyczył mi swoją bluzę, żeby nie było mi zimno. 

- Rozumiem. Znajdę dla ciebie szatę, a ty Harry, proszę zaprowadź pannę Granger to pani Pomfrey. - Poleciła, i podeszła do tłumu pierwszoroczniaków, który własnie przyszedł.

- Okej, to idziemy? - zapytał Harry

- Jasne - odpowiedziałam

Podparłam się o niego i powoli ruszyliśmy.

- Jak minęły ci wakacje? - zapytał

- Umm wiesz, jak mogły mi minąć? Przeglądałam podręczniki, zrobiłam powtórkę, pakowałam się, czytałam i odliczałam do końca wakacji. - powiedziałam, omijając fałszywy stopień

- A! No tak, bo czegóż to się spodziewać po pilnej, mądrej i uporządkowanej pannie Granger? - powiedział ironicznym głosem

- Ha - Ha, naprawdę bardzo śmieszne - powiedziałam z uśmiechem - a ty jak je spędziłeś?

- No wiesz, siedziałem sam zamknięty w ciasnym pokoju, jadłem listek sałaty dziennie, użerałem się z wujkiem, ciocią i kuzynem, no wiesz nic specjalnego i też odliczałem końca wakacji. - Odpowiedział

- No cóż, oboje mieliśmy ciekawe wakcje - odpowiedziałam ironicznym tonem

Szliśmy tak pochłonięci rozmową i aż nie zauważyliśmy, że już dotarliśmy. Harry zapukał w drzwi i usłyszeliśmy głos pani Pomfrey

- O jeju! Rok szkolny się jeszcze nie zaczął, a już goście. Czyżby pan Potter?

Otworzyła drzwi.

- Oh zgadłam, chociaż chyba pomocy bardziej potrzebuje panna Granger - Powiedziała 

- Ymm tak, skręciła kostkę - powiedział Harry

- O mój boże chodź tu dziecinko - powiedziała i nakazała Harry'emu przyprowadzić mnie na najbliższe wolne łóżko. Przyprowadził mnie delikatnie, podniósł i posadził ostrożnie na łóżku

Wybrałam WybrańcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz