14. Pierwsze Zadanie, A Potem Wyzwanie

192 15 5
                                    

Dziś jest już pierwsze zadanie. Bardzo boję się o Harry'ego, ale z drugiej strony co może pójść nie tak? Ćwiczyliśmy wszystko codziennie odkąd dowiedzieliśmy się jakie będzie zadanie.

Ze stresu wstałam bardzo wcześnie. Mimo, że miałam dużo czasu na ogarnięcie się, byłam roztrzepana i w pośpiechu. Wzięłam książkę i zeszłam do pokoju wspólnego - do śniadania zostało jeszcze pół godziny. Nawet nie zauważyłam, gdy to już minęło. Harry zszedł z góry -  nie mniej roztrzepany niż ja.

- Jak? Wyspałaś się Hermionka? - zapytał

- Tak, wyspałam się, a ty? - odpowiedziałam

- Też

- Idziemy na śniadanie?

- Okej

Jak zawsze złapaliśmy się za ręce, i poszliśmy do Wielkiej Sali. Na śniadaniu Harry widocznie był rozkojarzony - Gdybym nie zwróciła mu uwagi to dalej gapiłby się w jajko na toście. Zresztą ja sama byłam roztrzepana. Co dziwne, zauważyłam że Ron także zachowuje się dziwnie. Mam wrażenie, że tak naprawdę to on nie chce się kłócić i  próbuje jakoś to skończyć. A Ginny pewnie poinformowała Harry'ego, że Hagrid go szuka, z polecenia Rona. Tylko po co zaczynał i nie wierzył Harry'emu?

                                                                        ***

Za piętnaście minut Harry musi iść do namiotu dla zawodników. Mam nadzieję, że da sobie radę, a przynajmniej przeżyje. Powtarzaliśmy sobie ostatnie zaklęcia. Bardzo boję się o Harry'ego, w końcu startuje w turnieju razem z zawodnikami starszymi od siebie o przynajmniej trzy lata. 

- Pamiętaj, jakiegokolwiek będziesz mieć smoka, nie daj się zastraszyć. Głośno krzyknij Accio błyskawica, tylko się nie zająkaj. - powtarzałam mu

- Tak Hermiono, wszystko pamiętam - odpowiedział

- Ale jesteś pewny? - zapytałam

- Tak Hermionko, jestem pewny w stu procentach - odpowiedział

- Oh Harry tylko... Nie wytrzymam - Powiedziałam i rzuciłam mu się na szyję. Przytulił mnie.

- Spokojnie. Wszystko będzie dobrze. - szepnął

Dalej musiał już iść. Pobiegłam na trybuny i usiadłam obok Rona.

- Cześć - przywitałam się

- Hej - odpowiedział - komu kibicujesz?

- Harry'emu, to oczywiste! - oburzyłam się

- No tak, ja też - uspokoił mnie

- Ja nie mogę! To po co zaczynałeś te gierki?! 

Nie zdążył odpowiedzieć. Zadanie już się zaczęło. Pierwsza wyszła Fleur, po niej Krum, a na końcu Cedrik. Żaden z nich nie miał Rogogona, co oznaczało że trafił się on właśnie Harry'emu. Już miał wychodzić kiedy coś się we mnie przełamało - nie mogę. Nie mogę na to patrzeć. Co jeśli ten smok zrobi mu krzywdę? Urwie rękę, lub nogę? Albo go zabije? Moja pierwsza poważna miłość - pierwsza miłość w ogóle. Wybiegłam gdy tylko rozległ się głośny głos Ludo Bagmana (Potter!). Uznałam, że lepiej jak pójdę pod namiot, do którego kierowani są uczestnicy po zadaniu, by pani Pomfrey doprowadziła ich do porządku. Usiadłam, skuliłam się i ukryłam twarz w dłoniach. Zaraz będzie już po wszystkim - zaraz usłyszę radosne, pełne podziwu wiwaty, a potem Harry przyjdzie ze złotym jajem, cały zdrowy i szczęśliwy, a potem nie będziemy się już musieli martwić do lutego.

Właściwie dokładnie tak się stało. Usłyszałam okrzyki pełne radości i podziwu, i to dość szybko, a po jakimś czasie przyszedł Harry z lekko oberwanym rękawem. Zabrakło mi słów, po prostu się na niego rzuciłam. Dopiero po chwili odzyskałam mowę.

- Jak ci poszło? Ja przepraszam, ale nie mogłam na to patrzeć! - krzyknęłam

- Wszystko dobrze. Cedrik mówi, że zająłem drugie miejsce. - odpowiedział

- Oh Harry... tak się bałam. Co za kretyn cię musiał tu zgłosić? Przysięgam, że jak dowiem się kto to, to go zatłukę!

- Nie przesadzaj, przecież żyje. A tak w ogóle, chyba go dusisz. - usłyszałam za nami głos Rona

Wypuściłam Harry'ego z moich objęć. Odwróciliśmy się, i zobaczyliśmy uśmiechającego się Rona, trzymającego flagę z jakimś hasłem dopingującym Harry'emu.

- Ja, ja chciałem jakoś to skończyć. Wysłałem Ginny, żeby powiedziała ci, że Hagrid cię szuka. I chyba się  nie skojarzyłeś - powiedział Ron do Harry'ego

- Mędrzec by nie zgadnął, mogłeś po prostu powiedzieć - odpowiedział Harry

- Żeby to było takie łatwe, przepraszam stary. 

- Ja też przepraszam 

- Jak dzieci! Jak dzieci! - krzyknęłam, waląc najpierw jednego, a potem drugiego. - idiotyzm! - i poszłam do Ginny.

                                                                      ***

- A więc, piętnastego grudnia odbędzie się Bal Bożonarodzeniowy. - Ogłosiła McConagall, parę dni po pierwszym zadaniu - Będziemy musieli zatańczyć uroczysty taniec otwierający, a  z racji, że dom Gryffindor cieszy się dobrą sławą w tańczeniu, bardzo proszę, żeby chociażby jeden mały zakręcony dzieciaczek  nie zepsuł tego. Każdy z chłopców musi zaprosić jedną dziewczynę na taki bal. Bez dziewczyny, lub z więcej niż jedną  nie można. Jeśli macie jakieś pytania, to się do mnie zgłaszajcie, do zobaczenia! A wy, Weasley, Thomas i Finnigan nie róbcie takich min!

- Ale przecież ja nikogo nie znajdę. - powiedział Ron - Który dziś? Pierwszy? A więc mam dwa tygodnie na zrobienie czegoś nie możliwego

- Weź, ja miałem tydzień na smoka - odpowiedział mu Harry

- Tak naprawdę, wolałbym poskramiać smoka niż zapraszać dziewczynę na bal  powiedział  Ron

- Kretyn - przewróciłam oczami

                                                                 ***

Był już następny dzień, po tym jak McConagall ogłosiła bal, dalej byłam nie zaproszona przez nikogo, czemu się nie dziwię. Jak zawsze rano, przygotowałam się i zeszłam po schodach, by pójść na weekendowe śniadanie. Spotkałam tam czekającego już Harry'ego - co dziwne bez Rona. Jak zawsze złapaliśmy się za ręce, żeby pójść razem do Wielkiej Sali. Chociaż tym razem skręcił trochę wcześniej i to nie w lewo, a w prawo. Znaleźliśmy się w jakimś dziwnym małym korytarzyku.

- A więc jak jesteśmy sami... Czypójdzieszzemnąnabal? - wybąkał

- Słucham...? Ah... Tak, pewnie że pójdę. Oczywiście! - odpowiedziałam mu

- Naprawdę? Ja... myślałem że się nie zgodzisz... - zdziwił się Harry, chociaż widziałam szczęście i ulgę wypisane na jego twarzy

- Weź, nie zachowuj się jakby to, że zgodzę się pójść z kimś na bal było ogromną łaską z mojej strony - oburzyłam się, ale mimo to byłam szczerze i  szeroko uśmiechnięta

Poszliśmy dalej na śniadanie. Odkąd Harry zaprosił mnie na bal miałam cały czas motyle w brzuchu i byłam ciągle uśmiechnięta. Byłam wręcz pewna, że radość ze mnie tryska.

Cały czas do balu spokojnie mijał...


Równo 1000 słów! Poproszę ocenę 1-10. Jeśli możesz, kliknij proszę gwiazdkę. Dla ciebie to tylko kliknięcie, a dla mnie ogromna motywacja.

WAŻNA INFORMACJA

Dla niecierpliwych. Moi drodzy. Pewna część następnego rozdziału może Wam się nie spodziewać, ale ważne jest żebyście przeczytali go od początku do końca. UWAŻNIE. Czuwajcie.

Thank u, next...


Wybrałam WybrańcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz