12. Wieża Astronomiczna

241 8 23
                                    

- Chciałabyś pójść ze mną na spacer, wiesz pogadać i w ogóle - zapytał Harry

- Też cię miałam o to pytać. Oczywiście, że chcę. - odpowiedziałam

Rozpromienił się. Tym razem to ja złapałam go za rękę. 

- Przepraszam, że mnie przy tobie nie było. Wczoraj przyjęłam dużo informacji, Ron wybuchnął i wyładował na mnie całą swoją frustrację, a potem jeszcze dowiedziałam się czegoś, co jeszcze bardziej chodziło mi po głowie. Zasnęłam bardzo późno z zapłakanymi oczami, bardzo niespokojnym i przerywanym snem. Wstałam jak ty kończyłeś czwartą lekcję, a jak się ogarnęłam i doszłam do siebie była już druga połowa eliksirów... A więc dostałeś dziś łajnobombą? - rozgadałam się

- Nie no, daj spokój rozumiem, ale proszę uwierz mi, że to nie ja. I tak już dość osób mnie nienawidzi.

- Byłam pewna, że nie zgłosiłeś się sam. Wystarczyło spojrzeć na twoją minę gdy się o tym dowiedziałeś. Poza tym obiecałeś.

- Cieszę się, bo najbardziej mi zależało, żebyś ty mi wierzyła. 

- Pewnie, że ci wierzę! Zawsze ci wierzę! - powiedziałam - Gdzie idziemy?

- Nie wiem... gdzieś daleko. Albo wiem! Do Hagrida! On na pewno coś poradzi, i nas trochę pocieszy. Wiem tylko jedno. Raczej  nic u niego nie zjem, bo myślę  że zęby w życiu jeszcze mi się przydadzą.

- Oo tak! Kucharz z niego nie za dobry, ale humor potrafi poprawić. Tylko potem musimy pogadać na osobności... no wiesz o Syriuszu.

- Tak, oczywiście.

Poszliśmy przez najmniej uczęszczaną część błoni. Na skraju Zakazanego Lasu stała ciasna, jak na takiego olbrzyma, klimatyczna chatka, wszędzie obwieszona roślinami, ziołami, kłami i czaszkami jakichś małych, nietypowych stworzeń. Dookoła rosły przeróżne, ciekawe rośliny, na które z doświadczenia przyjaźni z Hagridem woleliśmy uważać. Zapukaliśmy do drewnianych szerokich drzwi, i zeszliśmy ze schodka, żeby przypadkiem podczas otwierania nas nie trzasnęły. Otworzył nam uśmiechnięty Hagrid.

- No wreszcieta mnie odwiedzili, no. Cholibka, już myślałem żeście zapomnieli ju o starym Hagridzie, no cholibka. Ja trochę nie przygotowany, ale zapraszam tu, no.

- Cześć Hagridzie - powiedzieliśmy

- Wiesz co, Hagridzie bardzo chcieliśmy przyjść, ale byliśmy strasznie zajęci. Przepraszam. - powiedział Harry

- No cholibka, już nie przepraszajcie bo to nie trzeba, ale ja się martwiłem o was nieco. A właśnie gdzie Rona zwiało? 

- No Ron, nie mógł przyjść - skłamałam

- Ahh nie dobrze. A wy co? Parka? - powiedział z uśmieszkiem

- Nie Hagridzie, nie jesteśmy parą - odpowiedziałam spoglądając na Harry'ego

- Taa na pewno. Mnie nie okłamicie. Niech wam tam będzie, ale moim zdaniem to wy tam pasujecie. Z takich cudaków... kto by się spodziewał

Później rozmowa zeszła już z tematu mnie i Harry'ego. Rozmawialiśmy coś o lekcjach, i o tym dlaczego mnie dziś nie było. Powiedział nam o jakiejś wyjątkowo pokręconej roślinie, w której istnienie nie wierzyłam dopóki nam jej nie pokazał. W końcu rozmowa zeszłą na temat turnieju...

- Harry, cholibka. Każdy ci wierzy. Ja ci wierzę, Dumbledore ci wierzy. Dasz sobie radę i jeszcze wygrasz. No. A ty Hermiono mu pomagaj bo ty taka mądra. - zaczął Hagrid

- Oczywiście, że mu pomogę. Cały czas wiedziałam, że mu pomogę. No i chyba właśnie po to już musimy iść... - odpowiedziałam

- No chyba tak. - włączył się Harry

Wybrałam WybrańcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz