Właściwie ostatni tydzień minął bardzo rutynowo, i nie działo się nic niezwykłego. Codziennie chodziliśmy z Harrym na śniadanie, podczas którego wyśmiewaliśmy się z artykułów Rity Skeeter, codziennie chodziliśmy na lekcje, codziennie spędzaliśmy czas w pokoju wspólnym, czytając książki, bo zapoznałam z nimi Harry'ego, i o dziwo pewnego dnia zobaczyłam go z Dziejami Hogwartu w ręce, codziennie Ron chodził gdzieś z Parvati, z którą był razem od Balu Bożonarodzeniowego. Właściwie cieszyłam się z tego. Podczas gdy jego przyjaciel, Harry miał zalotniczki od wieku jedenastu lat, cały czas coś wygrywał, Ron cały czas był obok, a teraz i on miał swoje pięć minut, chociażby dla jednej osoby. No i wieczorami nasze spacery zamieniły się w treningi quidditcha...
***
Rano, w sobotę gdy tylko zeszłam po schodach, Harry złapał mnie za nadgarstek i szybko pociągnął w stronę Wielkiej Sali.
- Harry... co... ro...b...aa prawie wpadłam na ten gobelin! - krzyknęłam
- Lepiej się pospiesz, naprawdę... - odpowiedział
Biegliśmy tak, ja niewiedziąc dokąd, na ile i po co. W końcu dotarliśmy do drzwi Wielkiej Sali akurat wychodziła z nich Angelina.
- Oh cześć... oto zawodnik, właściwie zawodniczka, o której ci mówiłem - wydyszał
- O, cześć. Kiedy przyjdzie, bo wiesz mi się nieco spieszy.
- No tu - wskazał na mnie - Hermiona
- Granger? Ale...
- Tak, wiem nie umiem grać, nie wiem właściwie Harry o co ci chodzi... to ja już idę... Pa Harry, Pa Angelino
- Nie, nie, nie, nie Granger. Wcale tak nie mówię, co prawda kapitanem zostanę dopiero w przyszłym roku, ale nikt nie zabrania zrobić pierwszych naborów w tym roku, następne zabezpieczające.
- Co? - zapytałam
- To co słyszałaś. O osiemnastej na boisku. Do zobaczenia!
- Potter zabije cię! - krzyknęłam do Harry'ego
- To co słyszałaś. O osiemnastej na boisku. Do zobaczenia! - odpowiedział mi przedrzeźniając Angelinę i potem poszedł z uśmiechem do Wielkiej Sali na śniadanie, zostawiając mnie zszokowaną przy wejściu
Ja zawodnik. Właściwie zawodniczka. Do czego to zmierza?
Przed osiemnastą zebrałam wszystkie rzeczy i poszłam na boisko. Co ten Harry wymyślił. Gdy już doszłam dotarło do mnie, że na takim sprawdzianie nie będę tylko ja, Angelina i Harry, a trochę więcej ludzi. Najpierw gdy przyszłam oczywiście ich to nie zdziwiło, ale kiedy poszłam do szatni wszyscy gapili się na mnie zdziwieni. Wybłagałam, by być ostatnią w kolejce żeby mniej osób na mnie patrzyło. Trening powoli mijał, a ja widziałam jak dobre były osoby które razem ze mną starały się o stanowisko w drużynie.
- Wiedziałem, że ci się uda! Wiedziałem! - krzyknął Harry gdy zszokowana zeszłam z miotły, wcześniej zaliczając wszystkie zadania. Na bank zostaniesz nowym ścigającym (czy kimś tam bo na quidditchu to ja się znam najmniej, przepraszam was za wszelkie niedociągnięcia w tej dziedzinie)
- Nie przesadzaj. Nie uważam by ktokolwiek o zdrowych zmysłach mnie wybrał.
- Ja bym cię wybrał
- Ty to ty
- No ja to ja
- No właśnie
- No właśnie. Mimo, że ja to ja, to i tak się myliłaś bo powiedziałaś, że nikt o zdrowych zmysłach by cię nie wybrał, a ja na razie mam zdrowe zmysły więc...? Dziesięć punktów dla Harry'ego
- Nie możesz mieć zdrowych zmysłów wybierając mnie. To jest tak skonstruowane. Dziesięć punktów dla Hermiony.
Nie wiem jak to się potem działo. Angelina ogłosiła mnie nowym ścigającym i nie wiem dlaczego. Właściwie nie wiem jakim cudem taki wieczór doszedł kiedykolwiek do skutku. Harry mi głośno gratulował, a niemal każdy był zdziwiony i wybałuszał na mnie oczy.
- Dostałaś się! Hermionko dostałaś się! - krzyczał Harry
- Wiem Harry, wiem, głowa mi od tego pęka, ścisz samego siebie proszę. - powiedziałam, ale mimo to dalej się uśmiechałam
Przebrałam się i poszłam za Harrym do pokoju wspólnego. Siedział tam Ron razem z Parvati i o czymś gadali. Kiedy weszliśmy Ron się odwrócił i zaprosił nas na kanapę obok siebie. Harry opowiedział mu o tym, że dostałam się do drużyny, a on, tak samo jak wszyscy na boisku wybałuszył na mnie oczy.
- Gratulacje i w ogóle, ale przecież ty nawet nie umiałaś przywołać miotły, a twoim boginem zaraz po oblaniu SUMów było latanie na miotle! - powiedział
- No tak, ale się nauczyłam... no i to bardzo lubię. Nie wiadomo czy utrzymam się w drużynie do przyszłego roku, kiedy będą odbywać się normalne rozgrywki. W końcu to były dopiero sprawdziany próbne.
- Gratuluję! - powiedziała Parvati. Swoją drogą ostatnio zmieniła się z plotkary na naprawdę spoko dziewczynę.
- Ja już chyba idę, bo jestem trochę zmęczony. Pogadamy jutro, pa, pa Parvati. - powiedział Ron
- Pa Ron - powiedzieliśmy we trójkę
Krótki czas po tym jak Ron poszedł do dormitorium Parvati też się z nami pożegnała i weszła po schodkach. Zostaliśmy sami z Harrym i to naprawdę sami bo w pokoju wspólnym nie było już nikogo.
- Ale fajnie, że dostałaś się do drużyny. Pomyśleć, że jeszcze niedawno nie umiałaś nawet dosiąść miotły. - Powiedział Harry
- No, sama w to nie wierzę. Ale to właściwie dzięki tobie, bo to ty nauczyłeś mnie tego wszystkiego. - odpowiedziałam
- Ee tam. Wiem, że to co powiem teraz zabrzmi jakbym się w ciebie zmienił, ale grudzień zaraz się kończy, a ja dalej nie wiem jaka będzie następna konkurencja.
- No tak. Ile wiemy? Że jajo skrzeczy i piszczy tak? No ale może ono nie zostało zrobione po to, żeby ogłuszać ludzi, może ono potrzebuje specjalnych warunków, nastawienia i sposobu...
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Sama nie wiem, ale nie sądzę, by trzeba było pokonać smoka dla niepotrzebnego jajka. Wiemy, że nie ma na nim żadnych znaków, liter, cyfr czy runów. Musi chodzić o coś z tym dźwiękiem.
- Nie mam pojęcia o co chodzi. Wiesz co, chyba muszę się przespać i rano się pomyśli. Do zobaczenia Hermionko.
Wstaliśmy i przytuliliśmy się na pożegnanie. Poszłam do naszego dormitorium i od raz poszłam spać, częściowo ze zmęczenia, częściowo z niechęci gadania z Ginny.
Thank u, next
CZYTASZ
Wybrałam Wybrańca
FanfictionOpowieść fanfic z uniwersum Harry'ego Pottera. Hermiona jadąc po raz czwarty do szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie nie wie, że ten rok zmieni jej życie o 180 stopni, głównie przez brązowowłosego nastolatka noszącego okulary. Czy na lepsze? Cz...